Forum Pisarskie podziemie Strona Główna
Zaloguj Rejestracja Profil Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości FAQ Szukaj Użytkownicy Grupy
Moja książka

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Pisarskie podziemie Strona Główna -> Książki
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Sorinn




Dołączył: 25 Wrz 2007
Posty: 20
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 19:47, 30 Wrz 2007    Temat postu: Moja książka

Postanowiłam, że jednak będę tutaj wrzucać części mojej książki, chociaż widzę, że ten dział nie cieszy się powodzeniem. Liczę na czytelników i krytyków ;P. Pozdrawiam, najmłodsza użytkowniczka tego forum. Sorinn.

Oto część pierwsza, jak gdyby prolog:

Deszcz tej nocy bębnił w szyby niesamowicie, chociaż i tak dało się usnąć – w żadnym pokoju nie widać było nawet małego światła pochodzącego od lampki, monitora komputera, czy telewizora.
Wybiła północ. Z cienia wolno wysunął się chłopak. Miał czarne, przemoczone do granic możliwości włosy i wyglądał na około siedemnaście lat. Jego szare oczy przedstawiały spokój, a ten, kto mógł patrzeć głębiej, zapewne mógłby zrozumieć, ile chłopak przeszedł.
Szedł bardzo wolno, jakby zastanawiając się, po czym stąpa. Zauważył na swojej drodze kałużę i przystanął. Rozglądnął się równie wolno, jak szedł i… po prostu postawił nogę NA kałuży. Po prosto po niech chodził. Nie sprawiało mu to większego wysiłku, a chyba nawet ukrywaną na dnie duszy satysfakcję.
Nagle z cienia wynurzyła się druga postać. Biegła tak szybko, że mogła się w każdej chwili przewrócić. Chłopak przystanął, ale nie obejrzał się za siebie. A przecież ona nie zrobiła nawet najmniejszego szmeru – co było dziwne – ale on i tak zdał sobie sprawę z jej obecności.
Postacią okazała się być prześliczna dziewczyna w jego wieku. Twarz miała delikatnie rzeźbioną – w większej mierze zakrywały ją pozlepiane wodą, długie, brązowe włosy. Jej duże i smutne oczy były koloru zielonego. W nich zaś, w przeciwieństwie do oczu chłopaka, można było się „utopić”. Była drobna i szczupła, a dodatkowo z kilku miejsc na jej ciele spływała czerwona i lepka posoka. Krew.
Ona też przystanęła, na środku kałuży. Tak samo, jak chłopak umiała na niej stać.
- Czemu? – zapytała z falą smutku i bólu w głosie.
On nie zauważył nawet owego bólu i smutku. Wydawać by się mogło, że przez jego twarz przemknął cień uśmiechu.
- Każdy ma swoje przeznaczenie, tak? Zawsze mówiłem, że go nie mam. Więc… muszę go zdobyć, wywalczyć… odnaleźć… tak, to chyba będzie dobre słowo. A ty… czy ty zamierzasz ciągle żyć tak, jak żyłaś?
Dziewczyna spuściła wzrok, zwiesiła głowę. Jej smutne oczy zamknęły się, a pięści zacisnęły się, może nie do białości, ponieważ dłonie były już białe od zimna.
- W każdym razie chcę zapomnieć o przeszłości, zrozumieć teraźniejszość i odnaleźć przyszłość… bo nie chcę, żeby jutro pozostało tylko białą kartką papieru… w każdym razie muszę odejść.
Uniosła głowę. Otworzyła oczy. „Puściła wolno” obie dłonie. Spojrzała na niego raz jeszcze. Odwrócił się i pokazał się jej w końcu w całej swojej okazałości. Uśmiechał się.
Nogi odmówiły jej posłuszeństwa, chociaż chciała podbiec, krzyknąć, pociągnąć go raz jeszcze w stronę wioski… ale na co by się to zdało? W końcu jest dorosłym chłopakiem, ma swoje życie, a ona nie jest kimś wyższym od niego… w żadnym wypadku nie mogła zmienić jego woli.
„Wola… wola… wola…” – to słowo dźwięczało jej w umyśle co raz głośniej. Jej wola… jego wola… a jednak wola… Wola. Co to było? Dla niej wszystko, co miała, co posiadała, czym mogła się bronić. Swoją własną „siłą woli”.
- Na zawsze? – zapytała drżącym głosem. Sama nie wiedziała, dlaczego drżała; od łez, których i tak nikt nie widział, czy od zimna, które bardzo jej doskwierało?
Chłopak zamyślił się, a jego wzrok był nieprzytomny. W końcu odparł:
- Przyszłość pokaże.
- Proszę cię… - wyszeptała dziewczyna.
Chłopak ponownie uśmiechnął się i zbliżył się do niej na odległość dwóch metrów. Widział każdy szczegół drobnej twarzy dziewczyny.
- Życie pokazało, że trzeba jednak dążyć i zdobywać to, co będzie za chwilę. Jeśli w porę się tego nie zrobi, to bardzo łatwo może nam uciec jutro. A kiedy już będzie jutro… - przerwał na moment – A kiedy już będzie jutro, będzie dzisiaj… i trzeba będzie zrobić to, co zrobić się miało i to, co będzie jutro…
Nie wiedziała, czy dobrze go zrozumiała. Podszedł do niej jeszcze metr bliżej. Ona też zrobiła krok do przodu, ale on już nie zrobił nic.
- Nie można się cofać przed życiem… tego nauczyło mnie właśnie życie.
Dziewczyna spojrzała na niego raz jeszcze. Prosto w oczy. Wymienili spojrzenia. Jak bardzo chciała go zatrzymać w mieście…
- Ile znamy się już lat? Na ile dobrze się znamy? Dlaczego… dlaczego właściwie tak jest? Jest ktoś, kto odpowie na te pytania? Czy jest ktoś, kto zna na nie odpowiedź?!
Chłopak popatrzył na swoją najlepszą przyjaciółkę, jedyną osobę, z którą wiązał pozytywne wspomnienia z przeszłości. Tylko chwile z nią były dla niego szczęśliwe i radosne. Bo nie miał rodziców… przyjaciół… tylko ją.
I tylko jej zawdzięczał to, że nie popełnił samobójstwa.
- Ja. Ja znam odpowiedzi na te pytania – uśmiech zniknął z jego twarzy. Wydawał się być głęboko pogrążony w myślach. – Znamy się długo, znamy się na tyle dobrze, by sobie ufać, a tak miało być i będzie z pewnością.
- Nie chcę!
Podbiegła do niego, ale usunął jej się z drogi. Zamiast zatrzymać się, zrobiła łuczek i wbiegła wprost na zaskoczonego chłopaka.
- Nie chcę!... proszę, nie rób mi tego…
- Muszę… tymczasem ty zostaniesz… i na dobre ci to wyjdzie, zobaczysz. A później wrócę. Wrócę tak szybko, że nawet się nie obejrzysz, a już będę z powrotem…
Wymknął jej się z uścisku i swoim wolnym, dostojnym krokiem przebył jeszcze kilka metrów. Zdawało jej się, że jeszcze się zatrzymał i spojrzał za siebie, ale teraz było to tylko krótkie, pełne żalu spojrzenie…

