Forum Pisarskie podziemie Strona Główna
Zaloguj Rejestracja Profil Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości FAQ Szukaj Użytkownicy Grupy
Pamiętnik Samobójcy
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Pisarskie podziemie Strona Główna -> Inne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
memento
Administrator



Dołączył: 28 Wrz 2006
Posty: 2086
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ja mam wiedzieć

PostWysłany: Czw 21:11, 22 Lut 2007    Temat postu: Pamiętnik Samobójcy

22 luty 2007r.

Mój pierwszy wpis w pamiętniku. Właściwie to mój pierwszy pamiętnik. Zakładam go bo Chudy tak chciał. Nigdy nie udało mi się tego zrobić za jego życia, więc zrobię to teraz. To już tydzień odkąd popełnił samobójstwo, a ja dalej nie przyzwyczaiłem się, że jego po prostu nie ma, chyba nigdy się nie przyzwyczaję. Chudy umierał wolno, chyba nie o to mu chodziło. Zjadł z 50 tabletek niewiadomego pochodzenia i po paru godzinach było już po wszystkim. Był człowiekiem wygranym na starcie, kasa, rodzina, a mimo to przegrał. Gdyby jeszcze przegrał w jakimś dobrym stylu, takie niby pokolenie nic, ale Chudy przegrał tak po prostu, jak się przegrywa partyjkę pokera. Czasami wieczorami żalił mi się, że życie jest niesprawiedliwe, co najdziwniejsze nie dla niego, lecz dla tych co nie mają tyle pieniędzy. Chudy oddałby im wszystko, niestety tylko w marzeniach, a tak naprawdę ćpał dniami i nocami żeby tylko poczuć się lepiej. Kiedy byliśmy mali wszystko było inne, Chudy nawet nie wiedział jakim jest szczęściarzem, wszyscy byli równi, no może poza dziewczynami. Może teraz trochę o mnie. Wstałem umyłem się, poszedłem do szkoły i wróciłem jak każdego dnia i to chyba wszystko. Gdyby nie Chudy ten pamiętnik by nie powstał, no bo o czym mam pisać? Jestem zwyczajny w pełnym tego słowa znaczeniu, już lepiej pisać o moim chomiku. Wydaje mi się, że ma więcej jedzenia w ustach niż zjadł przez całe życie, być może z tym jedzeniem w ustach umrze. Lubię muzykę jak wszyscy, lubię też udawać świra jak wszyscy. Nie lubię śmiać się i rozmawiać, ale robię to jak wszyscy. Tylko czy wszyscy to lubią?

23 luty 2007r.

„Coś nie tak? Czujesz, że coś przeszkadza? Nie musisz drapać. Wystarczy ORBIT PROFESSIONAL WHITE.” A może ja lubię drapać, a jak nic mi nie przeszkadza to co? Pewnie nie mogę zjeść gumy, ale z drugiej strony po przeżuciu takiej gumy ma się zęby „białe i mocne jak u bobra”. Bóbr nie ma białych zębów, żółtych też nie. Zęby bobra są… pomarańczowe. Dziwny ten drugi wpis, chyba wysunąłem na pierwszy plan to co najważniejsze w moim życiu czyli rozkładanie na czynniki pierwsze reklam telewizyjnych.
Dzisiaj trochę myślałem i doszedłem do wniosku, że przydałoby się przywitać z moim zeszycikiem. Ciężko powiedzieć ile mam lat, rodzice twierdzą, że 17 i tej wersji będę się trzymał. Moja koleżanka np. również oficjalnie ma 17 lat ale ciężko dostrzec jej twarz spod makijażu więc może oszukiwać. Z fałszem i oszustami trzeba walczyć. Ogólnie ostatnio jest moda na różne walki: z narkotykami, z agresją, z nietolerancją. Nie powinniśmy tolerować nietolerancji. Powinniśmy zamykać faszystów, rasistów itp. w więzieniach i niech w kamieniołomach pracują. Może sami powinniśmy się zamknąć w więzieniu, a czy tak właśnie nie robimy? Co za różnica, z której strony jest kłódka, skoro kraty są te same. Wracając do mnie, odkryłem, że nie jestem taki w stu procentach przeciętny, mianowicie potrafię grać na gitarze. Nawet w zespole gram, tylko wokalisty nie mamy, ale jak już się znajdzie to będzie zapewne najlepszym wokalistą w okolicy. Tak twierdzi Martin a on zna się na ludziach.
Miałem pisać dla Chudego, więc na końcu będą jego słowa wypowiedziane przed śmiercią, chyba nie zdawał sobie nawet sprawy, jak mądre były to słowa, wypowiedział swoje ulubione zdanie: „Nie pierwszy i nie ostatni raz”.

24 luty 2007r.

Dzisiaj miałem bardzo męczący dzień. Do południa siedziałem sam w domu, a po południu przyszła Eliza. Wbrew pozorom siedzenie samemu w domu jest bardzo męczące, przynajmniej dla mnie. Gdy już wszelkie rozrywki stają się beznadziejnie nudne, zaczynam się zastanawiać, ile razy kogoś skrzywdziłem, czy czegoś w życiu nie powinienem zmienić, lub czy inni mnie lubią, a to udręka. Na szczęście wyratowała mnie Eliza, która przyszła na kawę. Mimo iż przyszła na kawę piliśmy jak zawsze herbatę bo oboje ją lubimy. Eliza była tego dnia smutna, ona zawsze jest smutna, czasami jest smutno zdziwiona lub nawet smutno radosna, ale jednak smutna. Mam wrażenie, że gdyby przypomnieć jej, że jest smutna w momencie uśmiechu miałaby wyrzuty sumienia. Z Elizą znamy się od podstawówki i bardzo ją lubię, należy do osób, które są wiecznie potrzebujące i wymagają opieki, a każdy lubi się kimś opiekować. Jeszcze te podziękowania z łzami w oku za każdą przysługę, aż chce się być uczynnym. Między nami istnieje taki rodzaj przyjaźni, że gdy w pokoju zalegnie cisza to może ona trwać wieczność a nikt się nie przejmuje i nie zastanawia co by tu powiedzieć.
Rozmawialiśmy o wojnie w Iraku, Elizy brat pracuje tam dla jakiejś firmy budowlanej. Kogo nie spytać dlaczego Amerykanie napadli na Irak, odpowiada „Dla ropy oczywiście, tylko opinia publiczna została zmanipulowana”. Tak jakby widzieli żołnierzy amerykańskich z dużymi kanistrami ropy. A może tak po prostu prezydent USA stwierdził, że o jednego dyktatora za dużo na świecie? Tylko czy wtedy mógłby rozpętać to piekło i zabić tylu Irakijczyków? Według „opinii publicznej” tak, więc szukają jakiegoś innego powodu np. chęć posiadania złóż ropy naftowej. Irakijscy zamachowcy są dla mnie pseudoterrorystami, bo niby sieją terror, tylko czy aby na pewno w USA?

25 luty 2007r.

