Forum Pisarskie podziemie Strona Główna
Zaloguj Rejestracja Profil Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości FAQ Szukaj Użytkownicy Grupy
Fortuna kołem się toczy

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Pisarskie podziemie Strona Główna -> Opowiadania
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
pucobarca




Dołączył: 08 Kwi 2012
Posty: 1
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 20:08, 08 Kwi 2012    Temat postu: Fortuna kołem się toczy

WSTĘP

James Cather był zwykłym, szarym człowieczkiem, wiodącym spokojne życie na obrzeżach Manchesteru. Pracował jako listonosz. Szczerze nienawidził tej roboty i za każdym razem, gdy wstawał rano przeklinał swój los.
Mężczyzna nie miał żony ani dzieci. Miał krótko przystrzyżone blond włosy, mierzył nieco ponad 180 centymetrów, był raczej chudy i sprawiał wrażenie wiecznie niezadowolonego. W przeszłości marzył o zostaniu wielkim sportowcem, którego nazwisko byłoby znane na całym świecie. Niestety, w wieku 17 lat zderzył się z okrutną rzeczywistością. W nieszczęśliwym wypadku samochodowym doznał poważnych obrażeń. Zdarzyło się to dokładnie 17.05.1984r.


17.05.1984r

Była deszczowa noc. Młody James wracał właśnie z imprezy wraz ze swoim najbliższym przyjacielem- Nigelem, który niecałe 3 tygodnie temu zdał test na prawo jazdy. W samochodzie unosił się dym, muzyka dudniła na cały regulator, pod nogami Cathera walały się puszki po piwie. James miał kwaśną minę, niepodobało mu się to, w jakim stanie jest jego kolega, który po zabawie był wyraźnie nietrzeźwy. 17-latek obawiał się najgorszego. On sam stronił od alkoholu. Marzył o karierze sportowca, toteż wpadnięcie w imprezowy tryb życia mogło poważnie zaszkodzić jego planom.
Na liczniku samochodu utrzymywała się stała prędkość, lecz gdy chłopcy wyjechali na autostradę, Nigel z okrzykiem radości dodał gazu. Warkot silnika zagłuszał okrzyki Jamesa, który usiłował zmusić kolegę do zwolnienia. Całe starania Cathera poszły na nic. Jego przyjaciel ignorował jego prośby i przyspieszył jeszcze bardziej.
Nagle, zza zakrętu wyłoniła się biała furgonetka. Nigel nie zdążył wyhamować i z prędkością 100 km/h uderzył w bok samochodu. James był w ciężkim szoku. Uderzył głową w przednią szybę i zawył boleśnie. Jego noga ułożona była w nienaturalny sposób, przyprawiając go o dreszcze. Spojrzał w bok - jego koledze nic się nie stało. Siedział z wybałuszonymi oczami z papierosem w ustach. W jego spojrzeniu malował się strach.
To była ostatnia rzecz jaką James zapamiętał z wypadku. Zrobiło mu się ciemno przed uczami, a zaraz później opadł bezsilnie na fotel.