~*~


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
OSA
Administrator



Dołączył: 12 Sie 2007
Posty: 422
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Europy

PostWysłany: Pon 8:44, 01 Paź 2007    Temat postu:

Tak średnio-wrażenie, jeśli mam być uczciwa, ale nie będę oceniać dopóki nie zobaczę reszty.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
memento
Administrator



Dołączył: 28 Wrz 2006
Posty: 2086
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ja mam wiedzieć

PostWysłany: Pon 20:52, 01 Paź 2007    Temat postu:

hmmm ci twoi bohaterowie mówią sztucznie, to słowa narratora, a nie fizycznych osób, jaki chłopak powiedziałby "Życie pokazało, że trzeba jednak dążyć i zdobywać to, co będzie za chwilę. Jeśli w porę się tego nie zrobi, to bardzo łatwo może nam uciec jutro. A kiedy już będzie jutro…" Poza tym znowu samobójswto, to wcale nie gra na uczuciach, przynajmniej moich, a tak chyba ci się wydaje, błędów już mi się nie chce wypisywać, ale popracuj troszkę nad językiem i stylem.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sorinn




Dołączył: 25 Wrz 2007
Posty: 20
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 12:37, 07 Paź 2007    Temat postu:

Nikt więcej? Bardzo mi przykro. Tę część napisałam dawno temu, jeszcze przed wklejeniem pierwszej tutaj (ba! Nawet chyba przed rejestracją ;]). Więc...