Miłość jest ślepa, owszem, nie dostrzega tego co w środku. Niektórzy mówią „Ja nie patrzę na wygląd, nie interesują mnie te wymalowane panny”. Tyle, że one nie są ładne tylko żałosne jak dla mnie, nic więc dziwnego, że się nikomu nie podobają. Martin, gitarzysta i jednocześnie „szef” naszego zespołu twierdzi, że skoro miłość jest ślepa musi mieć dużo szans na trafienie. Dzisiaj graliśmy trochę u Stacha w garażu i Martin przyszedł z nową dziewczyną, była inna niż wszystkie do tej pory, paradoksalnie każda kolejna jest inna od pozostałych. Brunetka, skąpo ubrana, ale nie wyzywająco, przynajmniej nie dla mnie, jeśli ktoś przechadza się po Krakowie to wie co znaczy wyzywający ubiór. Jednym słowem miła, młoda dziewczyna. „Miła”, zauważyłem, że w odniesieniu do niektórych dziewczyn można użyć tego słowa przed jakąkolwiek rozmową. W ogóle na większość osób wystarczy spojrzeć i wie się praktycznie wszystko o jej charakterze, można się okłamywać, że tak nie jest, tylko po co? Oprócz Martina, mnie i Stacha gra z nami jeszcze basista, ma na imię Jacek, a wołamy na niego Tomek. To głupie, ale zbliża ludzi, bo dla stu tysięcy ludzi to Jacek, dla naszej paczki to Tomek. Martin robił dzisiaj to co zawsze tylko z jakby większym entuzjazmem, jeżeli do krzyczenia na innych i machania rękami potrzebny jest entuzjazm. Zapomniałem napisać jaką muzykę gramy, jest to alternatywny rock. Czemu alternatywny? Przyznam szczerze gramy kiepskawo, nasza muzyka nie brzmi jak rock, raczej jak nieudana próba, ale gdy ktoś słyszy alternatywny rock to ma nadzieję usłyszeć coś innego, nieprzeciętnego, tak też się dzieje. Gdy przyszedłem do domu, byłem wyczerpany, bardziej psychicznie niż fizycznie. Próby zawsze wyglądają tak samo, na początku nam się nie udaje, później wszystko jest spoko, a na końcu klapa i zostaje taki niesmak w ustach, który znika dopiero na drugi dzień rano.

26 luty 2007r.

Kolejny poniedziałek, aż człowiekowi odechciewa się żyć. Teraz będzie trochę o moim liceum, otóż w moim liceum przemoc nie istnieje, przynajmniej według dyrektorki. Tak naprawdę czasami mam ochotę wyrwać komuś głowę i rzucić jak najdalej. A co jeśli pewnego dnia oszalałbym i to zrobił? Myślę, że po paru rzutach mógłbym pojechać na Olimpiadę. Właściwie w naszym liceum agresja i przemoc nie mają prawa bytu, bo chodzą do niego same głęboko wierzące osoby, oprócz mnie ma się rozumieć. Dla większości moich znajomych również jestem wzorowym katolikiem, a tak naprawdę zastanawiam się. Są różne religie, ale żadna nie jest dostatecznie dobra dla mnie. Buddyzm jest chyba najlepszy, tylko bez uwzględnienia reinkarnacji, bo gdybym w nią zaczął mocno wierzyć to położyłbym się na drodze i czekał aż zamienię się w kotka albo stokrotkę. Po powrocie do domu zjadłem szybko obiad i co? Czas zrobić to co każdego dnia, włączyć komputer i wpatrywać się w ten świecący kolorkami ekran izolujący od reszty świata, która mnie nie rozumie. Po prostu nie mam ochoty na jakąś rozmowę, właściwie to nigdy nie mam na nią ochoty. Z moją mamą nie da się rozmawiać, a z ojcem nie ma o czym. Oni są od stawiania zakazów, nakazów, ewentualnie mogą sobie wymyślić jakiś bzdurny system nagród i kar, który w wieku 15 lat najczęściej zostaje w marzeniach o wspaniałym synu. Tak w ogóle jak na jedynaka przystało to jestem strasznym egoistą, nie wiem czemu nawet, ale słyszę to cały czas od rodziców. „Zero wdzięczności po prostu.” Nie robię tego i tamtego, przecież uczę się nawet nieźle, chodzę do ich kościoła, sprzątam choć mi się zazwyczaj nie chce, a im przeszkadza parę plakatów na ścianie i dźwięki gitary. „Wszyscy są normalni, tylko nie On”

27 luty 2007r.

Spać mi się chce… Właściwie spałem przed chwilą, ale im więcej śpię tym bardziej mi się chce spać. Właściwie po co ludzie śpią? Może źle to ująłem sen sam w sobie jest fajny, ale myśl o drzemce nie dająca spokoju przez cały dzień już taka nie jest. Sen to wyrażanie dwuznaczne, a ja właściwie chciałbym napisać coś o tym drugim znaczeniu. W dzieciństwie miałem masę koszmarów i bałem się spać, ale jeszcze bardziej bałem się siedzieć przy świeczce bo gdzie nie spojrzeć ciemno, szczerze mówiąc nadal się boję ale już mniej. W każdym razie koszmary zamieniły się w zwykłe sny jeśli takie w ogóle istnieją. Wczorajszej nocy miałem śmieszny sen, byłem rycerzem i walczyłem na wojnie, niby mało śmieszne gdyby nie ta krowa zamiast konia. Bitwa była zacięta, właściwie byłem tylko ja i jakiś inny rycerz, ale w głowie tkwiło mi wciąż , że to bitwa ogromnej wojny więc tak musiało być. W każdym razie oddzielał nas mur, taki dość mały, ale my zamiast go obejść (stwierdziłem, że to niewykonalne) rzucaliśmy do siebie granatami. Obudziłem się, gdy… właśnie! Powinien mnie zabić jakiś granat albo drugiego rycerza, może by się księżniczka trafiła a tu ten przeklęty budzik przypominający człowiekowi, że jest tylko portfelem firm produkujących żywność i artykuły codziennego użytku. Eliza zinterpretowała świetnie mój sen, stwierdziła, że walczę z własnym ego, ale nie chcę się do tego przyznać, więc wymyśliłem sobie ten mur. Jestem rycerzem bo mam wysokie mniemanie o sobie, krowa symbolizowała popęd seksualny(?), a te granaty agresję jaka we mnie drzemie. Mało co zrozumiałem, ale fajnie brzmiało w całości. Chudy miał lepsze interpretacje, jego ulubione to: „Idziemy na piwo?” albo „Daj ognia” i człowiek przynajmniej łapał jakiś kontakt z rzeczywistością, a tak mam pełną głowę rozmyślań.

28 luty 2007r.

Dzisiaj tak jakoś smutno było, od rana. Właściwie jak teraz o tym myślę to zawsze dni są z góry przesądzone, można się spierać ale to nie ma sensu, los jest bezlitosny. Chodzi o to, że dzisiaj wszystko szło nie tak jak powinno. Na dobry początek w autobusie dowiedziałem się, że mój kolega jest na detoksie w szpitalu. Miał już nie ćpać odkąd Chudy się zabił, ale widocznie zmienił zdanie, zawiodłem się na nim. Właściwie po dłuższym namyślę stwierdzam, że zawiodłem się na sobie, bo czy spytałem mojego kolegę czy mogę pokładać w nim nadzieję, albo czy mogę mu zaufać? Nie, i w tym sęk, że nikt nie pyta czy może pokładać w nas nadzieję, ufność itd. A jak przychodzi co do czego to mówią „zawiodłem się na tobie”. Jeszcze z takim wyrzutem, jakby to było celowe działanie mające na celu przerwanie przyjaźni lub znajomości, dlatego ja twierdzę, że zawiodłem się na sobie. Mniejsza z tym, większość moich chorych teorii nigdy nie ujrzy światła dziennego, najbardziej bezsensowna to chyba ta o życiu jako grze komputerowej. Chodzi o to, że w tej koncepcji (jednej z wielu, które wymyśliłem) człowiek ma zaplanowany scenariusz działania, może wybierać ale z góry są ustalone odpowiedzi, jeśli jakaś opcja nie istnieje to nie możemy jej wybrać, podświadomie ją ignorujemy. Ten system daje nam tzw. Sztuczną wolną wolę, bo możemy wybierać, ale w pewnym obrębie przez co jesteśmy mocno ograniczeni i tak naprawdę nie mamy żadnego wyboru. Przeciwna wersja świata, którą stworzyłem nazywa się „jestem Bogiem”. W niej natomiast każda decyzja innych zależy od naszej, wszystko jest niby realne, ale możemy to zmieniać podświadomością, nawet uczucia i myśli innych, wtedy też tworzy się masę światów równoległych. Obie teorie są równie bzdurne i śmieszne, ale za myśli nikt nie każe na razie. Wracając do pechowego dnia, wybiłem sobie na wf-ie zęba, dostałem dwie jedynki z geografii, a gdy chciałem odstresować się w domu i pograć na gitarze to pękła struna, w tym samym momencie co ja.