17 lat później

Budzik zawył budząc mężczyznę. Cather zaklął siarczyście, przetarł oczy i zebrał się z łóżka. Wyjrzał przez okno. Na dworze było szarawo, kropił lekki deszczyk. Na zegarku widniała godzina :6.05. Oznaczało to, że James ma jakieś 20 minut, by dostać się do poczty. Pospiesznie zjadł śniadanie, które składało się z czerstwej kromki chleba z dżemem i wyszedł przed dom. Wskoczył do auta, włożył kluczyki do stacyjki i powolnie rusyzł z podjazdu.
-Znów się spóźniłeś!- wydarła się przełożona Cathera.
"Jak ja jej nienawidzę! Te stare babsko znowu panikuje z byle powodu. Przecież to raptem sześć minut!"- pomyślał James.
-Bardzo przepraszam, to się więcej nie powtórzy.- bąknął.
-Jasne! Za każdym razem tak mówisz! Utnę ci to z pensji, przekonasz się! Może w końcu nauczysz się patrzeć na zegarek.
Na stole leżała sterta listów i paczek, przeznaczonych do rozdania przez Jamesa Cathera. Spakował je do torby i wyszedł trzaskając drzwiami. Mężczyzna wziął kilka listów z góry i odczytał adresy odbiorców. Na jednym z nich widniał napis:
"Nigel Cathermole, Manchester, ul. Derbowa"
Serce Jamesa zabiło szybciej, gdy to przeczytał.
"Czy to możliwe, że to on?"
Możliwe... przecież jego odsiadka kończyła się właśnie w tym roku... Pot ściekał po policzkach Cathera. Nie widzał go od pamiętnego wypadku. Toż to 17 lat! Bał się tego spotkania. Nogi zrobiły mu się jak z waty.
Po paru minutach mężczyzna przezwyciężył swoje emocję i ruszył w kierunku mieszkania dawnego przyjaciela. Jego ręcę drżały. Z trudnością utrzymywał kierownicę, jechał bardzo nerwowo i niebezpiecznie. Wkrótce wjechał na ul. Derbową. Zatrzymał się przed starą klitką z tabliczką : Nigel Cathermole.
James zacisnął pięści i wspiął się po schodkach do klatki schodowej. Zadzwonił do drzwi, a po chwili wytoczył się z nich gruby mężczyzna w samych bokserkach i butelką piwa w ręce.
-No naresz- urwał nagle zdanie, zdając sobie sprawę kogo ma przed oczyma. Zrobił krok w przód z zamiarem uściskania dawnego przyjaciela, lecz James z furią się na niego rzucił. Odepchnął Nigela w tył i zadał cios w potylicę.
-Ty durniu! Dlaczego mi to zrobiłeś?!- wykrzyknął Cather. W jego oczach pojawiły się łzy. Wszystko znów na niego spadło, sceny z wypadku pojawiły się w głowie.- Wszystko mi zepsułeś! Całe życie!
Lecz Cathermole nie odpowiadał, leżał bezczynnie w przejściu. James wyjął komórkę i nerwowo wykręcił numer na pogotwie. Gdy zakończył rozmowę, szybko podbiegł do samochodu i odjechał z miejsca wypadku. Cather zdawał sobie sprawę z tego, że wpakował się w niemałe kłopoty. Przeklnął swój los i wziął głęboki oddech.




"Bar pod Krzywym Zgryzem"


Po jakimś kwadransie jazdy, James zatrzymał wóz pod barem, który sprawiał wrażenie jakby miał zaraz runąć. Mężczyzna nigdy nie lubił tego miejsca, zawsze uważał, że jest to miejsce dla szemranych typów, opryszków i przeróżnych złodziejaszków. Ten dzień był jednak inny niż cała reszta- jeszcze kilka dni temu Cather wiódł spokojne, nudne i szarawe życie, a dziś jego serce przepełniął lęk przed odkryciem, że to właśnie on wyrządził krzywdę Cathermolowi. Bał się, że policja znajdzie jakiekolwiek ślady zbrodni, które doprowadzą ich do jego osoby.
James pchnął lekko krokiem wszedł do knajpy. Od momentu przekroczenia progu, w jego nozdrza wbił się zapach zgnilizny. Większość stolików była wolna, toteż wolnym krokiem podszedł do lady, zamówił kieliszek najlepszej whisky i udał się do stolika w kącie. Barman, a zarazem właściciel baru był przysadzistym mężczyzną ze śmiesznym wąsem. Co chwilę spoglądał ukradkiem na nowego przybysza.
Po paru kolejkach, Cather czuł lekki ból głowy. Przed oczami majaczyły mu obrazy przeszłości- jego pierwsze zwycięstwo na regionalnych zawodach, zakończenie szkoły i wreszcie, rzecz którą z pewnością zapamięta do końca życia- jego wypadek samochodowy. W tle leciała muzyka jego ulubionej kapeli -"John and The Tropical Island". Gdy zabrzmiał refren, James podjał próbę śpiewu. To, co wydawało się jemu samemu wspaniałym wokalem, w rzeczywistości było niezrozumiałym bełkotem. Z baru wychodziło coraz więcej ludzi, zbliżał się bowiem świt. Mimo to, mężczyzna nadal siedział w kąciku i zamawiał kolejne kieliszki jego ulubionej whisky. Niebawem, poczuł jak jego głowa uderza w stół, jego mięśnie wiotczeją, a on sam popada w głęboki sen...


"Niemiłe przebudzenie"


