Forum Pisarskie podziemie Strona Główna
Zaloguj Rejestracja Profil Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości FAQ Szukaj Użytkownicy Grupy
Surviving with the vampire

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Pisarskie podziemie Strona Główna -> Opowiadania
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
VampireCat




Dołączył: 18 Gru 2008
Posty: 27
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: POmerania Ctry

PostWysłany: Czw 13:19, 18 Gru 2008    Temat postu: Surviving with the vampire

Surviving with the vampire

To jest historia mojego życia...
To co tu przeczytacie jest prawdą i tylko do was zależy czy w nią uwierzycie czy też nie...Zatem posłuchajcie mojej opowieści... Choć jest to historia życia zwykłego zwierza

Byłem wtenczas małym porzuconym kociakiem włóczącym się po ulicach miasta... Nie miałem szans na przetrwanie... Czekałem na śmierć, która niby kpiąc sobie ze mnie nie chciała nadejść... Już dawno straciłem nadzieje na znalezienie czegokolwiek do jedzenia...Od blisko dwóch dni włóczyłem się po okolicy bez celu.
Około pięć dni temu moją matkę, mnie i moje rodzeństwo znalazła wataha bezpańskich psów. Na szczęście moja matka schowała nas i wystawiła się na przynętę chcąc odciągnąć psy od nas... Nie miała żadnych szans i na oczach moich i moich braci oraz sióstr została rozerwana na strzępy. Psy w dzikim szale jakie je ogarnął, ruszyły dalej ulicą szukając następnej ofiary... Bliscy obłędu ze strachu ja i moje rodzeństwo siedzieliśmy cicho ukryci za szczątkami muru, które nasza rodzicielka uznała za dość dobra kryjówkę dla nas - i miała racje, lecz jej wybór przypłaciła życiem. Dzień po dniu w przerażeniu czekaliśmy czy aby złowrogie ujadanie nie powróci zwiastując być może naszą tragiczną śmierć.
Trwaliśmy tak przy sobie cały czas. Bez jedzenia i opieki moje rodzeństwo "gasło" spokojnie podczas snu jedno po drugim. W końcu pozostałem tylko ja. Ostatni z miotu zamordowanej kotki. Nie wiem czy był to strach czy może instynkt, ale czwartego dnia opuściłem schronienie chwiejnym krokiem, być może na pewną śmierć, lecz nie miałem wyboru. Im dłużej tam pozostawałem tym miałem mniejsze szanse na przetrwanie. Wychodząc nie oglądałem się za siebie...Nie miałem tam żadnych szans na przetrwanie, a widok resztek z tych, których uważałem za moje rodzeństwo nie było najlepszym pomysłem...
Tak więc ruszyłem przed siebie w nieznane mając w sercu nadzieję, że być może znajdę tam, daleko przed sobą, inny świat gdzie będzie dane mi uciec od koszmaru, który tu przeżyłem...
Nie zaszedłem daleko, gdy zabrakło mi sił na kontynuowanie mojej wędrówki. Byłem wyczerpany i na domiar tego strasznie głodny. Głód był moim najgorszym i zarazem najwierniejszym towarzyszem, który ściskał moje wnętrzności stalową obręczą... Z czasem zacieśniała się ona bardziej i bardziej... Żywiłem się tym co znalazłem na uboczu, jakieś nędzne resztki pożywienia innych stworzeń... Jednak nawet i takie pożywienie stawało się ucztą dla mojego podniebienia, a nerwy rozkoszowały się przyjemnym uczuciem sytości, którego nigdy nie udało mi się zaspokoić. Jedzenia zawsze było za mało, ale dawało mi siły aby iść dalej. W końcu zabrakło i tych odrzutów. A pozbawiony jedzenia moje i tak wątłe siły szybko mnie opuściły.