1 marzec 2007r.

Do teflonu nic się nie przykleja. To w jaki sposób przykleili go do patelni? Nieważne, a właściwie ważne, ale nie dla normalnych ludzi takich jak ja. Mamy masę innych problemów np.. głód na świecie, choroby, bezrobocie, wojny, efekt cieplarniany. Można by długo wymieniać, ale ludzie zamiast szukać sposobów, zajmują się odkrywaniem coraz to nowych przyczyn, bo eliminując przyczyny eliminuje się skutki. Moim zdaniem to droga do tyłu, a my powinniśmy iść do przodu, z duchem postępu, nie zapominając przy tym o ekologii i prawie międzynarodowym. To wszystko staje się w końcu tak trudne, że żaden problem nie zostaje rozwiązany. Zresztą weźmy taki głód, załóżmy, że Europa oddaje połowę zapasów żywności Afryce, tak po prostu z dobrej woli. Wtedy płacilibyśmy dwa razy więcej za jedzenie, a może trzy albo nawet cztery razy więcej. Dlatego ratowanie świata jest nieopłacalne i nikt nie przejmuje się, że świat jest wspólny. Za bezcen wycinamy lasy tropikalne, ale nie dajemy nic w zamian, może trochę dymu i spalin. Jestem idealistą, marzę o świecie idealnym. Wiecie czym się różni idealista od perfekcjonisty? Perfekcjonista nie robi rzeczy, których nie robi idealnie, idealista natomiast chce żyć w świecie, w którym wszystko jest perfekcyjne. Taki ja np. taka kropka w statystykach. Dzisiaj dowiedziałem się, że ktoś w mojej klasie należy do sekty, jeszcze nie wiem kto ale się dowiem. Odkryłem to w prosty sposób, według statystyki jest jeden sekciarz na 30 młodych osób, więc w naszej klasie musi być chociaż jeden bo liczy ona 32 osoby. Może to ja? Może to Ja.

2 marzec 2007r.

Piątek, dzień, w którym wszyscy zmęczeni pracą i szkołą wracają na weekend do swoich domostw. To jeden z lepszych dni, człowieka napędza taka myśl, „niedługo trzy dni wolnego”, sobota i niedziela mimo, iż całe wolne są już jakieś takie gorsze… przybliżające do poniedziałku. Najgorsze są niedzielne wieczory… wtedy staje się taki przygnębiony. Dzisiaj wieczorem oglądałem z rodzicami komedię, czasami wydaje mi się, że gdyby nie Ja nie wiedzieli by, w których momentach się śmiać. Śmiejąc się dawałem im swoistego rodzaju sygnał, że to jest śmieszne. Myślę, że np. księża katoliccy dają takie znaki parafianom odnośnie tego co jest dobre, co wypada robić a co nie żeby zostać zbawionym. Ludziom już dawno przestało zależeć na tym by postępować słusznie i nie krzywdzić innym, teraz liczy się zbawienie i zasady katolickie. Czy Bóg kłamie? Powoli staje się to nieważne, schodzi na drugi plan, bo w sumie co za różnica kto jest dobry a kto zły, skoro wiadomo kto jest silniejszy. Poza tym Bóg jest dobry, bo… bo tak! Koniec dyskusji, a wszelkie argumenty spływają po nich jak po kaczce. W ogóle kto pisał te wszystkie święte teksty i kto ustalał, które są na tyle święte, żeby wejść w skład Biblii, ludzie, ludzie, ludzie tacy sami jak my. Według tych samych ludzi tamci ludzie byli natchnieni przez Ducha Św. i na tym koło się zamyka. Trójca Święta to jeden z najlepszych pomysłów duchownych… Bóg w trzech osobach, a Chrystus na krzyżu drze się „Ojcze czemuś mi to uczynił”, ale jeśli ktoś twierdzi inaczej to pewnie dąży do schizmy, albo jest sekciarzem, tak wszędzie pełno sekciarzy…
Kto ustala Co jest sektą a co ruchem religijnym? Odpowiedź nasuwa się sama, ktoś potrafi zdobyć władzę, ktoś również potrafi ją utrzymać. Czasy się zmieniają, sposoby również.

3 marzec 2007r.

Miałem napisać dziś coś mądrego, żebym kiedyś mógł przeczytać i pomyśleć, że nie byłem aż taki głupi jak jestem teraz, ale chyba nie da rady. Znowu dzisiaj graliśmy u Stacha, tym razem było jednak trochę inaczej. Nic nam nie wychodziło od początku do końca, który swoją drogą nadszedł dość szybko, a Martin nawet nie starał się machać swoimi śmiesznymi rękami. W końcu Tomek spytał go czy jest naćpany, a On zaśmiał się tak, że odpowiedź wydała się oczywista. Wtedy nie wytrzymałem. Rozwaliłem tą głupią gitarę o ścianę, dobiłem o podłogę i wybiegłem. Tylko gdzie? Do Elizy, ona zawsze wysłucha, choć sama ma dużo więcej problemów. W połowie drogi zatrzymali mnie Stach i Tomek, miny mieli nietęgie jakby się mnie bali jak jakiegoś psychola. Stach stwierdził, że mają już dość Martina i odchodzą, już dawno mieli odejść, ale jakoś nie było okazji, chcieli też bym założył z nimi zespół. Uśmiechnąłem się przez łzy i zauważyłem, że nie mam gitary, Stach mimo iż grał na perkusji miał w domu gitarę i z chęcią mi ją pożyczył. Tego było już dość, wybuchnąłem śmiechem przemieszanym z płaczem i usiadłem na mokrym betonie, dopiero wtedy uświadomiłem sobie, że pada a deszcz coraz bardziej przybiera na sile, Stach i tomek również usiedli. To było jak szaleństwo, jak opuszczenie jednej z wielu klatek, jednej z pierwszych, śmialiśmy się i rozmawialiśmy siedząc na deszczu jakbyśmy znali się od zawsze a nie sztywno patrzeli na siebie podczas prób i zamieniali czasem parę słów. Wróciłem do domu cały mokry i zmęczony, a w dodatku bez gitary, zaśmiałem się w stronę matki i poszedłem do pokoju, o dziwo nic nie powiedziała jakby wiedziała, że w tej chwili nie obchodzi mnie to co ma do powiedzenia. Myślę, że bez Martina będzie dużo lepiej, będziemy zespołem. Nawet nie potrzebujemy już wokalisty, jak się znajdzie to czemu nie, jak się nie znajdzie, to będziemy grali bez niego, byle razem.

4 marzec 2007r.

Piję właśnie herbatę, z cukrem. Bez cytryny. Nie lubię cytryny w herbacie. Kawy też nie lubię i to całe moje życie jest w zasadzie. Świat dzieli się na rzeczy, które lubię i nie lubię, robię i nie robię, znam i nie znam. Moje życie jest takie o. Takie o. Takie jak bajka właściwie, Lucky Luke musi strzelać, Śpiąca królewna spać, a ja co muszę? Nie, moje życie nie jest jak bajka, jest jak moda na sukces, potrzeba dziesięciu odcinków, żeby kogoś auto potrąciło i czterdziestu następnych żeby go wyleczyli w szpitalu. Nikogo nie potrąciło dzisiaj auto, przynajmniej tak mi się wydaje. Znaczy kogoś na pewno, ale nikogo konkretnego, bo prawda jest taka, że jak kogoś nie znasz to on nie istnieje, bo jak? Nigdy nie byłem w Amsterdamie, może on nie istnieje po prostu, bo jak to sprawdzić? A gdybym już pojechał to skąd mam wiedzieć czy Amsterdam nie został wybudowany przed chwilą na moje potrzeby i ogólnoświatowego spisku „Amsterdam dla Gabriela”. Może to co pokazują w telewizji to nie jest prawdziwy świat, może prawdziwy świat znajduje się w mojej głowie. Nie lubię cytryny, a czy cytryna lubi mnie? Zależy która, jest wiele cytryn, niektóre mnie nawet nie znają, ciekawe jakby odpowiedziały na pytanie „Czy lubisz Gabriela?” Może błogim spokojem, lub ukrywaną dezaprobatą. Właściwie czy jeśli ja nie lubię cytryny to znaczy, że jest zła? Podchodząc do tego jakże ważnego zagadnienia ze strony racjonalnej to chyba nie, ale z drugiej(mojej) strony to definitywnie tak! Cytryna jest zła, dobra i nijaka zarazem. Nie ma smaku, zapachu ani ładnego żółtego kolorku, dopóki nikt jej nie zobaczy, zje czy powącha. Idąc dalej cytryna nie istnieje dopóki jej nie zobaczę. W tym zdaniu nie ma błędu JA a nie KTOŚ! JA do kurwy nędzy! Dzisiaj coś zauważyłem, klnąć można w rozmowie najczęściej, czasami przy pisaniu, ale nigdy w myślach. Oczywiście mam już parę teorii, pierwsza jest taka, że umysł skraca myśli do najprostszej postaci, co jest bzdurą, bo rano w autobusie pomyślałem „Następnym razem wezmę aparat żeby zrobić zdjęcie tych pięknych, szmaragdowych oczu, które patrzą się w każdą stronę tylko nie w moją.” Druga jest taka, że to taki szpan albo trend, ale jak się zaciąłem przy goleniu zrozumiałem, że to nieprawda. Ja myślę, że to przyzwyczajenie jak, jak picie herbaty. W myślach nie pijemy przecież herbaty, tym bardziej z cytryną.

