Forum Pisarskie podziemie Strona Główna
Zaloguj Rejestracja Profil Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości FAQ Szukaj Użytkownicy Grupy
Początek dobrze znany

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Pisarskie podziemie Strona Główna -> Opowiadania
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ghoul




Dołączył: 04 Cze 2010
Posty: 6
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 10:09, 04 Cze 2010    Temat postu: Początek dobrze znany

Wrzucam ten pierwszy kawałeczek tekstu w oczekiwaniu na komentarze i rady (a także wytknięcie błędów wszelakich Confused ).
Początek tej historii jest hołdem złożonym wizytówce klasycznych kryminałów w których wszystko zaczyna się do kobiety w potrzebie. Cool


I
Niewielki pokój służący mi za biuro pozbawiony był jakichkolwiek dekoracji, podłogę pokrywała ciemnozielona przemysłowa wykładzina a na ścianach znajdowała się jednolita pastelowo żółta tapeta. Mieściło się tu ledwie kilka mebli: ogromne, obdrapane, dębowe biurko z zielonym blatem zajmowało większą część przestrzeni. Siedziałem w tej chwili na drewnianym, wyposażonym w miękką poduszkę krześle za nim, bliźniacze dwa znajdowały się po drugiej stronie mebla i były przeznaczone dla klientów, poza tym pod ścianą, po mojej prawej stronie, stała niewielka komoda. Za plecami miałem dwa okna, obecnie zasłonięte brązowymi żaluzjami. Nie lubiłem przez nie wyglądać, gdyż widok ukazywał jedną z najbrzydszych stron miasta. Obdrapane i szczelnie zamalowane graffiti ściany bloków, walające się po ulicach śmieci. Niestety tylko na takie lokum dla mojego gabinetu było mnie stać. Naprzeciwko mnie znajdowały się skrzypiące przy każdym poruszeniu drzwi prowadzące na korytarz. Oprócz tego w pokoju było ledwie kilka drobiazgów, między innymi otoczona zielonym, prostokątnym kloszem lampa na biurku, wieszak przy drzwiach oraz nieodłączny, staromodny ekspres do kawy stojący na komodzie.
-Proszę.
W momencie gdy rozległo się pukanie do drzwi mojego biura Chicago, leniwie muskane ostatnimi rdzawo-czerwonymi promieniami zachodzącego słońca, skrywało się na dobre w mroku, jak dziecko otulające się kocykiem. To śmieszne ale często myślę o mieście jako o osobie. Wychowałem się tu, wielką metropolie poznałem przez te wszystkie lata jak własną kieszeń.
Gdy drzwi uchyliły się po chwili, przy wtórze przeraźliwego zgrzytu przypominającego jęki dusz potępionych, cierpiących katusze w piekle, zamarłem w bezruchu. Przed moim progiem stała kobieta, była jedną z tych które widuje się jedynie w kolorowych czasopismach lub telewizji, takie osoby raczej się nie zapuszczają do tej zapomnianej przez boga i jurysdykcje miejską dzielnicy.
Była dość wysoka, co najmniej metr osiemdziesiąt, miała smukłą, przepiękną sylwetkę. Najpierw moją uwagę przykuły cudowne nogi, naprawdę miała się czym pochwalić, błądząc wzrokiem ku górze spojrzałem na równie wspaniałe biodra, nie wystające poza szerokość ud lecz z ładnie zaokrąglonymi pośladkami, płaski brzuch, niewielkie ale naturalnie okrągłe piersi i łabędzią szyję. Niesamowite kształty wręcz mnie ogłuszyły, gdy mój wzrok spoczął na jasnej, delikatnej twarzy o szlachetnych rysach otoczonej burzą czarnych loków zalała mnie fala gorąca wypływająca z podbrzusza, serce zabiło mi szybciej. Nieznajoma omiotła wzrokiem pokój i leniwie postąpiła krok do przodu, gdy tylko zobaczyłem z jaką porusza się gracją, wręcz płynąc w powietrzu, znów pojawiło się podniecenie. Natychmiast wstałem i mając nadzieje że nie wyglądam tak jak się czuje, podszedłem do kobiety, czy może raczej dziewczyny? Wyglądała bardzo młodo, dość młodo by moja natura południowca dała o sobie znać i zasypała mnie wyrzutami sumienia za niedawne grzeszne myśli. Po prawdzie mógłbym podejrzewać tę młodą damę o to że jest licealistką.
-Pan Arthur Black? –Jej głos w niepojęty sposób pieścił uszy. Wydawało się wręcz że w jakiś sposób owija wypowiadane przez siebie słowa swymi pełnymi wargami bawiąc się nimi i nadając im niezwykłą, bardzo zmysłową głębię.