Tak więc ległem gdzieś w pobliżu śmietnika chowając się przed innymi zwierzętami w obawie, ze to ja stanę się czyimś obiadem ( co prawda raczej stanowiłbym jakąś przekąskę niż prawdziwe danie). Straciłem poczucie czasu... Nie wiedziałem ile tak leże ale wydawało mi się, ze świat jakby nagle zamarł w złowrogiej ciszy. Sen morzył mnie okrutnie usypiając moja czujność, wiedziałem , ze długo tak nie pociągnę. Moje powieki jednak same zaczynały się chylić, łapki były strasznie ociężale, a łepek miałem jakby z kamienia. Usnąłem... W pewnej chwili coś mnie obudziło. I nagle, to co zobaczyłem sprawiło, że poczułem mroźny oddech śmierci na karku, a wspomnienia sprzed kilku dni zawirowały mi przed oczami...
Wielkie bestie pełne żądzy mordu w ślepiach...
Ostatnie chwile mojej matki...
Wielki pies, jeden z tych które brały udział w mordzie mojej rodzicielki, z okropnymi strąkami wstrętnej śliny wiszącymi mu z pomarszczonego pyska, węszył kolo mojej kryjówki, zapewne w poszukiwaniu czegoś do jedzenia. To ze zaraz złapie mój trop to była tylko kwestia czasu... Podniósł łeb... Rozejrzał się i nagle jego wzrok zatrzymał się na mnie - wiedziałem, ze mnie widzi. Górna warga odsłoniła się ukazując rząd żółtych obrzydliwych kłów (dałbym sobie ogon uciąć, ze widziałem między nimi jakby kawałki sierści czy padliny) a z jego gardzieli wydobyło się głuche warczenie mogące oznaczać tylko jedno - "Czas na obiad...". W mgnieniu oka ogromna dawka adrenaliny wypełniła moje żyły odpędzając sen w niebyt... W przerażeniu spoglądałem na to wielkie bydlę, na te jego paskudne łapy i kły, a przede wszystkim wzrok. Wzrok przepełniony szałem mordu. Tak więc próbowałem uciekać. A jakże! Nie myślcie sobie, ze oddam tak łatwo swoją skórę temu padalcowi! Szybkim skokiem dopadłem ściany pod która stał śmietnik, po czym wsunąłem się pod dno kontenera... Bestia rzuciła się jakby w panice, czując że kolacja być może mu ucieknie! Wpadł z takim impetem na ścianę śmietnika że ten oparł się jedną stroną o ścianę, powiększając tym samym szczelinę w której szukałem schronienia. Widziałem jak mój prześladowca kłapał szczękami, parskając na około śliną. Wokół mnie mnie widziałem tylko ściany muru i tylko ten nędzny kontener stał przeszkodą, aby mnie ten pies nie dorwał i nie rozszarpał. Jednak z każda chwilą i z każdym nagłym zrywem bestia wdzierała się coraz głębiej i bliżej mnie... Wiedziałem, że w obecnej sytuacji byłem w pułapce, a jedyna droga ucieczki wiodła przez tego psa...
Czułem, ze tym razem nie uda mi się ocaleć jak to miało miejsce parę dni wcześniej... Odczuwałem zarazem triumf płynący od strony tego bydlaka, który wciskał się coraz głębiej i głębiej, zbliżając się cały czas do mnie... W tej chwili nie mogłem zrobić nic...