5 marzec 2007r.

Dzisiaj po szkole siedziałem u Elizy w domu. Twierdzi, że jestem aniołem, bo nawet imię mam dobre. Archanioł Gabriel brzmi tak dostojnie jak jakiś tytuł szlachecki. Eliza mówi, że na Michała bym się nie nadawał, bo on jest od walki a ja się do tego nie nadaje. Zgadzam się z nią, ciekawe jak walczy taki archanioł, myślę, że to coś w rodzaju super niebiańskiego gniewu Pana, dalej nie rozwinę tej myśli, bo ze śmiechu nie dopiszę tej strony do końca. Tak naprawdę Elizie chodzi o to, że niby jestem jakiś nadzwyczaj dobry dla niej, a to nieprawda. Jestem dla niej taki jak dla wszystkich, może tylko trochę bardziej troszczę się o nią. Tak właśnie zaprzeczyłem sam sobie przed chwilą, ale czy aby jestem taki niebiański? Dla niej na pewno, teoretycznie ma jakieś koleżanki z klasy, ale w praktyce ma tylko mnie, kiedyś miała jeszcze starszego brata, ale wyjechał do Iraku za pracą. Swoją drogą to zabawne, że ludzie tam tacy biedni a stać ich na opłacenie zagranicznych fachowców do odbudowy swoich śmiesznych lepianek z gliny, ale trudno. Eliza ma tylko mnie, niestety to przytłaczająca prawda. Jest jeszcze jedna ważna rzecz, mianowicie, o ile ja nie lubię swoich rodziców to o jej rodzicach po prostu się nie rozmawia, czasami nawet przy mnie wyzywają się od najgorszych jakby już dawno nie byli małżeństwem. Niestety taka jest miłość, nietrwała. Istnieje coś takiego jak przyzwyczajenie i zrozumienie, ale gdy nie ma tego na początku to nic nie pozostanie po dogasającej miłości, aż się mi łezka w oku kręci jak piszę o tym tak cynicznie a wypada z niego gdy przyznaje sobie rację. W sumie mógłbym być tym archaniołem, ale raczej upadłym. Mi się wydaje, że te upadłe anioły to były takie bardziej ludzkie, bo za co zostały strącone? Za miłość do ziemskich kobiet. Ja nie wierzę w miłość przecież… więc jednak białym? One pewnie też nie wierzyły, dopóki się nie zakochały jak ja, ale to było już dawno. Zawsze jak się nie uda to staje się nagle odległe i takie małostkowe. Jest jeszcze jedna kwestia. Biały nie oznacza czysty.

7 marzec 2007r.

„Co tam u Ciebie słychać?” Czyli z serii pytań sprawiających, że czuję się jak gówno, bo co odpowiedzieć na takie pytanie? Nic! Zupełnie nic! Nuda, to co zawsze, to o czym wiesz i cię to nie zainteresuje. Nagle przed oczami staje taka szarość, wszechogarniająca pustka i zaczyna się rozszerzać pochłaniając mnie. Istnieją oczywiście dyplomatyczne odpowiedzi typu „ A, wszystko dobrze” lub „To co zwykle, a u Ciebie?” A u niej/niego akurat jest bardzo ciekawie, ktoś się zabił ktoś kogoś zdradza, a jeszcze inne ktosie piją cały dzień. Wtedy zastanawiam się czy pytanie nie powinno brzmieć „A co tam u innych, których znasz i chcesz o nich poplotkować?” Wczoraj nie było wpisu mój pamiętniku. Zanim podam powód, znowu wykrzyczę coś na całą stronę, mianowicie dziwi mnie, że Ja mam pamiętnik i nikomu o nim nie mówię, a moje koleżanki mają super tajne, tajemnicze pamiętniczki, w których notują bajki ilu chłopaków je kocha a potem pokazują to w tajemnicy swoim koleżanką, które nazywają najlepszymi przyjaciółkami. A co do powodów, to… Ja nie wiem po co ja chodzę na te imprezy, taki nawyk jakby przymus wewnętrzny, a główny powód jest taki, że zapraszają, a to oznacza, że chcą żebyś tam był. Dobra zabawa jest owszem, jest się z czego śmiać na drugi dzień. Ja np. po 5 piwie zacząłem snuć teorię o kamerach zainstalowanych w każdym pomieszczeniu przez amerykańskie służby wywiadowcze, później przyszedł czas na chipy no i aspartam czegoś tam. W sumie jeśli chodzi o to ostatnie, to jest najczystsza prawda! Aspartam dodawany do Coli, gum do żucia i czegoś tam jeszcze, jest najbardziej rakotwórczą substancją dopuszczoną do spożycia. Firmy produkcyjne zarabiają masę pieniędzy na tym interesie, bo to jest tanie jak woda, a rząd pośrednio też zarabia, więc nie informuje opinii publicznej o niczym. Tak nawiasem mówiąc dalej piję Cole, jakoś tak bo dobra jest, ale na papierosach są przynajmniej wyraźne znaki, a tu? Trzeba z pół dnia szukać w Internecie. Ogólnie amerykański rząd składa się głównie z kłamców, jak chyba każdy rząd w dzisiejszych czasach.

8 marzec 2007r.

Tzw. Dzień Kobiet, najlepszego naszym paniom. Nienawidzę takich świąt stworzonych przez kwiaciarnie i firmy wysyłkowe. Życzenia wyszły z mody, jakaś stała formułka i kwiatek lub inny prezent, zazwyczaj życzenia nieszczere lub nieprzemyślane. Wieczorem pijani ludzie wracający z barów czy tajemnych miejsc spotkań pod hasłem "każda okazja jest dobra żeby się napić" jeśli kogoś lubię czy kocham nie potrzebuję specjalnych dni żeby to zakomunikować, w dodatku nie tylko tej osobie ale całemu światu. Kolejnym przykładem świąt, których nie lubię jest Boże Narodzenie, wszyscy tacy mili. Wigilia. Wszyscy siadają przy stole i udają, że się kochają do upadłości, wpiepszają ile wlezie jedzenie i mówią "tak, w tym roku Wigilia była wyjątkowo udana", a po świętach znowu kłótnie wyzwiska i ploty. Żałosne. I to krzesło dla gościa, zawsze puste. Myślę, że gdyby gość przyszedł w garniturze z kieszeniami wypchanymi pieniędzmi to moi rodzice mogli by go przyjąć pod swój dach. nawet na całe święta, ale w przeciwnym wypadku usłyszałby "Ktoś Pana uprzedził" Pana... phi, co to za tytuł dla włóczęgi niezdolnego do życia. Też jestem niezdolny do życia w zasadzie na szczęście rodzice wyrzucając mnie z domu albo głodząc mocno zszargali by sobie opinię, a to groźne. Dlatego zostaje pod dobrymi skrzydłami... Anioł pod dobrymi skrzydłami rodziców, cóż za paradoks. Ciekawe co myśli Pan Bóg, patrząc jak się obchodzi teraz Boże Narodzenie, pewnie "Dodałbym więcej smażonych pieczarek do tych gołąbków" Byłem dzisiaj u Elizy z kwiatkiem i życzeniami, tylko takimi szczerymi, żeby się uśmiechała i w ogóle, bo mi aż głupio być uśmiechniętym przy niej i Ona zrobiła to czego nie spodziewałbym się po żadnej z dziewczyn, nawet nie spojrzała na tulipana, którego jej kupiłem, tylko rzuciła go na biurko i zaczęła dziękować za życzenia i przepraszać, że taka jest i tak na zmianę zanosząc się szlochem przez pół godziny, a na końcu rzuciła "... i za tulipana"

10 marzec 2007r.