James'a obudził głośny ryk jazzowej muzyki. Główną partię stanowił saksofon, ale mężczyzna nie był w stanie tego odnotować. Jego głowę przepełniał ból, miał wory pod oczami i fatalnie się czuł. Ostatnią rzeczą jaką pamiętał, to zaparkowanie samochodu przed barem. Spojrzał na stół- na nim piętrzyły się kieliszki, butelki i rozlana whisky. Ponadto, na środku chwiejnego stolika leżał rachunek opiewający na 250 dolarów.
"O mój boże!"- pomyślał sobie w duchu James. Przecież to więcej niż jego miesięczna pensja!
Cather podniósł wzrok na ladę przy półkach z alkoholem. Nikogo tam nie było, więc mężczyzna pomyślał o ucieczce. Wsunął dłoń do kieszeni z zamiarem wyciągnięcia komórki, ale, o zgrozo, żadnej komórki tam nie było. Mężczyzna sprawdził również drugą kieszeń, ale i tam ani portfelu, ani telefonu nie znalazł. Zrobiło mu się czarno przed oczami. Jego życie właśnie legło w gruzach. Bez pieniędzy, bez telefonu, ze strachem odkrycia sprawy zbrodni wyrządzonej dawnemu przyjacielowi.
James ocknął się dopiero po dłuższej chwili. Uderzył się wierzchem dłoni w policzek, pobudzając własny organizm do życia. Jeszcze jeden rzut oka wystarczył, by podjąć próbę wydostania się z baru. Cather zerwał się z krzesła i z impetem uderzył barkiem w drzwi. Nie było to najsubtelniejsze wyjście z sytuacji, ale mężczyźnie na tym nie zależało. Jedyne, co liczyło się w tym momencie to bezpieczne dostanie się do mieszkania. Gdy zobaczył stan swojego samochodu, w jego oczach pojawiły się łzy. W aucie wybite były szyby, tablica rejestracyjna leżała dobre parę metrów dalej, a oponom brakowało powietrza.
James Cather wyładował swoją złość na starym murze. Z całej siły uderzył w niego pięścią, a następnie go kopnął. Wynik był taki, że mur stał jak stał, a mężczyzna syczał z bólu.



"Być bohaterem"



James oparł się plecami o pokryty grafitti mur. Mężczyzna bardzo wahał się nad zgłoszeniem aktu wandalizmu na policję. Bał się, że może niepotrzebnie zwrócić na siebie uwagę i samemu podłożyć się policji. Ale z drugiej strony... samochód był jedną z niewielu rzeczy, które mu pozostały, bez niego wyleją go z pracy a on zostanie na lodzie i będzie doglądał końca swojego marnego życia.
W końcu Cather podjął decyzję zgłoszenia sprawy na policję. Powoli wstał i ruszył nerwowym krokiem ku budce telefonicznej. Mężczyzna sięgnął po czerwoną słuchawkę, wystukał numer i pospiesznie przedstawił sprawę. Policja zobowiązała się do sumiennego rozpatrzenia problemu i starania się złapać przestępców z całych swoich sił.
"Akurat"- prychnął James i poszedł na przystanek metra.
Na stacji kręciło się mnóstwo ludzi. Cather wyciągnął papierosa i mocno się zaciągnął. Wypuścił dym z ust i zauważywszy metro właściwej lini wszedł do środka. Jazda trwała zaledwie kilkanaście minut, niebawem był już u bramy swojej dzielnicy. Gdy popchnął drzwi ujrzał bardzo nieprzyjemną scenę. Przy jednym z garaży, jakiś facet w kominiarce obrabiał na oko 30- letnią kobietę. Mężczyzna wyrwał z rąk kobiety torebkę i wyrzucił całą zawartość na ziemię. Schylił się po portfel, co wykorzystał Cather. Niepostrzeżenie przybliżył się do napastnika i sprawnym ciosem w tył głowy pozbawił opryszka przytomności.
"No! Przydały się te kursy karate w liceum"- pomyślał James i zaraz doskoczył do kobiety.
-Nic Pani nie jest? Wszystko w porządku?- zapytał.
-Tak...tak, dziękuję! Uratował mi Pan życie. Jak mogę się odwdzięczyć?
-Może da się Pani zaprosić na kawę? Dziś wieczorem w "Kafeterii".
-Oczywiście! Z wielką przyjemnością.- blondynka uśmiechnęła się i podała James'owi numer telefonu.- zadżwoń dzisiaj.
-Jasne.



"Testament"



James'a obudziła w środku rytmiczna melodyjka, która obwieszczała, że ktoś wpadł na idiotyczny pomysł wydzwaniania o trzeciej nad ranem. Cather miał lekki ból głowy, na randce z Caroline wypił trochę za dużo.
-Halo?- powiedział zaspanym głosem Cather.
-Witam, tu Rat Clamon.- przedstawił się mężczyzna.- jestem notariuszem Pańskiego wuja, Tomasa Floy'a. Bardzo mi przykro, ale niestety Tomas odszedł od nas trzy dni temu....
-Chryste... co się stało?- łzy zaczęły spływać po policzkach wstrząśniętego mężczyzny.
-Niestety, Pański wuj miał zawał. Nie udało się go uratować, pogotowie przybyło za późno... Chciałbym prosić o spotkanie w sprawie testamentu.
-Tak oczywiście...
-Proszę o pojawienie się dzisiaj o godzinie 17:00 w moim biurze przy Urzędzie Gminy. Proszę przyjąć moje szczere kondolencje.
James zakończył rozmowę. Do końca nocy nie zasnął, patrzył tylko pustym spojrzeniem w ściany. Kiedy zbliżała się umówiona godzina, Cather ubrał się w swoje najlepsze ubrania i pojechał do biura Rata Clamona. Parę minut przed siedemnastą, James stał pod drzwiami i próbował zebrać myśli. Niebawem wszedł do środka i przywitał się z notariuszem.
-Proszę usiąść.- Rat skinieniem ręki wskazał na skórzany fotel.- Proszę przygotować się na mały szok. Okazało się, że Pański wuj dorobił się wielkiego majątku, a Panu zapisał... milion dolarów!
"Milion...milion dolarów?"- niedowierzał James.-"Jak to możliwe? Przecież on zawsze żył skromnie..."
-Mam również zapisaną krótką notatkę Tomasa.