Tak więc oczekiwałem na cios kłów zacieśniających się wokół mojego ciała kończąc mój godny pożałowania żywot.
Jednak tak się nie stało...
Gdy kły bestii miały mnie już dosięgnąć, usłyszałem huk uderzenia w zadaszenie kontenera. Bestia w jednej chwili zniknęła z miejsca w którym chciała mnie dopaść. Nie wiedząc co się dzieje postanowiłem wyjrzeć z mojej kryjówki...
Zobaczyłem ogromną postać, która trzymała silnym chwytem mojego prześladowce za gardło, i wnet rzuciła nim jak szmatą o pobliską ścianę...
Usłyszałem nieprzyjemny chrzęst łamanych kości.
Psisko powolnym ruchem zsuwało się ze ściany, a jego ślepia wypełniała tylko pustka. W gasnącym już w nich życiu zdążyłem dojrzeć jedną rzecz która mnie zdumiała...

Zauważyłem zaskoczenie... jakby chciał powiedzieć: "Dlaczego...?"
To był dla mnie szok!

Już więcej się nie podniósł. Tajemniczy nieznajomy stał jeszcze przez chwilę spoglądając na zwłoki powalonego przez siebie zwierzęcia... Przepełniał mnie strachem ale to w końcu był mój wybawca i to właśnie strach przed nieznanym nie pozwalał mi się ruszyć ani o kroczek... Siedziałem wiec cicho i czekałem na reakcje "postaci".
Ta jakby nigdy nic, zaczęła powoli odchodzić w nieznanym mi kierunku.
"Stój!" nagle wyrwało mi się z myśli, "Wracaj! Nie zostawiaj mnie tu samego!". W jednej chwili zapomniałem o przerażeniu jakim napełniała mnie ta osoba, ale ponowna samotność była dla mnie o wiele gorsza.
-Miaaaaauuu- zawołałem cicho
Lecz on szedł dalej i dalej...
"O nie! Nie usłyszał Nie odchodź!"" Podjąłem więc ostatnią rozpaczliwą próbę wytężając wszystkie moje siły:
-MIAAAAAUUUUUU!!!-
Zatrzymał się nasłuchując... Ale ja nie miałem już sił na kolejny odzew, pozostawało mi tylko czekanie. On jednak się odwrócił i powolnym krokiem zaczął podchodzić do mojej kryjówki. Widziałem już jego stopy przez otwór w ściance śmietnika:
-Miau!- wydarło mi się ostatni raz w desperacji. Miałem w końcu nadzieje!
Cisza z zewnątrz....
I nagle nade mną zadaszenie podniosło się ukazując"JEGO"

Był to człowiek... Ale... Tak jakby był inny...To jego spojrzenie, pełne smutku, jakby w ogóle nie zaznał radości w życiu. Jegomość był cały podrapany, a jego twarz skryta była w mroku nocy. Bardzo mnie ciekawiło jak też on wygląda. Widać było, ze się chwile wahał, ale w końcu sięgnął ręką wgłąb śmietnika i podniósł mnie do góry:
-Hej maluchu- rzekł - Jak się tu dostałeś?
Miauknąłem żałośnie bo nic innego nie umiałem...
-No dobrze już dobrze... - zabiorę cie ze sobą bo niedługo przyjdą tu jego koledzy, a to spotkanie nie należałoby raczej do radosnych, gdyby zobaczyli co też uczyniłem z ich koleżką..- po czym spojrzał na ścierwo poległego psa.
Podniósł mnie na rękach, zarzucił na mnie jakąś szmatę i ruszył w niewiadomym kierunku. Z początku byłem tym przerażony (no jakbyście się czuli, gdybyście i wy nic nie widzieli??) ale wkrótce rytmiczne kołysanie szybko sprawiło ze stawałem się coraz bardziej senny. W pewnym sensie czułem się u niego bezpiecznie - w końcu to on ocalił mi życie. Parę minut później zatrzymał się i zabrał ze mnie materiał którym byłem przykryty. Jak mniemałem doszliśmy do jego kryjówki...