Patrząc sobie na ręce często zastanawiam się czy są prawdziwie prawdziwie czy to tylko prowizoryczna prawdziwość, ale mniejsza z tym. Kogo to obchodzi. Właśnie, kogo to obchodzi? Miałem kiedyś kolegę w podstawówce, który chciał zostać królem. Pytałem wtedy "po co?" On natomiast odpowiadał "No wiesz, tacy to mają fajnie, wszystko im podtykają pod nos i sobie żyją tak fajnie, pałacyk, wino, królowa. W razie czego ma armię i sobie żyje tak...". Właśnie jak? Do śmierci jak każdy i nawet nie zadaje sobie trudu by pomyśleć nad tym czy to wszystko jest prawdziwe, bo po co? Ma wszystko. Teraz czas na nowy wątek "Lubisz kremówki?" Odpowiedź jest oczywista "tak" Tylko czy ktoś zadaje sobie trud by przypomnieć sobie jak smakują kremówki? Wątpię, wszyscy jak automaty, lubią kremówki i już, nagle pada drugie pytanie: "A jak smakują?" i nagle na twarzy maluje się takie zamyślenie z oburzeniem, bo co to w ogóle za pytanie, kremówki są dobre i już, taka prawda oczywista, że aż nie wypada jej nie znać. Królowie pewnie mają masę kremówek i jedzą je, bo one są dobre, może bardziej im smakują groszki ptysiowe ale kremówki są najlepsze. Dzisiaj nasz zespół po raz pierwszy wybrzmiał w nowym składzie, a raczej starym tyle, że trochę okrojonym, po 30 minutach okazało się, że o dziwo umiemy coś zagrać, a tak serio było świetnie nareszcie wszyscy robili co chcieli a mimo to robili to razem. Graliśmy jak zespół, a nie jak, jak... jak wcześniej, jak orkiestra z pijanym dyrygentem. Tak nawiasem mówiąc wiosna przyszła, szkoda tylko, że zimy nie było tylko jakaś marna imitacja. Uwielbiam słońce, deszcz też toleruje ale po deszczu jestem mokry i to jego wada w zasadzie również zaleta, bo wchodząc do domu przez jakiś czas pamiętasz gdzie byłeś i co robiłeś za każdym razem gdy poczuję zapach deszczu, bo on naprawdę ma zapach, staje mi przed oczami cały dzień. Poza tym deszcz może padać w nocy a słońce świeci tylko w dzień.

11 marzec 2007r.

Tak się zastanawiam, czy anioły mogą zginąć? A jeśli tak to powstaje kolejny problem, czy mogą popełnić samobójstwo? A nawet jak mogą to czy mają ku temu powody? Dziwne te pytania jakieś i zarazem trudne i pełne ukrytych pułapek. Szczerze mówiąc nie chciałbym chyba żyć wiecznie. musiałbym patrzeć jak wszyscy umierają, na to całe okrucieństwo i w ogóle, z drugiej zaś strony boję się śmierci, na razie dość słabo się boję, ale myślę, że to przychodzi z wiekiem. Samobójstwo i życie wieczne są bez sensu, tyle ile posiadamy zwyczajnego życia jest w sam raz. Zauważyłem, że moje wpisy są takie oskarżające świat i w ogóle, ale inaczej nie potrafię. W sumie nie jestem nastawiony do wszystkiego jakoś anty, ale wiele rzeczy mnie drażni i tyle. Ostatnio doszedłem do wniosku, że społeczeństwo jest aspołeczne, paradoksalnie to prawda, wiem po sobie. Zamiast podzielić się z kimś swoimi problemami to piszę pamiętnik i wychodzę do lasu jakby drzewa interesowały moje problemy, pewnie gdyby mogły wybiegły by na ulicę popełniając samobójstwo pod kołami samochodów. Myślę, że każdy ma jakieś skłonności samobójcze, ja często myślę czy warto w ogóle żyć. Po co? Wszystko takie skomplikowane i boli, ale postanowiłem dotrwać do śmierci naturalnej, bo gdyby po niej nic nie było to miałbym taki niesmak w ustach. Myślę, że ludzie wierzą w Boga właśnie dlatego, żeby mieć nadzieję w życie wieczne. Ludzie są potrzebni, bo bez nich bóg by nie istniał, to oni go stworzyli i trzymają przy życiu. Kończę, bo jestem zmęczony niedzielą.

13 marzec 2007r.

Kolejny dzień wyścigu szczurów, czasami myślę po co im te oceny z historii i matematyki, jesteśmy przecież na bio-chem. A zresztą niech robią co chcą, ja chce być lekarzem albo genetykiem, a nie inżynierem. Wiosna w rozkwicie, trzeba się cieszyć. TRZEBA się cieszyć! Nie lubię jak ktoś mi rozkazuje, a tym bardziej Ja. Taka asertywność moja, tylko czasami chce coś zrobić, a ktoś powie "zrób to" i mi się odechciewa(?) Jest takie słowo? Nieważne, to nie książka, tylko pamiętnik. Chyba jestem powykonywany. Kolejne nieistniejące słowo, ale bardzo trafne. Napiszę teraz może co lubię. Lubię siedzieć w lesie, sam najlepiej, jeszcze żeby księżyc ładnie świecił, chociaż w zasadzie on nie świeci tylko odbija światło Słońca ale co za różnica skoro jest piękny. Lubię gdy w lesie panuje pozorna cisza, czyli jest niesamowicie głośno, owady, zwierzęta gdzieś w oddali, wiatr, bicie serca, oddech, szum myśli, niewidzialny zegar odmierzający czas do kolejnego samobójstwa, krzyk emocji i nienasycona cisza tak głośna, że po jakimś czasie staje się nie do zniesienia a jednak nie potrafię bez niej żyć. Może naprawdę jestem aniołem, tylko ktoś w szaleństwie pomylił sztuki i wepchnął mnie tutaj, na ten świat pełen idiotów i wszędobylskiego gówna, niech zabiorą wszystko! Zostaną mi myśli, moje myśli, paraliżujący strach, wstyd za świat, obrzydzenie, nienawiść tłumiona przez miłość, miłość wszechobecna i wieczna jak płacz nad ranem, że to był tylko sen, nawet koszmary są lepsze niż życie, takie urozmaicone i płynne, dające czyste emocje bez zbędnych informacji. Może powinniśmy zniszczyć system, myślę, że wtedy zginęlibyśmy wszyscy, ale co to by była za śmierć. Piękna. Ale mnie rozdarło w tym momencie, powinienem dokończyć jak będę spokojniejszy, ale nie zrobię tego. ten pamiętnik jest chyba po to żebym mógł się poskładać po całym dniu i przeczytać później, żeby móc sobie wmówić, że nie jestem szalony, jak maska. Czasami wyobrażam sobie, że tańczymy wokół ogniska, ja i mi podobni, Klniemy na Boga, miłość, fałszywą prawdę, która nas ogranicza i na nas samych, nagle podchodzi anioł Gabriel z moją twarzą pełen oburzenia a ja krzyczę "Gabrielu, tańczmy i bądźmy przeklęci! Zgwałć świat i swój rozum a wtedy poznasz odpowiedzi na pytania, których się boisz!"