-Tak, czym mogę służyć panno…
-Monique Dassin, przepraszam że pana niepokoje, nie byłam umówiona.-Powiedziała to takim tonem że mogła stopić lodowiec, z wyraźnie odznaczającym się francuskim akcentem. „Boże dopomóż”, pomyślałem. Jej przeprosiny mogłyby poruszyć serce Kuby rozpruwacza.
-Nic nie szkodzi, -To mówiąc pomogłem jej zdjąć płaszcz i odwiesiłem go na wcześniej wspomniany wieszak przy drzwiach. Słodki, kwiatowy zapach jej perfum który nagle wypełnił pomieszczenie sprawił że zakręciło mi się w głowię i przez moment myślałem że się przewrócę. Z trudem zamknąłem drzwi i odsunąłem krzesło dla mojego gościa.
-Napiję się pani czegoś?
-A dysponuje pan jakimś alkoholem?
-Tylko Burbonem.
-Nie odmówię.
W dalszym ciągu starając się nie upaść, na nogach jak z waty podszedłem do komody, służącej obecnie jako barek, drżącymi rękami nalałem jej trunek i podałem szklankę. Potem, z sercem wciąż bijącym w szaleńczym rytmie, nalałem sobie kubek mocnej, słodkiej, czarnej kawy i usiadłem na przeciwko Monique. Dziewczyna znów rozglądała się po pokoju, korzystając z okazji przyjrzałem się jej bliżej, miała na sobie lekką kreację w kolorze grafitu, zdziwiłem się że ktoś może nosić sukienkę na ramiączkach, sięgającą ledwie połowy ud, zresztą bardzo ładnych ud, z głębokim, wąskim dekoltem późną jesienią. W Chicago było o tej porze bardzo zimno. Stroju dopełniały czarne pończochy ciekawie podkreślające kształt jej nóg oraz wysokie skórzane buty na niedużym obcasie. Zganiłem się w myślach za zbyt natarczywe przyglądanie się jej nogom, czego ona natomiast albo nie zauważyła albo też, nie dawała nic po sobie poznać. Długi, ciężki płaszcz który zdjęła kojarzył się z planem westernu, był wykonany z brązowej skóry, sięgał poniżej kolan i zakrywał ręce pozostawiając odsłonięte jedynie koniuszki palców, zdziwił mnie fakt iż nie miała ze sobą torebki. Nie nosiła żądnej biżuterii ani kolczyków, chociaż to zrozumiałe bo w zasadzie nawet najpiękniejsze brylanty kiepsko by przy niej wypadły. Mimo braku ozdób widać było w jej stroju niedbałą i swobodną elegancje, ubrania które nosiła nie posiadały żadnych znaków firmowych i choć absolutnie nie znam się na modzie to łatwo rozpoznać w nich stroje z najwyższej półki i o odpowiedniej cenie. Wspomniana swoboda z jaką je nosiła dawała do zrozumienia że jest przyzwyczajona do noszenia tego typu kreacji. Jedyną ozdobą było wpięte we włosy czerwone pióro znajdujące się tuż nad jej lewym uchem. Upiła łyk alkoholu ze szklanki, różowy języczek przesunął się powoli po pełnych, krwistoczerwonych wargach, spojrzała na mnie i uśmiechnęła się ukazując rząd białych, idealnie wręcz równych zębów. Z otępienia wyrwał mnie dopiero głos dziewczyny.
-Panie Black. Dobrze się pan czuję?
Zareagowałem dopiero po dłuższej chwili.
-Tak, oczywiście, przepraszam zamyśliłem się.-Poniekąd była to prawda.-Co panią do mnie sprowadza panno Dassin?
Gdy odwróciłem się w jej stronę zobaczyłem że przygląda ni się spod lekko przymrużonych powiek otoczonych długimi, gęstymi rzęsami. A te oczy? Nie wiem jak mogłem wcześniej nie zwrócić na nie uwagi. Jej oczy były fioletowe, nie jednolite lecz ułożone z wielu promieni w różnych odcieniach fioletu, razem dającymi najpiękniejszy odcień jaki widziałem, poprzeplatane rozchodzącymi się tu i ówdzie, między źrenicą a wąskim czarnym paskiem okalającym tęczówkę, szkarłatnymi pasemkami. Pomyślałem że nosi szkła kontaktowe, ale to niemożliwe bo jej oczy, były przesycone niesamowitą pasją i energią, wręcz można by powiedzieć iż płonęły wewnętrznym ogniem. Jej spojrzenie mnie zahipnotyzowało, wiedziałem że może odczytać z mojej twarzy wszelkie emocje, może nawet myśli, uśmiechnęła się jeszcze raz lekko i zaczęła opowiadać a ja starałem się ze wszystkich sił zachować przytomny umysł, wiedząc że ta walka jest z góry skazana na porażkę, powoli osuwałem się coraz bardziej w to, lśniące palącym myśli i uczucia szkarłatem, fioletowe morze.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
OSA
Administrator