Była to stara i zapewne porzucona chata, w oknach nie paliło się żadne światło. Gdy weszliśmy do środka po moim ciele rozeszło się rozkoszne ciepło, zapewne wcześniej musiało być napalone w kominku, chociaż nie wiedziałem co to jest ogień czy kominek. mój wybawca ułożył swój płaszcz w rogu po czym położył mnie tam... Następnie podszedł do łóżka, wyciągnął spod niego jakieś pudło. (Szczerze mówiąc nigdy w życiu nie widziałem większego, ale cóż o tym może wiedzieć mały kot?) Pogrzebał w nim trochę wyraźnie czegoś szukając. wyciągał jakieś klucze, lusterko, grzebień, parę ostrych jak brzytwa sztyletów o ostrzach pofalowanych niczym u jakiejś morskiej fali. Wkrótce znalazł to tego widocznie szukał - wyciągnął małą fiolkę wypełniona czymś rzadkim i czerwonym.
"Krew??...." - "To się zaczyna robić coraz dziwniejsze..."-pomyślałem
Wypił wszystko po czym schował wszystkie przybory z powrotem do pudła. Byłem dość zdziwiony takim zachowaniem u człowieka, choć widziałem już paru z nich i nie za bardzo mi się spodobali:
-Nie bój się mój mały przyjacielu - odrzekł niby czytając w moich myślach - Nie jestem człowiekiem, ale kiedyś nim byłem. Ale nie masz powodów, aby się mnie obawiać
"Taaa, no co ty nie powiesz?"
-Mój drogi jestem wampirem- odparł
"Wampi... czym? Heeeej skąd wiedziałeś, co ja powiedziałem?"
-Jestem telepatą- odpowiedział
"Tel...e... pa...tyyyy..CZYM??''
-Telepatą... łącze się myślami z innymi istotami jeżeli tego chce i kiedy tylko chce... Żyje nocą, gdyż światło słoneczne jest dla mnie zabójcze...Uwierz mi raz przezyłem takie naświetlenie... Nic przyjemnego
"Domyślam się."
Co do mojego człowieczeństwa... cóż... nadal w pewnym sensie jestem człowiekiem, nie utraciłem moich wszystkich ludzkich cech. I tak jak ludzie, w pewnym sensie żywię też uczucia... Agresja, smutek, radość czy też nienawiść są mi dobrze znane.- zakończył ze smutkiem w głosie
Zapadło niezręczne milczenie.
-A tak na marginesie - nazywają mnie Caaro. A ciebie jak zwą? - skierował to pytanie w moją stronę.
"Jak mogę się jakkolwiek nazywać skoro jestem kotem..." pomyślałem.
-No tak, wybacz mi- rzekł ze śmiechem -
I tu się uśmiechnął pokazując dwa rzędy równych białych zębów. Dwa z nich wydawały mi się tak jakby dłuższe, ale to mogło być dobrze przywidzenie.
-Tak wiec skoro już tu jesteś maluchu to trzeba cie jakoś nazwać...Dziwnie byłoby cię nazywać cały czas "mały" czy też "kociaku"...Hmm może Harsh?-
"Kojarzy mi się z jakimś odpadem..."
-Niee, to brzmi jakoś tak patetycznie... Może Diar?-
"Naprawdę nie możesz się bardziej postarać??"- zapytałem rozbawiony
-I tu też masz racje, to jest jeszcze gorsze... Co by ci tu wymyśle...Zastanówmy się chwilkę-
I przez blisko godzinę siedział koło mnie i zastanawiał się nad nowym moim imieniem...
Moim skromnym zdaniem nie szło mu to zbyt dobrze, więc kolejne były coraz gorsze.
-No dobra... teraz to będzie ostatnia próba... potem się poddaje. Dam sobie święty spokój z wymyślaniem imion, bo to widocznie nie jest moim powołaniem-
Myślał długo i intensywnie... W końcu podniósł na mnie swój wzrok:
-Co ty na to, aby cie nazwać Lian?-zaproponował
-MIAAAUUUU- zawołałem na znak aprobaty;
"Jak do tej pory to jest najfajniejsze, a boje się, ze zaraz trafiło by mi się coś o wiele gorszego" pomyślałem już w pełni rozbawiony.
-A więc mój mały Lianie poczekaj chwile, przyniosę ci coś do jedzenia, pewnie jesteś głodny jak wilk- po czym wszedł do sąsiedniej siedziby,
wrócił po 3 minutach z pełną miską mleka (a swoją drogą ciekawe skąd on je wziął?) po czym postawił ją przede mną...
Skwapliwie skorzystałem z jego oferty, bo już mnie porządnie ściskało w dołku.
Caaro podszedł do mnie, przysiadł na piętach i przyglądał mi się z niczym nie zmąconym spokojem...
"Oceniasz mnie?" zapytałem
-Ty też jesteś nocnym stworzeniem mały- powiedział -Możesz u mnie zostać, zawsze będzie z kimś pogadać, bardzo rzadko miałem okazje z kimś dzielić mój los - Po czym podrapał mnie za uchem i odszedł do sieni zostawiając mnie sam na sam z moimi myślami....
"Dziwny jest ten człowiek... Ale jest w porządku. Strasznie mnie ciekawi co też będzie dalej"
Zza okna dobiegło mnie okropne wycie jakiegoś zbłąkanego psa, a ciarki mi przebiegły po kręgosłupie.
Wciąż miałem w pamięci tego martwego kundla leżącego pod tamtą ścianą. Brrr...
Nie chciało mi się więcej myśleć, gdyż mleko kusiło zbyt mocno. PO opróżnieniu naczynia zapadłem w głęboki sen. Tego dnia, a może raczej nocy obudziłem się dość późno, ale czułem się już znacznie lepiej. Mogłem już chodzić a nawet biegać o własnych siłach. Mój przyjaciel chodził przez chwile po sieni, po czym zajrzał za okno. Skinął na coś głową , pokazał mi dużą i okrągła tarcze księżyca, który rzucał od czasu do czasu trochę światła zza ciemnych chmur. Caaro zaczął ubierać płaszcz.
-Chodź mały...- powiedział i skinął na mnie - Wychodzimy. Czas abyś poznał moich przyjaciół -
-MIaaauuu!- miauknąłem i podbiegłem do niego. Wziął mnie za kark i wsadził sobie na ramię.
-NO to ruszajmy!- otworzył drzwi i wyszedł ze mną w ciemna i głuchą noc...