14 marzec 2007r.

"Żydzi do gazu P.O. to żydzi" Ten oto piękny napis widzę codziennie wymalowany na murze, jadąc ze szkoły autobusem. Zadziwiające jak młodzież interesuje się polityką obecnie, władze powinny byc dumne. Zastanawia mnie jedno, już nie chodzi o tą agresję wśród debili, ale co oni mają do żydów? A tym bardziej do P.O.? Przecież to czysty absurd, niektórzy z nich nie wiedzą nawet z jakiej partii są Kaczyńscy. Nie potrafię tego po prostu zrozumieć! Może ktoś im za to płaci. Za głupotę? Czemu nie każdy musi mieć jakieś zajęcie. "Żydzi do gazu" Czy oni kiedyś słyszeli o Oświęcimiu? Tam obok Zydów stali Polacy czekając na śmierć, przez uduszenie gazem. Nazizm w Polsce. Nie potrafię tego po prostu zrozumieć! Nazizm miał za zadanie zniszczyć Słowian, a teraz to my go propagujemy, jeszcze powoli lecz skutecznie coraz bardziej oficjalnie, oczywiście później słyszymy "Zamawiałem 5 piw z pianą na 2 palce" To jest tak bezczelne, że aż śmieszne, a ludzie zamiast zareagować śmieją się szyderczo, później będą płakać. Mógłbym napisać, że to nie moja sprawa, ale to sprawa nas wszystkich. Demokracja to rządy większości, a większość to idioci. Czasy się zmieniają, ale ludzie nie mądrzeją stają się bardziej wyedukowani, że się tak wyrażę, a to chyba jeszcze gorzej. Mają wybór, którą bzdurną ideologię wybrać. I co zrobić? Do gazu z nimi, jak twierdzi kolejna grupa, która widzi ich idiotyzm a nie dostrzega swojego. I tak można się wybijać do zera, jak mała wojna domowa, myślę, że wkrótce ktoś się odważy zebrać paru odważnych ludzi i przeleje pierwszą krew a później będzie się już lać strumieniami, bo ta agresja zaczyna obejmować cały świat. Myślę, że ona tkwi głęboko w każdym z nas. tylko niektórzy potrafią ją powstrzymać, a inni tylko wstrzymać i gromadzić. Zaskakujące jak wiele jest przedmiotów bez żadnego zastosowania, można by powiedzieć, że 90% wszystkiego nie nadaje się do niczego. Jak np kubek na kawę tak nieporęczny, że wszystko się rozlewa, jedyny plus to ładny wygląd. Z drugiej zaś strony niektóre przedmioty mają wiele zastosowań jak np. nóż. Można nim kroić chleb smarować masło, a na końcu podciąć sobie żyły, ewentualnie odkręcać śrubki od obudowy komputera.

15 marzec 2007r.

Kolejny dzień mojej marnej egzystencji. Czemu Ja tak kłamię wszystkich? Aż mi głupio, niby to takie drobne kłamstewka, ale jednak. Idealnym przykładem osoby często przeze mnie okłamywanej jest moja mama, zawsze mówię to co ona chce usłyszeć.
Dzisiaj np. cały dzień chodziłem smutny, sam nie wiem czemu, ale mamie powiedziałem, że jestem śpiący po prostu. Po co ma się martwić? A jednak mnie to boli. Są też kłamstwa na własny użytek typu "Idę do kolegi pouczyć się" Gdy idę na piwo z całą paczką znajomych. A jak moja mama pyta dlaczego śmierdzi ode mnie alkoholem, to rżnę głupa i udaje, że nic nie piłem. Myślę, że mimo wszystko kłamią ludzie inteligentni, bo tacy mniej inteligentni załóżmy nie potrafią wymyślić szybko nawet najbardziej błahego kłamstwa, albo jest tak oczywisty, że tylko oni myślą, że się udało i wychodzą na tzw, bajkopisarzy. W sumie życie to farsa, kiepska bajka więc kłamstwa też muszą spełniać ten warunek, nie mogą być nazbyt oczywiste. Nie można powiedzieć, że nie słyszało się telefonu, lepiej powiedzieć, że zostawiło się go u koleżanki albo zepsuł się. Nie można też kończyć rozmowy słowami "Nie chce mi się już z Tobą rozmawiać" Lepiej powiedzieć "Kolega do mnie przyszedł właśnie" Tak jest bardziej dyplomatycznie i nie ranimy uczuć innych osób. Właściwie to co myślą inni? Zawsze się nad tym zastanawiam, czasami ludzi mają wrażenie, że jestem znużony rozmową i nie słucham a ja po prostu myślę o myślach innych, bo one są najważniejsze, słowa to tylko gra, kolejna farsa. Jedni mówią to co wiedzą, inni wiedzą co mówią. Ktoś chyba odkrył to przede mną, ale nie szkodzi, może był taki jak Ja. Ciekawe czy istnieją dwie takie same osoby, o takich samych charakterach. Intuicja podpowiada mi, że tak, mój idealizm krzyczy nie! Niestety intuicja zazwyczaj ma rację, to smutne. Myślimy, że jesteśmy wyjątkowi, a ktoś po drugiej stronie Ziemi myśli o dokładnie tym samym tylko na swój sposób i w swoim środowisku. Oby to nie była prawda.

17 marzec 2007r.

Nieszczęścia chodzą parami, wokaliści chyba też, bo mamy dwóch ochotników. Tyle, że jakby złożyć jednego wokalistę z ich fragmentów to może umiałby śpiewać. Oni są beznadziejni, nawet nie pamiętam ich imion, jakiś playboy w obcisłej koszulce z włoskami na żelu i jego chodzące przeciwieństwo z głosem jakby się nażarł klusek śląskich i potarganą kurtką z elementami metalowego ogrodzenia. Stach postanowił, że musimy być mili i zrobimy parę prób żeby się chłopcy cieszyli, a Tomek zrobił im nawet herbatki. Dawno się tak nie uśmiałem, najlepsze było to, że oni byli tak zestresowani, że w ogóle nie zwracali uwagi na salwy śmiechu za uszami. Czasami jedna z gitar przestawała grać, albo fałszowała niesamowicie, bo jej dzierżawca zwijał się ze śmiechu. Powiedzieliśmy im, że mamy jeszcze paru chętnych, co jest całkowitą bzdurą i kazaliśmy im zostawić numery telefonów. Po tym całym przedstawieniu postanowiliśmy napić się piwa w jednym z lokalów, w którym siadają różni dziwni ludzie nie wiadomo skąd, a inni ludzie, lepiej nie wiedzieć skąd, upijają się do upadłego. No i tak chyba skończył się ten dzień na gadaninie o niczym i ciągłym przypominaniu naszych nowych wokalistów. Ostatnio pęka mi głowa od natłoku myśli, mam wrażenie jakbym kłócił się sam ze sobą i to grupowo. Kiedyś miałem pomysł żeby udawać szaleństwo, wtedy zamknęliby mnie w jakimś ośrodku dla psycholi w pokoju bez klamek i miałbym cały dzień na rozmyślanie, mogliby ewentualnie zostawić jakiś zeszyt i długopis, ale wtedy pomyślałem, że dostawałbym leki a one ogłupiają. Moim zdaniem to szaleńcy są w rzeczywistości normalni a leki ich ogłupiają wciskają w szarość ludzi. Gdy przyszedłem do domu od razu pomyślałem o Elizie, nie wiem czemu. Już któryś wieczór z kolei myślę o niej, to takie zwykłe myśli typu: fajnie by było pójść do niej, albo ciekawe co teraz robi. Już za tydzień idziemy na dyskotekę w moim liceum, nawet rodzice jej pozwolili, myślę, że to z przyzwoitości bo nic złego nie zrobiła nigdy. Pewnie będzie fajnie jak zawsze, pośmiejemy się, porozmawiamy.