Dołączył: 12 Sie 2007
Posty: 422
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Europy

PostWysłany: Sob 11:20, 05 Cze 2010    Temat postu:

Ładne, plastyczne opisy, zdecydowanie zgodnie z zapowiedzią - klasyczny początek. Jednocześnie spore nagromadzenie błędów, nie jakichś wielkich, ale jednak. Teraz nie mam czasu, więc może innym razem; lub ktoś inny je wypisze, jeśli będziesz chciał.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lestat_de_Lincourt




Dołączył: 01 Cze 2010
Posty: 160
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 12:17, 05 Cze 2010    Temat postu: Re: Początek dobrze znany

/nima i już/

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Lestat_de_Lincourt dnia Pon 8:11, 08 Lis 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ghoul




Dołączył: 04 Cze 2010
Posty: 6
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 18:13, 06 Cze 2010    Temat postu:

Wielkie dzięki za pomoc Smile Choć gramatyka i interpunkcja u mnie kuleją to postaram się nad nimi pracować.


II
Monique dopiero co wyszła, musiałem jakoś dojść do siebie. Jej obecność doprowadziła mnie do stanu upojenia i nie mogłem jasno myśleć. Wciąż wyczuwałem w powietrzu delikatną różano-fiołkową woń, a za każdym razem gdy zamykałem oczy, miałem przed sobą fioletowe może. Czułem, że to ostatnie jeszcze długo się nie zmieni. Zbierając się do wyjścia zacząłem przypominać sobie tok naszej rozmowy, a raczej monologu Monique, gdyż ja byłem zbyt oszołomiony by jej słuchać, nie mówiąc już o mówieniu czegokolwiek lub zadawaniu pytań. Sprawa wygląda następująco: siostra Monique, Nicole, przyjechała do niej niedawno w odwiedziny prosto z Paryża. Wkrótce potem zniknęła nie dając znaku życia, nie wzięła też ze sobą telefonu ani dokumentów. Klientka twierdzi, że to do niej niepodobne. Policja oczywiście bagatelizuje sprawę, ponieważ jest za wcześnie na zgłoszenie zaginięcia i nie zamierza jej szukać. Wziąłem broń z szuflady biurka i narzuciwszy na siebie wyświechtaną skórzaną kurtkę, szybkim krokiem opuściłem biuro. Prawie z niego wybiegłem by znaleźć się jak najdalej od rozpraszającego zapachu niedawnego gościa. Zamknąłem drzwi i zszedłem po schodach z drugiego piętra podniszczonej kamienicy, w której mieścił się mój gabinet. Pod budynkiem stał zaparkowany stary Mustang, którego dziś nikt nie nazwałby nawet kucykiem. Dawniej czarny, a obecnie bardziej szary, w dodatku obdrapany i brudny.
Słońce chyliło się nieubłaganie ku linii horyzontu, powoli zmieniając się ze złotej tarczy w kałuże czerwonego światła rozlewającą się na zachodniej stronie nieba. Na chwilę przed zapadnięciem zmroku dotarłem do mieszkania, które zajmowałem na parterze niewielkiej kamienicy, w jednej ze spokojniejszych części miasta. Całe szczęście, że w tej sprawie trafiłem znacznie lepiej niż z biurem. Gdy wszedłem do środka, powitał mnie znajomy widok -ceglane ściany i drewniany parkiet, małe okna ze zżółkniętymi szybami i staromodny kominek w ścianie. prawie cała podłoga była pokryta rozmaitymi dywanikami. Brak żaluzji zastąpiłem sobie ciężkimi zasłonami. Większość moich mebli to rozpadające się starocie z drugiej ręki. Sprzęt domowy liczył już sobie wiele lat, ale mimo wszystko mieszkało mi się tu bardzo przyjemnie. A samo mieszkanie posiadało swoisty urok. Przygotowując smoliście czarną, lurowatą kawę, zacząłem zastanawiać się nad zleceniem. Najpewniej dziewczyna po prostu uciekła i znajdzie się za dzień lub dwa. Tymczasem, skoro za coś mi płacą, warto wziąć się do roboty. Obdzwoniłem miejskie szpitale, przytułki i areszty. Uzbrojony w rysopis Nicole pytałem, czy nie przyjęli kogoś kto by mu odpowiadał. Nic niestety, czy może na szczęście, nie znalazłem. Postanowiłem, że jutro z rana zajrzę do Monique, aby poszukać w jej domu wskazówek, które mogłyby pomóc mi w odpowiedzi na pytanie - gdzie mogła podziać się jej siostra