~*~

- Chciałbym wam przedstawić Heather.
Grono osób, które siedziały w różnych dziwnych kątach na fotelach, teraz przerwało swoją „pracę” – jeśli pracą można było to nazwać – i spojrzało na drobną dziewczynę mniej więcej w ich grupie wiekowej.
- Mieszkała w wiosce Cienia, bardzo daleko stąd. Dokonała jednak wyboru i chciałaby znaleźć się jednak w naszej grupie. Ma siedemnaście lat od kilku dni, ale już ma wyrobione odpowiednie dokumenty. Właściwie czuje się bardzo samotna i…
W tym momencie Heather przerwała liderowi małego stowarzyszenia monolog, nie używając do tego słów, a długiego, ciężkiego spojrzenia.
- Ach, dobrze, przedstaw się.
- Dzień dobry – powiedziała dziewczyna tak cicho, że niektórzy poprawili się w fotelach, nie bardzo wiedząc, co ona właściwie powiedziała. – Chciałabym, abyście przyjęli mnie do swojego grona i zaakceptowali… chodzi mi tylko o to. Nie musicie mnie lubić, wystarczy, że będziecie mnie szanować i akceptować. Nie chcę wiele mówić o mojej osobie, gdyż i zajęłoby to sporo czasu, i w stu procentach odnosiłoby się do mojej przeszłości… a chyba i wy mieliście ciężką przeszłość. To chyba w zupełności wystarczy.
Zapadła cisza. Dziewczyna o strasznie długich, kręconych blond włosach i małych, zielonych oczach zacmokała.
- Hm, rzadki okaz stoi przed nami – powiedziała wysokim, dosyć ładnym głosem. – Od razu widzę, że się polubimy. Może cię oprowadzimy po kwaterze, co? Hm, liderze, nie będziesz już nam potrzebny.
Heather już zdążyła sobie wyrobić pierwsze wrażenie o owej blondynce; na pewno była jakaś „bardziej, lepiej, wyżej”, ponieważ traktowała lidera z niezłym wywyższeniem. Ten zaś zdawał sobie nic z tego nie robić.
Blondynka dobrze nie wyprowadziła jej jeszcze z pokoju, by pokazać Heather całą bazę, w której miała spędzić najbliższy czas, a już dziewczyna usłyszała po dziesięć razy imię przewodniczki i swoje. Okazało się, że „piękność o złotych włosach” ma na imię Lolliet i każdy ma o niej swoje prywatne, indywidualne zdanie.
Dziewczyny wyszły z pokoju drzwiami naprzeciw tych, którymi Heather weszła. Okazało się, że za ścianą znajduje się korytarz podobny do tych na latarni. Czuć było zimno i wilgoć. Schody na górę były zalane wodą.
Heather spojrzała na Lolliet. Ta rzekła:
- Cóż, to jest jeden z naszych korytarzy przystosowany do codziennych zajęć. Wygląda jak lochy i dlatego od razu go polubiłam. Wiesz, ja jestem tu od całkiem niedawna, bo tylko dwa i pół miesiąca. Teraz pokażę ci nasze sypialnie i pokoiki – poprowadziła w górę.
Szły przez kilka pięter, a minęły przynajmniej dwa tuziny drzwi i o wiele więcej okien z kratami. Znajdowały się bardzo wysoko nad morzem, widać było na ptakach, jak niesamowicie wieje tutaj wiatr.
W końcu doszli na sam szczyt wieży – nie było tu drzwi, ale powieszone nad dziurą dwa barwne jak motyle i zwiewne szale.
- Tutaj będziesz się bawić, bawić i bawić, aż do upadłego – przeszły przez szale i znalazły się w dość dużej Sali z kominkiem, dziwnymi, dużymi na pewno miękkimi fotelami.
Sala miała sufit dosyć wysoko, po prawej stronie i na wprost można było dostrzec duże okna z witrażami. Na podłodze rozciągały się szale, materace i dywany, co przypominało bardzo wesołe miasteczko dla dzieci.
Poza tym pokój przypominał las – większą jego część stanowiły potężne kwiaty. Zdarzały się juki, a na końcu, na wysepce przy dużym, głębokim basenie rosła niewielka wierzba płacząca.
- O Jezu Chryste, panie na niebiosach, królu nieba… - wyszeptała Heather. – Ciekawe, ile wydali na to pieniędzy i co za szalony architekt…
- Ach, ten pokój? Na to zszedł im podobno niecały tydzień. Nie widziałaś jeszcze najlepszych zakątków.
- W takim razie nikt na tym świecie nie może mieć tylu pieniędzy.