"Witaj James! Chciałbym żebyś wiedział, że zawsze trzymałem
za Ciebie kciuki. Mam nadzieję, że te pieniądze pozwolą Ci żyć lepiej i łatwiej.

Twój Tomas

James dowiedział się już wszystkiego czego chciał się dowiedzieć, więc pożegnał się z Clamonem i wyszedł na świeże powietrze. Wziął głęboki oddech i usiadł na zielonej parkowej ławeczce. Po jego skroniach lał się pot, koszulka zdawała się wporst przykleić do jego torsu. Drżały mu ręcę a noga podrygywała w rytmicznym tempie. Cather wiedział, że ten milion będzie kluczowy dla całego jego życia.




"Szalony pomysł"



Cather spacerował po zielonym parku i rozmyślał. Wkrótce wpadł na niezwykle szalony pomysł, który mógłby zamienić jego życie w prawdziwy raj. Tylko... istotnie był szalony. Otóż mężczyzna wpadł na pomysł, aby zabrać ze sobą Caroline i wyjechać na stałe zagranicę. Uciekł by wtedy od swoich problemów, wiódłby spokojnie życie ze swoją ukochaną. James wyraźnie się rozmarzył. Tak! To jest to! Cather w tej właśnie chwili zdał sobie sprawę, że musi chwycić się tej szansy. Pozostaje jeszcze kwestia przedstawienia propozycji Caroline.
James umówił się z nią w kawiarni. Zamówił dwa największe desery i najlepszą kawę.
-Wiesz co, Caroline?- zaczął nieco nieśmiało- na moje konto przybyło nieco pieniędzy i...- James trochę się speszył. Serce biło mu coraz szybciej.
-Tak? Mów śmiało.- Caroline zachęciła go uśmiechem do dalszego mówienia.
-No wiesz, przyszedł mi do głowy pomysł, że moglibyśmy gdzieś razem wyjechać... gdzieś daleko stąd, wstąpić na nową ścieżkę życia. Co ty na to?
Caroline przygryzła wargę. Wbiła łyżeczkę w czekoladową kulkę lodów i powiedziała:
-Jesteś pewny, że chciałbyś spędzić ze mną resztę życia? Zostawić to wszystko i polecieć do zupełnie nowe miejsca?
-Właśnie tak...
-W takim razie ja już się pakuję!- Caroline uśmiechnęła się szeroko i przytuliła Cathera.
James'owi spadł kamień z serca. Już dzisiaj wieczorem bookował lot do słonecznej Hiszpanii. "Taaaaak... Hiszpania! To jest to czego pragnę!"- pomyślał James.




"Wśród chmur"


Lot mijał bardzo spokojnie. Para zajadała się tropikalnymi przysmakami i popijała najdroższe wino. James czuł, że ucieka od całej tej chmary nieszczęść, które spotkały go w ostatnim czasie. Przez głowe przesunęły mu się ostatnie zdarzenia. Najpierw bójka ze starym przyjacielem, noc spędzona przy whisky, kradzież samochodu, poznanie Caroline i wreszcie spotkanie z notariuszem.
Pieniądze wuja okazały się przepustką do lepszego świata. Były czymś, co pozwalało James'owi mieć nadzieję na lepsze życie. Mężczyzna spojrzał przez okno, gdzie malowały się cudowne widoki. Leciał samolotem pierwszy raz w życiu, pochodził z biednej rodziny i nigdy nie miał okazji przeżyć takiej podróży. Cather upił łyk białego wina i wtulił się w delikatne ramiona Caroline.



KONIEC


Mam nadzieję, że chociaż jednej osobie chciało się to przeczytać Wink









Razz Razz


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Pisarskie podziemie Strona Główna -> Opowiadania Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group, Theme by GhostNr1