Tak też zaczęła się moja przygoda i nowe życie...
Zobaczymy co też przyniesie przyszłość


Tekst po pierwszej korekcie. Dużo błędów poprawiłem, poprawiłem stylistycznie, dodałem liczne momenty, które przyszły mi do głowy znacznie później po napisaniu tegoż prologu.
Mam nadzieje, ze przyjemnie będzie wam się czytało.
Wkrótce kolejne części przygód dwojga naszych przyjaciół
=^^= Miau!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez VampireCat dnia Pon 19:55, 26 Sty 2009, w całości zmieniany 6 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
OSA
Administrator



Dołączył: 12 Sie 2007
Posty: 422
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Europy

PostWysłany: Czw 22:42, 18 Gru 2008    Temat postu:

Ok... No, więc tak...
1) Dam to na samym początku, a niech mnie. Caaro. Nie zapytam dlaczego Caaro. Zapytam dlaczego w podpisie, już w tej chwili, dajesz znak, że Caaro padnie jak mucha. Może nie w niedługim czasie, ale zostawiasz czytającemu taką wiadomość już na samym początku, co uważam za coś irytującego, zwłaszcza, że jest to informacja wyszczególniona kolorem.
2) Literówki, przeczytaj sam, a z pewnością je znajdziesz:)
3) "Dialog" sam w sobie odrobinę sztuczny, nawet pomimo całej otoczki w stylu fantasy.
4) Cyfry radziłabym zapisywać słownie, acz to jedynie moje prywatne zdanie...<myśli> No nie wiem, ktoś inny musiałby się jeszcze na ten temat wypowiedzieć. Mnie zawsze drażniło wrzucanie cyfr do tekstu, acz nie wiem jakie są reguły w tym względzie.
5) Radziłabym urozmaicić słownictwo i nadać opisom więcej plastyki Wink

Powodzenia w dalszym pisaniu. Do momentu, w którym nie przypomina to Harry'ego Potter'a czekam na dalszą część. Smile Nawet jeśli, jako miłośniczka kotów, wolałabym żeby rozumowały inaczej niż ludzie;) Nie mniej, pomysł ciekawy, choć jak sam zauważyłeś wart dopracowania.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
VampireCat




Dołączył: 18 Gru 2008
Posty: 27
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: POmerania Ctry

PostWysłany: Sob 8:58, 20 Gru 2008    Temat postu:

Aha, dzięki z góry za ocenke ;] Postaram sie dopracować moje niedociągnięcia ;D Dialogi wyszły mi trochę sztucznie, bo akurat siedziałem w szkole wyżęty jak gąbka po ostatnim praniu mózgów i nie bardzo mi coś wychodziło ^^

Jeżeli chciałbym coś zmienić lub poprawić w tym tekście to "edytuj".... Ale jakbym chciał napisać kolejną część to w nowym poście? Tak byłoby chyba przejrzyściej ;P


(Co do podpisu to już zmieniam)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
OSA
Administrator



Dołączył: 12 Sie 2007
Posty: 422
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Europy

PostWysłany: Nie 16:25, 21 Gru 2008    Temat postu:

Tak:) W nowym poście, ale w tym temacie:) Tak będzie najlepiej:)

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Pon 13:49, 26 Sty 2009    Temat postu:

@up
Piszę z powodu naniesienia poprawek ^^
Wkrótce pierwsze rozdziały będą się znajdować na tym forum i będzie to moja pierwsza publikacja mojego dzieła ;D

Komentujcie ^^
Powrót do góry
VampireCat




Dołączył: 18 Gru 2008
Posty: 27
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: POmerania Ctry

PostWysłany: Pon 13:53, 26 Sty 2009    Temat postu:

Gość to ja, bo mi się nie chciało zalogować ^^
(Znaczy się komputer nie chciał mnie zalogować, więc nie było innego sposobu)

Sorki za spam ^^


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez VampireCat dnia Pon 14:07, 26 Sty 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
OSA
Administrator



Dołączył: 12 Sie 2007
Posty: 422
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Europy

PostWysłany: Nie 16:18, 15 Lut 2009    Temat postu:

Poprawione jest lepsze:) Jeszcze tak sugeruję tylko pomyśleć nad tymi nawiasami, ale to już zupełnie prywatna kwestia;)

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Alojzy.G.Cłopenowski




Dołączył: 24 Kwi 2010
Posty: 531
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łódź

PostWysłany: Sob 18:54, 08 Maj 2010    Temat postu:

Jedną z moich ulubionych pisarek jest Anna Rice, więc wszelkie wampiropodobne opowiadania są mile widziane. Ciekawie się zapowiada. Czekam na kolejne części.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Pisarskie podziemie Strona Główna -> Opowiadania Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group, Theme by GhostNr1