Ale Lolliet uświadomiła jej, że można mieć.
- Pokój; jedynaczka, dwójeczka, trójeczka czy jakieś większe? A może chcesz się do kogoś dołączyć? Ach, najpierw pogadaj z osobami, są ludzie, którzy bezinteresownie się dobierają. Ja mieszkam w szóstce i obecnie mamy dwa miejsca wolne. Ale jedziemy od początku. Pierwsze drzwi – wskazała na dziurę udekorowaną wspaniałymi, sztucznymi kwiatami i plakatami z trupimi czaszkami i znakiem „stopu” – Eee… pierwsza dziura… to korytarz z kwaterami damskiej części obecnego stowarzyszenia.
Weszły w dziurę. Znalazły się w małym, trochę ciemnym korytarzu z jednym tylko oknem na przeciwko, które było zabite bardzo małymi odłamkami desek różnego koloru – cały obrazek tworzył wspaniałego ptaka o bardzo długim ogonie.
- Czy to jest…
- Tak, to jest feniks. Niewielu kiedykolwiek dowiedziało się, jak wyglądały feniksy. My wiemy. Dlatego naszym godłem i wzorem jest feniks.
Drzwi były czerwone, ze złotymi klamkami, a dywan był miękki i puszysty jak poduszka – pod nim znajdował się materac.
- Dlaczego wszystko jest takie… luksusowe? I dlaczego, mając fotele w pokoju przed tym, oni wszyscy siedzą przy wejściu do bazy?
- Ręczę tobie, że już ich tam nie ma. Jedynie na ciebie czekali. A i jak znam życie, to fotele i ławy też pewnie stamtąd zniknęły i dzienni wartownicy już tam stoją. Ogólnie sala całkiem inaczej wygląda, niż ją widziałaś po raz pierwszy.
I Lolliet miała rację – kiedy wyszły do pokoju, niektórzy już pluskali się w basenie, albo skakali jak dzieci na materacach, albo chodzili po drzewach, albo grali w piłkę… w zasadzie tych „albo” było mnóstwo, bo wszystkich było z pięćdziesiąt, w tym kilkuosobowe grupki robiły to samo, a reszta – co innego.
- Chodź, pokażę ci korytarz chłopaków.
Ta dziura była strasznie mała, usmarowana ziemią i czarnymi flamastrami. Jedna z jej połów była zasłonięta czarnym materiałem. Tam było całkowicie ciemno.
- Och, jesteś jedną z nas, więc będziesz widziała wszystko jak w dzień i nie będę ci tłumaczyć, dlaczego tak jest – zaśmiała się Lolliet.
Ale Heather nie musiała się martwić. Miała swoje powody, by być spokojną. Korytarz chłopaków był cały czarny, właściwie nie było w nim nic ciekawego. W zasadzie trzeba by tu było kiedyś poodkurzać.
Tymczasem ich godłem był wielki nietoperz o czerwonych oczach.
- Naprawdę, to nie są oni tacy straszni, zaręczam tobie – wyjaśniła blondynka i wyszła przez dziurę.
„No ja myślę” – pomyślała Heather.
Do obejścia było całkiem sporo. Na górze była jeszcze biblioteka, kilka półek z chipsami, słodyczami i słodkimi napojami, salon gier, a na dole nieodkryte jeszcze sale, między innymi kuchnia i jadalnia.
- Nie będziemy schodzić na dół. Masz pół godziny dla siebie, poznaj się z innymi. Później przyjdzie nasz kochany lider Krzyś i wszystko ci wyjaśni… powie… bo ja wiem. Obecnie jest to w jego zwyczaju. Idę do mojej przyjaciółki.
I zostawiła Heather samą na środku sali. Niemal natychmiast dziewczyna skierowała swe kroki dokładnie w miejsce największego tłoku. Zauważyła dwie całkiem miłe rówieśniczki, może nawet trochę młodsze od niej. Były bardzo do siebie podobne.
- Cześć – powiedziała cicho, tak cicho, że ledwo usłyszały.
- Witaj – odpowiedziała z uśmiechem trochę bardziej dojrzalsza, możliwe, że nawet i starsza. – Ty jesteś… Heather, tak? Ja nazywam się Louise i mam szesnaście lat, a to moja młodsza siostra…
- Madalen – wpadła w jej słowo dziewczyna. – Nie jestem dzieckiem. Mam piętnaście lat, Lou, piętnaście. Miło mi cię poznać. Jesteśmy tu od dziecka, ponieważ naszym bratem jest Krzysiu… jak wiesz, nasz lider.