19 marzec 2007r.

Znowu się zimno zaczyna robić, ale mi to szczerze mówiąc średnio przeszkadza. Przynajmniej tylu ludzi nie łazi po lesie wieczorem i można siąść naprawdę samemu pośród dzikich drzew. Pewnie ktoś je wkrótce zetnie, ale cóż trzeba się cieszyć póki można. Co prawda świerszcze jeszcze nie rozpoczęły swoich pieśni, ale jest romantycznie jak zawsze. To nie jest taki romantyzm typu Ty i Ona, tylko Ty i serce. Całkiem innego rodzaju. Ludzie są naprawdę denerwujący. Głupi także, ale to jest oczywiste i widoczne na co dzień, a przychodzą takie dni kiedy każdy napotkany człowiek przestaje być obcym a staje się wieloletnim wrogiem, który życzy nam śmierci. Tak się zastanawiam, dlaczego sobie tak wmawiamy, a przynajmniej niektórzy. To, że sobie to wmawiamy jest oczywiste, przecież nagle nie zyskujemy tylu wrogów, których w dodatku nie znamy. Myślę, że to przez to, że nagle zdajemy sobie sprawę jacy jesteśmy beznadziejni i ile osób skrzywdziliśmy i chcemy żeby wszyscy zaczęli nas nienawidzić. Niestety to niemożliwe i to drażni nas jeszcze bardziej tak, że wpadamy w spirale i jesteśmy podrażnieni cały dzień, a nagle po dobrze przespanej nocy czy dennym żarcie jakiegoś kolegi zapominamy o naszym poprzednim humorze. Zastanawiam się czemu piszę w liczbie mnogiej, chyba żeby nie wyszło jaki ze mnie psychol, przynajmniej nie zabijam ludzi. Jeszcze. I chyba nigdy nie zacznę, obłęd ma swoje granice a ja jestem normalny to głowę mam chorą, ale wydaje mi się, że każdy ma ją tak chorą, że co głupsi tylko to pokazują i tym samym są uważani za dziwaków. Niektórzy ludzie wyładowują wszelkie emocje agresją, myślę, że to zbędne, tłumienie ich też jest bezsensowne, więc co robić? Albo nie mieć emocji albo oszaleć do reszty, nie wiem co lepsze. Czekam na noc, na sen, chciałbym przespać całe życie i budzić się co parę godzin żeby wiedzieć, że żyję i, że przed chwilą spałem. Tak, to jedno z moich marzeń.

21 marzec 2007r.

Przychodzą takie dni, że chodzę cały zmarnowany, jakiś taki niby śpiący, a tak naprawdę umieram i nie wiem od czego. Ogarnie mnie takie znużenie, nie złość, choć niektórzy myślą, że obraziłem się na nich lub nie mam ochoty rozmawiać. mam ochotę, tylko nie mogę, nie potrafię, nie jestem w stanie. mam tyle myśli do przekazania i tak mało słów i zaczynam gdzieś tam w środku cicho popłakiwać, że nie mogę powiedzieć tego co chcę. Przychodzę do domu i zastanawiam się czemu dzisiaj było tak smutno i pada odpowiedź z środka głowy "..." Nie da się jej zapisać, ale myślę, że jak to zobaczę za jakiś czas to zrozumiem, oby tak było, bo czasem sam siebie nie rozumiem. Powoli zapominam o Chudym, dziwne a zarazem takie normalne, nigdy o nim nie zapomnę tak do końca, ale już mi się nie śni po nocach czasem tylko się łezka w oku zakręci. Znowu ta senna bezsenność mnie dopada, to taki rodzaj, że człowiekowi chce się spać ale nie może, a jak już zaśnie to tak do połowy jakby. Gdy się budzę rano jestem jeszcze bardziej zmęczony niż wieczorem, jakby przemęczony snem, a nad ranem gdy patrzę w lustro boję się, że w końcu moje oczy staną się całkiem czerwone od popękanych naczyń krwionośnych, zwanych skądinąd jako żyłki, wypadną i potoczą się po kafelkach a ja będę ich szukał cały dzień. W sumie przyjemnie było by być ślepym, wtedy całkiem inaczej odczuwasz wszystko, idę spać, bo już głupoty wypisuje i jeszcze sobie coś zrobię długopisem.

23 marzec 2007r.
I po dyskotece… Eliza znalazła sobie chłopaka, długo się poznawali jakieś dwie godziny, nie wiem czemu, ale on mi się nie podoba z twarzy, chociaż liczy się to co ludzie mają w środku. Ostatnio to odkryłem, że ludzie ludzi dlatego jest łatwo rozpoznać po rysach twarzy, bo wszyscy ich tak traktują i oni wpasowują się w swoją rolę, przynajmniej w naszych oczach. Tak, naprawdę każdy zna tylko siebie, takiego innego „siebie”, kogoś kto ocenia sam siebie niezależnie co robi. Często tak mam, że siedzę w pokoju i odpływam, wyobrażam sobie, że stoję obok i obserwuje się. Śmiać mi się chce od tego jaki jestem żałosny i ta osoba obserwująca to prawdziwy ja, nie ateista czy życzliwy kolega, bo co z tego co robimy skoro to tylko role, najważniejsze jak na to spoglądamy. A ja co robiłem na dyskotece? Do tej pory zadaje sobie to pytanie. Siedziałem, potańczyłem parę minut, znów siedziałem i gadałem z różnymi napotkanymi osobami, które w poniedziałek będą opowiadać jak było zajebiście i mi się rzygać już chciało od tego wszystkiego. Tak, wiem powinienem się śmiać i bawić, ale co to w ogóle znaczy? Mam udawać, że świetnie się bawię skoro nie potrafię, spoglądam cały czas na zegarek odmierzając czas i patrząc jak Eliza obściskuje się z tym kolesiem. Dalej słyszę jej słowa, gdy wracaliśmy „Ależ On jest wspaniały, Ależ jestem szczęśliwa, Ależ go kocham”

24 marzec 2007r.
Mamy wokalistę! Szedł sobie i śpiewał. Szedł sobie i śpiewał! Tak bezczelnie koło mojego domu, ma na imię Michał i znałem go na tyle dobrze, żeby „zagadać”. Zgodził się oczywiście i chciał jak najszybciej zobaczyć jak gramy, spodobało mu się, a przynajmniej takie sprawiał wrażenie. On umie śpiewać. On umie śpiewać! I to całkiem nieźle, tak półmelancholijnie półostro dokładnie tak jak chcieliśmy. Poza tym jest dość sympatyczny i cały czas śpiewa, chodzi i śpiewa, mam wrażenie, że jak śpi to też śpiewa, nie śpiewa tylko gdy rozmawia. Ma włosy czarne, normalne, oczy czarne, normalne. Jest tak normalny, że aż dziwny, nie ma wad ani zalet, on po prostu śpiewa i odpowiada tak jak należy odpowiadać. Taki jakby pusty, a przez to taki tajemniczy, bo coś musi sobie dziwnego myśleć, nie da się tak po prostu żartować, śmiać się, rozmawiać i nie mieć na jakiś temat innego zdania, dziwnego. Ale to pewnie wyjdzie w praniu. Próba z nim nie zakończyła się pełnym sukcesem ale jestem po części zadowolony, moi rodzice pytali się czemu jestem taki zadowolony. Człowiek jest zadowolony jak coś idzie po jego myśli, uważa, że to jego zasługa. Tak oczywiście nie jest, ale po co odbierać sobie drobne przyjemności.
Chciałem się dzisiaj spotkać z Elizą, przyszedłem do niej, niestety nie miała czasu, siedziała przed domem ze swoim nowym chłopakiem. Wydaje mi się, że oni o niczym nie rozmawiają, chyba, że wyciszyli się na to 15 minut, które byłem, przynajmniej On bo Eliza ze mną rozmawiała, ale też tak dziwnie, co najdziwniejsze wydawało mi się, że Eliza chce żebym został jak najdłużej a On chce się jak najszybciej zmyć, ale nieważne nie wtrącam się w nie moje sprawy.