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ghoul dnia Śro 19:26, 30 Cze 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lestat_de_Lincourt




Dołączył: 01 Cze 2010
Posty: 160
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 18:42, 06 Cze 2010    Temat postu:

/nima i już/

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Lestat_de_Lincourt dnia Pon 8:11, 08 Lis 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
OSA
Administrator



Dołączył: 12 Sie 2007
Posty: 422
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Europy

PostWysłany: Pon 21:03, 07 Cze 2010    Temat postu:

Gorsze w porównaniu z pierwszą częścią, ale czekam na ciąg dalszy.

Mustang - rumak/ogier itp. teraz nawet nie kucyk - gra słowna mająca okazać jak żałosny poziom prezentuje obecnie auto, w porównaniu do tego czym był przedtem.

Przedostatnia sugestia Lestat do tego tekstu. Zgodzę się z nią częściowo - zmień to zdanie, tak by "rysopis" będący podmiotem był bardziej wyeksponowany. W tej chwili, podczas czytania, gdzieś się gubi i pod koniec można odnieść wrażenie, że nieprawidłowo odmieniłeś ostatnie słowa, mimo że odmiana jest właściwa. Nie zgodzę się z sugerowaną wersją, która miałaby rozwiązać ten problem, ponieważ wtedy miałbyś "rysopis" i "opis" w jednym zdaniu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lestat_de_Lincourt




Dołączył: 01 Cze 2010
Posty: 160
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 21:06, 07 Cze 2010    Temat postu:

/nima i już/

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Lestat_de_Lincourt dnia Pon 8:11, 08 Lis 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ghoul




Dołączył: 04 Cze 2010
Posty: 6
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 13:23, 29 Cze 2010    Temat postu:

Stojąc w korku o godzinie dziewiątej rano przyglądałem się trzymanemu w dłoni zdjęciu Nicole. Była bardzo podobna do swojej siostry, nieco niższa. Może o trzy, cztery centymetry. Była równie piękna co Monique, miała te same proporcje ciała i posiadała tyleż samo uroku. No właśnie, była po prostu uroczą nastolatką. Brakowało jej tej aury zmysłowości jaka otaczała jej siostrę. Zdecydowanie wyglądała na licealistkę. Mimo, iż moją klientkę można posądzić o to, że jest studentką i wyraźnie wyglądała dojrzalej to i tak sam nie byłem w stanie ocenić ich wieku. Nicole miała oczy zielone, przepełnione blaskiem najpiękniejszych szmaragdów. W nich również płonął charakterystyczny ogień. Nie kojarzył się jednak z pożarem, a raczej z łagodnym światłem zorzy polarnej lub księżyca widzianego przez mgłę. Kiedy tak stały obok siebie na tym zdjęciu łatwo było wychwycić takie różnice. Oczy Monique były pełne pasji i determinacji. A oczy jej młodszej siostry czułości i serdeczności.
Dwie godziny później dotarłem pod wskazany przez dziewczynę adres.
Wśród wznoszących się dumnie willi bogatych i sławnych znajdował się dom Monique. Z początku widziałem jedynie wysoki biały mur dookoła posiadłości. Gdy zajechałem swoim umęczonym wozem przed czarną, żelazną bramę, natychmiast się otworzyła. Wjechałem na teren posesji. Między drzewami wiła się dróżka. Podążałem podjazdem z białego żwiru aż dojechałem do większego placyku tuż obok garażu. Zostawiłem tam swój samochód i dalej poszedłem pieszo. W miarę gdy podążałem ścieżką teren dookoła coraz bardziej przypominał mi rajski ogród. Rosło tam mnóstwo pięknych kwiatów, krzewów i drzew. Spośród tego niesamowitego pejzażu powoli wyłonił się niewielki, biały domek. Był równie piękny co jego otoczenie. Ponieważ stał na terenie pochylonym o jakieś trzydzieści stopni, jego lewa strona była wsparta na słupach. W tym miejscu znajdował się również obszerny balkon. Większość ścian domu stanowiły tak naprawdę ogromne okna dające wspaniały widok na ogród. Przed budynkiem znajdował się basen oraz niewielki fragment idealnie przystrzyżonego trawnika na którym stał murowany grill z czerwonej cegły oraz komplet mebli ogrodowych. Podszedłem do domu. Wszedłem po schodach i już miałem zapukać do drzwi, gdy nagle usłyszałem głos Monique, wołającej z głębi budynku.
-Wejdź i się rozgość. Za chwilkę przyjdę.
Gdy przekroczyłem próg, znalazłem się w dużym, otwartym i bardzo jasnym saloniku. Trzy z jego ścian składały się wyłącznie z okien. W żadnym z nich nie dało się zobaczyć choćby skrawka miasta, wszędzie dookoła był tylko wspaniały ogród. Przy czwartej ścianie znajdował się błyszczący metalicznie aneks kuchenny. Kawałek dalej kino domowe, przed którym była ustawiona czerwona kanapa i nowoczesna wieża stereo. Oprócz tego były jeszcze spiralne schody, prowadzące do nieco mniej wyeksponowanej części domu. To w niej zapewne znajdowała się teraz gospodyni. W powietrzu czułem wilgoć i miły zapach olejków. Domyśliłem się że przerwałem Monique kąpiel. Nie kazała długo na siebie czekać -po chwili ukazała się na schodach.
-Witaj Arthur. Mogę ci chyba mówić po imieniu? –Upewniła się.
-Tak, oczywiście. –Oznajmiłem.
Moja gospodyni była uśmiechnięta i miła ale pozbawiona tej energii co dawniej. Coraz dłuższa obawa o siostrę i niewiedza wyniszczały ją z każdym dniem. Sprawiała wrażenie kruchej i zmęczonej, wydawało się wręcz że zmalała. W jej oczach widać było, wyraźnie jak nigdy wcześniej, szkarłatne pasma. To właśnie one najbardziej, dawały wrażenie bólu i tęsknoty, odczuwanych przez dziewczynę. Bardzo jej współczułem i nie chciałem sprawiać większego cierpienia swoimi pytaniami, lecz skoncentrowanie się na sprawię było jedynym sposobem w jaki mogłem jej pomóc.
-Wiem że to niezbyt miła sytuacja ale sądzę że powinienem obejrzeć rzeczy Nicole. –Powiedziałem w końcu.
-Oczywiście, jeżeli uważasz że to ci pomoże. Chodź za mną. –A po chwili była już na schodach.
Znajdowałem się w przestronnym i przytulnym pokoju. Miękki czerwony dywan pokrywał całą podłogę, ściany zdobiły mahoniowe panele. Rozchyliłem ciemnopomarańczowe rolety aby wpuścić tam trochę światła. Od razu zrobiło się jakby obszerniej. W rogu znajdowało się ogromne łóżko pokryte narzutą w kolorze tętniczej krwi. Nieopodal stała niewielka szafka nocna, bardzo stylowe biurko oraz gigantyczna szafa na ubrania. Nie uśmiechało mi się wcale to co musiałem zrobić. Grzebanie w rzeczach osobistych prześlicznej nastolatki, nasuwało odrażające skojarzenia. W szafie znajdowały się dwie torby podróżne i trochę ubrań. W szafce nocnej nie znalazłem nic oprócz paru książek, dokumentów i telefonu. Chwyciłem telefon i zacząłem przeglądać ostatnie kontakty. Oprócz numeru Monique większość połączeń wykonywanych była za granicę. Ostatni, nie powtarzający się wcześniej wpis różnił się od innych. Wiadomość którą Nicole otrzymała tuż przed zniknięciem: „Feniks o trzeciej. Lusian”. Kimkolwiek był, dziewczyna nie wróciła ze spotkania z nim. Już wiedziałem, że to będzie bardzo długa noc.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
OSA
Administrator