Louise i Madalen były do siebie tak podobne, że Heather mogłaby się powiesić za to, że „skapnęła się” iż są rodzeństwem. Natomiast lider był ich całkowitym przeciwieństwem: one miały długie, kręcone włosy koloru kruczoczarnego, obie nosiły kwadratowe okulary, miały duże, czarne oczy i dosyć łagodne rysy twarzy. Były tak drobne, i tak zbudowane, jak Heather. Ale wyróżniała je smukłość swojego ciała – nie były chude, ani grube, były szczupłe, zwinne i smukłe. To rzucało się w oczy.
Natomiast Krzysztof był wysoki, miał wyraźne kości, ale nieco ciałka, krzaczaste brwi, ostre rysy twarzy i małe, połyskujące z gniewu lub śmiechu oczka. Był ich całkowitym przeciwieństwem.
- Hm, wy macie rodzeństwo… ja w sumie byłam jedynaczką. Kiedyś myślałam, że mam przyszywanego brata, ale… - Heather zawiesiła głos. – Nie lubię o tym rozmawiać. Tymczasem… - ściszyła głos i zarumieniła się – ile osób macie w pokoju?
- Mamy dwa wolne łóżka, jesteśmy we dwie. Czteroosobowy pokój czeka na nowe lokatorki – powiedziała Madalen. – Chcesz być z nami w pokoju?
Heather zarumieniła się jeszcze bardziej i spuściła wzrok.
- Jeżeli mogłabym, to chętnie – wyjąkała.
Tymczasem do pokoju wszedł Krzyś.
- Heather, mam nadzieję, że wiesz… a, dobra, jeżeli oficjalnie, to oficjalnie! Heather, znalazłaś się w tajnym stowarzyszeniu, by kształcić się i zdobywać wiedzę, a także by posiąść… Eee… no, wiedzę, w sztukach walki. Jak wiesz, padła na ciebie klątwa milczenia, jak na każdego z nas. Klątwa ta jest okrutna – Krzysztof dyktował szybko, znając już cały tekst na pamięć co do wyrazu – jeśli powiesz słowo na nasz temat, zabije cię. Wiesz, że jesteś jedną z wybranych i należysz do grupy wybranych – innymi słowy; psychików. Psychik korzysta z Siły Woli, bla, bla, bla, można gadać, ale jeśli o tym nie wiesz, to potem ci to wytłumaczę. Jutro zajęcia zaczynają się od godziny szóstej…
Heather zbladła.
- …rano – dokończył wolniej Krzyś – z przerwą na śniadanie około dziewiątej i na obiad około pierwszej, a kończą około godziny czwartej po południu. Od drugiej po południu do czwartej masz zajęcia praktyczne ze sztuk walki, reszta będzie to głównie wykłady, nauka, nauka, nauka i książki, gadanina nauczyciela oraz notatki, potem głównie będziesz miała czas dla siebie, a następnie przez całą noc będziesz musiała wkuwać na blachę, bo u nas jest taki zwyczaj, że uczymy się codziennie z każdej lekcji, bo inaczej to się będzie za tobą wlec. Tymczasem wszystko wyjaśnię ci na zajęciach, a zapraszam cię do mojego gabinetu na rozmowę.
Heather wstała i zeszła do lochów za liderem. Okazało się, że gabinet Krzysia znajdował się na poziomie zwanym „zero”. Był ciepły, miły i przytulny, a przede wszystkim mały i przypominał zminimalizowaną bibliotekę.
- Czy mogę się dowiedzieć czegoś o tobie? Sama się tu nie zgłosiłaś, jak mi się wydaję, decyzję też chyba sama nie podejmowałaś, hm?
Heather oblała się szkarłatnym rumieńcem.
- Wiem, że ty tutaj rządzisz i… że powinieneś wiedzieć o tym. Nie chcę tego mówić moim przyjaciołom, ale ty…
- Spokojnie, nie musisz.
- Powinieneś. Powinieneś wiedzieć.
Odetchnęła i przestała się uśmiechać. Rumieniec spełzł z jej twarzy równie szybko, jak radość. Była jak zgaszona świeca. Powrót do przeszłości.
- Chciałabym ci opowiedzieć o sobie… urodziłam się w małej wiosce… nazywała się Carver Core. To podobno w mowie starożytnych ludzi znaczy: „Wieczna Miłość”. Moim ojcem był psychik, tak samo matka, a więc było z góry wiadome, że zostanę psychikiem. Psychikiem zostałam, zostałam także sama. Kolor oczu kiedy używam woli mam po matce – szary. Ale nie zbaczam z opowieści. Więc stanowiłam ogromne zagrożenie dla moich rodziców, byłam bowiem potężna w swojej sile, a przecież nie mogłam jej kontrolować. Pewnego dnia moi rodzice uciekli i zostawili mnie na lodzie.
Zanosiło się na długą opowieść. I tak było w istocie…