26 marzec 2007r.
Fajny dzień był dzisiaj. Taki pasjonujący, po lekcjach odwaliło mi i poszedłem do parku na ławkę. Siedziałem sobie tam sam i przysłuchiwałem się rozmową. Doszedłem do wniosku, że tak naprawdę rozmowy mają tylko jeden sens, informacyjny, bo o czym my właściwie rozmawiamy?
Kto co zrobił i dlaczego, komu coś się stało, najogólniej co się dzieje, no i żarty, zapychacze rozmowy nie prowadzące do niczego, bo do czego miałyby prowadzić? Myślę, że gdyby dwóch ludzi mieszkało w jednym ciele, widzieliby i słyszeli tyle samo a myśleliby osobno to nie mieliby o czym rozmawiać, za to znaliby się na wylot bez rozmowy. Wszystko o czym rozmawiamy jest tak naprawdę w stu procent kalką myśli i słów innych, tylko słuchamy inaczej i przez to dochodzi do nieporozumień. Każdy słyszy to co chce usłyszeć, tak właśnie jest. Nawet ja jestem temu podporządkowany, nawet ten wpis i wszystkie inne to obserwacja i jakieś tam wnioski. Właściwie to o czym byśmy mieli rozmawiać, o uczuciach można informować ale nie da się ich przekazać. Chyba jedynie fragmentarycznie gestem lub mimiką, czy tonem głosu. Tak bardzo chciałbym umieć przekazywać uczucia, tak w przeciągu milisekundy przekazać wszystko, więcej niż podczas całego mojego życia. Zastanawiające jest jeszcze jedno, te same słowa dla innych osób znaczą całkiem co innego, chyba nie ma dwóch takich samych osób, które tak samo rozumieją słowo miłość, a może i są w końcu jest nas sześć miliardów.

28 marzec 2007r.
Przez te dwa dni wydarzyło się wiele ciekawych rzeczy, szkoda tylko, że przy żadnej mnie nie było. Miałbym o czym pisać, bo powoli tu świruje. Patrzę na ściany, są tak niesamowicie materialne, można je dotknąć, przebić, walić w nie pięściami z całej siły. Wszędzie przedmioty, nie da się w nie wejść wsiąknąć. Można odejść jak najdalej, do krańca wszechświata nawet, a nie da się głębiej, inaczej. To jest więzienie, takie duże z klimatyzacją, zawsze coś nas więzi, gdybyśmy byli, lub przynajmniej mieli świadomość, że możemy być kiedy chcemy wszędzie i we wszystkim naraz to byłoby inaczej tak swobodniej, a tak człowiek(jeśli można mnie tak nazwać) głupieje. Właściwie to zaczynam rozumieć ludzi wierzących, wtedy jest po co żyć, Bóg daje im nadzieje, że nie są gównem, że to wszystko nie jest tylko kiepskim żartem, farsą, a ma jakiś głębszy sens. Trafią do nieba, będą mieli to swoje życie wieczne, ciekawe jak się żyje tak wiecznie, chyba jakieś nudy. Jak roślinki wiecznie szczęśliwi z uśmiechem jak woskowe figury. A może wtedy każdy kreuje sobie swój własny raj i tak się oszukuje cały czas, ale przynajmniej się cieszy i każdy ma to co chce. Niestety ja nie lubię się kłamać więc jestem ateistą, nie chodzi mi o to że to są kłamstwa, bo nie mogę się wypowiadać na ten temat, ale dla mnie to są kłamstwa i źle bym się czuł gdybym to sobie wmawiał. Raczej nie rozczarowałbym się po śmierci po nie miałbym okazji. A Danse macabre trwa… I zabiera nas ze sobą. I nie mamy wpływu na to czy Bóg istnieje czy nie. A może mamy? Jeśli uwierzy w niego dużo osób może on powstanie tylko czy zapewni nam życie wieczne, poddaje to w wątpliwość.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez memento dnia Pią 18:52, 16 Lis 2007, w całości zmieniany 20 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dickson
Administrator



Dołączył: 28 Wrz 2006
Posty: 92
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 21:27, 22 Lut 2007    Temat postu:

spoko czekam na dalszą część.
widze że wspokaganie natchnienia wyszło ci na dobre :d


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
PheoniX




Dołączył: 15 Paź 2006
Posty: 452
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zapomniałem xD

PostWysłany: Czw 22:02, 22 Lut 2007    Temat postu:

mmmm...czekam na ciąg dalszy Wink

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
memento
Administrator



Dołączył: 28 Wrz 2006
Posty: 2086
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ja mam wiedzieć

PostWysłany: Czw 22:09, 22 Lut 2007    Temat postu:

Będę dodawał codziennie:P Nareszcie wyżyje się na całym świecie jeszcze fikcyjną osobąVery Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
panna_nikt




Dołączył: 09 Gru 2006
Posty: 400
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 7:21, 23 Lut 2007    Temat postu:

no ciekawie ;p to z neicierpliwoiścią oczekujemy ;p

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
magdalea




Dołączył: 28 Wrz 2006
Posty: 131
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 16:42, 23 Lut 2007    Temat postu:

czyta się jednym tchem Wink też czekam na dalsze części.
nie podoba mi się tylko ta wzmianka o dzieczynach..to takie..wiesz jakie ; P ale to tak często jest niestety..
i raz Chudy piszesz z małej, a raz z dużej..
a ten chomik to mi się skojarzył z autobusowymi rozmowami:D


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pussylover




Dołączył: 21 Lis 2006
Posty: 736
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: www.kreop.pl

PostWysłany: Pią 19:05, 23 Lut 2007    Temat postu:

"Co za różnica, z której strony jest kłódka, skoro kraty są te same"

Tym zdaniem mi naprawdę zaimponowałeś, moje gratulacje, mi jest ciężko zaimponować;]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kelk




Dołączył: 29 Wrz 2006
Posty: 397
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 20:24, 23 Lut 2007    Temat postu:

podoba mi się oby tak dalej.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
magdalea




Dołączył: 28 Wrz 2006
Posty: 131
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 22:47, 23 Lut 2007    Temat postu:

ta część lepsza od poprzedniej ..taka bardziej przejmująca.. dająca więcej do myślenia chyba .

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
PheoniX




Dołączył: 15 Paź 2006
Posty: 452
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zapomniałem xD

PostWysłany: Pią 22:59, 23 Lut 2007    Temat postu:

stary to jest...zaje***te !! !! !! tylko to dokładanie mi sie nie podoba Confused

ja proponuje robić edycje tematu i tam doklejać tekst...bo to będzie lepiej wyglądało Wink


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Yan
Moderator



Dołączył: 29 Wrz 2006
Posty: 665
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Olkusz/Kraków/8 krąg

PostWysłany: Sob 9:47, 24 Lut 2007    Temat postu:

Genialne ! Pisz dalej :]

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kelk




Dołączył: 29 Wrz 2006
Posty: 397
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 10:26, 24 Lut 2007    Temat postu:

zajebioza!!! super.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adawo




Dołączył: 23 Paź 2006
Posty: 433
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Olkusz

PostWysłany: Sob 12:17, 24 Lut 2007    Temat postu:

Ciekawe...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
memento
Administrator



Dołączył: 28 Wrz 2006
Posty: 2086
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ja mam wiedzieć

PostWysłany: Sob 13:32, 24 Lut 2007    Temat postu:

Wedle życzenia systemem edycyjnym:P

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
PheoniX




Dołączył: 15 Paź 2006
Posty: 452
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zapomniałem xD

PostWysłany: Sob 14:30, 24 Lut 2007    Temat postu:

wymiatasz stary Wink a propos Iraku i strawy opisywanej mam takie samo zdanie...Amerykanie są tam dla ropy

a kto zaproponował system edycyjny?? no kto?? Razz


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Pisarskie podziemie Strona Główna -> Inne Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5  Następny
Strona 1 z 5

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group, Theme by GhostNr1