Dołączył: 12 Sie 2007
Posty: 422
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Europy

PostWysłany: Sob 21:01, 03 Lip 2010    Temat postu:

Przy szybkim przeczytaniu - zbyt dużo, zbyt dokładnych opisów pomieszczeń/budynków. Przypuszczam, że chodzi o policyjno-detektywistyczną precyzję i tak dalej - to czuć, z mojej strony mogę powiedzieć, że dla mnie jest to ilość nadmierna - jednak z pewnością są ludzie, którzy to lubią.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ghoul




Dołączył: 04 Cze 2010
Posty: 6
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 2:26, 19 Lip 2010    Temat postu:

Pojechałem do baru najszybciej jak mogłem. Jeżeli miałem zadawać niewygodne pytania, to lepiej gdy będzie mało klientów. „Feniks” był raczej dużym barem niż klubem nocnym. Posiadał główne pomieszczenie oraz kilkanaście małych boksów z kanapami, umożliwiających swobodną rozmowę. Trafiłem do głównej sali i podszedłem do baru. Stojąca za nim kobieta omiotła mnie fachowym spojrzeniem, zapewne nie byłem klientem do jakich przywykła. Bez ceregieli położyłem na ladzie zdjęcie i wskazałem poszukiwaną dziewczynę.
-Widziałaś ją kiedyś? –Spytałem?
-To zależy.
Bez słowa położyłem obok zdjęcia pięćdziesiątkę. Tylko prychnęła, więc do banknotu dołączył braciszek.
-Była tu parę razy.
-A wczoraj lub przedwczoraj?
-Widziałam ją wczoraj, odganiała się od facetów. Jednemu z nich chciała wsadzić to w oko. –Odpowiedziała wskazując na miejscowe wykałaczki. Stały w szklance na ladzie, służąc do nabijania oliwek do Martini. Metalowe pręty wyglądały jak długie wąskie gwoździe bez łepków.
-Rozmawiała z kimś?
-Z Alison, barmanką w sali obok.
Poszedłem we wskazanym kierunku. Po chwili dostrzegłem mniejszą salkę ze stołem bilardowym i barek oraz stojącą za nim osobę. Dziewczyna była bardzo młoda, dosyć ładna, drobna, miała szeroką, ładną buzie z dosyć ostrymi liniami szczęki i kości policzkowych. Brązowe, przetykane żółtawymi pasemkami włosy były puszyste i luźno opadały na ramiona, na końcach odchylając się na zewnątrz. Jedno oko było zasłonięte grzywką, ściętą trochę na skos. Widoczne natomiast było w kolorze karmelu.
-Cześć, jesteś Alison? –Spytałem.
-Tak. –Odparła zdziwiona.
-Nazywam się Arthur Black. Jestem prywatnym detektywem i prowadzę poszukiwania Nicole Dassin z polecenia jej siostry. Niedawno zaginęła a ty podobno ją widziałaś.
-Jak to zaginęła?
-Nie daje znaku życia. Jej siostra bardzo się o nią martwi.
-Nie wiem czy powinnam, ja nic… -Nie dałem dziewczynie dokończyć, była zdezorientowana. Pochyliłem się i spojrzałem jej w oczy.
-Alison, posłuchaj mnie. Chce tylko ustalić co się z nią dzieje i sprawdzić czy nic jej nie grozi. Spotkała się tu z kimś?
-Tak, jakiś koleś się dosiadł. Potem razem wyszli.
-Jak wyglądał?
-Zwyczajnie. Brunet z dłuższymi włosami, przystojny.
-Nie słyszałaś o czym rozmawiali? Dokąd mogli się udać? To bardzo ważne.
-Chyba do hotelu w którym się zatrzymał
-Który to hotel?