~*~


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
OSA
Administrator



Dołączył: 12 Sie 2007
Posty: 422
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Europy

PostWysłany: Nie 18:28, 07 Paź 2007    Temat postu:

Takie to Potter'owe... :/

Lubię Harry'ego, ale nie aż tak.

Czekam na dalszą część.
Opowiadania wychodzą Ci jakoś lepiej.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
memento
Administrator



Dołączył: 28 Wrz 2006
Posty: 2086
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ja mam wiedzieć

PostWysłany: Pon 16:07, 08 Paź 2007    Temat postu:

"z niezłym wywyższeniem" wywyższenie nie może byc niezłe.

"każdy ma o niej swoje prywatne, indywidualne zdanie." Rzeczy dzielimy na prywatne i publiczne, nie rozumiem dlaczego kazdy nie miałby mieć o niej prywatnego zdania?

"widać było na ptakach, jak niesamowicie wieje tutaj wiatr." lol, przeczytaj sobie to zdanie.

"przypominało bardzo wesołe miasteczko dla dzieci." bardzo przypominało, bo wychodzi że to było bardzo wesołe miasteczko.

" Poza tym pokój przypominał las" Ten opis jest bez sensu, jakbyś nie mogła się zdecydować co przypominało to pomieszczenie.

"Ale wyróżniała je smukłość swojego ciała" Dobrze, że nie wyróżniała ich smukłość czyjegoś ciałaVery Happy

"miał wyraźne kości" Chodziło ci o kości policzkowe? Bo nie rozumiem.

Całość moim zdaniem tak bardzo przypomina Harrego Pottera że zakrawa o absurd. Jeśli dalej będziesz opisywac tą szkołę, uczniów i dorzucisz jakąś przygodę z siłami zła to jesteś w d... jak to zwykle mówię.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Pisarskie podziemie Strona Główna -> Książki Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group, Theme by GhostNr1