Do hotelu dojechałem o trzeciej. Wszedłem do środka. Moim oczom ukazał się przestronny staromodny hol i niewielka recepcja. Powlokłem się do recepcjonisty i rzuciłem na stół zdjęcie Nicole.
-Widziałeś ją? –spytałem.
-Nawet jeżeli to nie wolno mi udzielać informacji o gościach. –Opowiedział oschle z profesjonalnie wyuczonym uśmiechem.
Wychyliłem się bezczelnie przez ladę i spojrzałem na monitor komputera. „Lusian Maxwell” mieszkał w pokoju 313.
-Wyjdzie pan sam czy ochrona ma panu pomóc? –Zapytał mocno już zdenerwowany recepcjonista.
-Już wychodzę. –Odpowiedziałem i udałem się w stronę drzwi.
Nie skierowałem się do samochodu tylko do niewielkiej bocznej uliczki w której znajdowało się wejście dla personelu. Dotarłem do zamkniętych drzwi, kiedyś by mnie to powstrzymało. Odejście z policji pozbawiło mnie konieczności zdobywania nakazu i wielu innych nieciekawych procedur. Wyjąłem z kieszeni niewielki składany jak scyzoryk „szper” i po kilku próbach otworzyłem zamek. Przemknąłem przez szatnie do schodów. Po wejściu na szóste piętro znalazłem drzwi z tabliczką 313. Wszedłem, a w zasadzie włamałem się do pokoju. Poczułem w ustach metaliczny smak. Zrobiło mi się słabo. Jak gdyby z głowy odpłynęła mi cała krew. Pociemniało mi w oczach i opadłem bezwładnie na podłogę. Po kilku chwilach w ciszy i ciemności straciłem świadomość.

Huk brzmiący z siłą gromu, rozbił mój umysł jak gipsowy posążek. Zalało mnie bladoniebieskie, płomienne światło. Zaraz za nim podążył ból i strach. Blask zlał się w dwa mniejsze skupiska dookoła których utworzył się zarys twarzy. Czarno-biały portret krzyku. Potem znów była tylko ciemność.
-Pobudka Black.
Powoli otworzyłem oczy. Czułem się jak na kacu gigancie. Zmusiłem się żeby wstać i zacząłem sobie przypominać gdzie jestem.
-Obaj się spóźniliśmy.
Po chwili ujrzałem właściciela głosu. Był to młody mężczyzna, ubrany w długi czarny płaszcz. Głowę pokrywała mu spora ciemnobrązowa czupryna a twarz kilkudniowy zarost.
-Nie rozumiem. –Wolałem być ostrożny wobec nieznajomego, mógł to być mieszkaniec pokoju.
-Ty szukasz dziewczyny a ja Lusiana. Na razie są razem więc możemy poszukać wspólnie. –Ton jego głosu był spokojny, chłody i cholernie arogancki.
-Kim jesteś?
-Michael Stone. –Uśmiechnął się i podał mi dokumenty które okazały się być legitymacją Interpolu.
-Skąd wiesz że jej szukam? I znasz moje nazwisko?
-Mam swoje sposoby. –Jego uśmieszek naprawdę działał mi na nerwy.
-Masz jakieś sugestię gdzie powinniśmy zacząć? –Spytałem.
-Od szpitala, trzeba ci zszyć głowę.
-Co?
-Masz paskudną ranę na czole. Ktoś ci przywalił?
-Nie, upadłem. Musiałem się walnąć o podłogę.
Poszedłem do łazienki i obejrzałem czoło. Rzeczywiście, tuż poniżej linii włosów miałem spore stłuczenie.
-Często ot tak sobie upadasz na głowę? –Zapytał wciąż się uśmiechając.
-Nie bój się to się nie powtórzy. –Warknąłem.
-Nie mów hop…

Nie zgodziłem się żeby prowadził. Całą drogę do szpitala nie zamieniliśmy ani słowa. Na miejscu zajęła się mną potężnie zbudowana pielęgniarka, która odkaziła mi i zszyła ranę na głowie. Chciała zatrzymać mnie na obserwacji. Może i powinienem zostać ale stwierdziłem że mam ważniejsze sprawy.
-Jaki jest twój kolejny genialny pomysł? –Spytałem cierpko gdy nad wieczorem opuściliśmy szpital.
-To nie moje miasto. Poszukamy wśród twoich informatorów.
-Skąd pomysł że jakichś mam?
-Byłeś tu gliną, wyrzucili cię bo podrzucałeś mętom prochy w zamian za informacje.
-Widzę że ktoś odrobił prace domową. Ja wciąż nic o tobie nie wiem. Czemu szukasz tego całego Lusiana? I dlaczego jesteś sam jeżeli to sprawa Interpolu?
-Dowiesz się w swoim czasie. Gdzie jedziemy?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Pisarskie podziemie Strona Główna -> Opowiadania Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group, Theme by GhostNr1