Autor Wiadomość
Alojzy.G.Cłopenowski
PostWysłany: Śro 14:17, 24 Paź 2018    Temat postu:

Śmieszkowo. Bo początek jest po końcu. Opowieść zatacza krąg. Ciekawy koncept. Na fajne rzeczy zwróciłeś uwagę. Fajne... w sumie tragiczne, ale no fajnie to przedstawiłeś. Interpunkcja czasami zgrzytała, przez co nie do końca się płynęło po tekście. Nie jestem w tym dobry, więc nie poprawię, poproś kogoś, albo sam ogarnij. Wtedy tekst będzie po prostu lepszy. I podział na akapity. Podziel tekst trochę. To ułatwi przyswajalność tekstu.
Też chciałbym wiedzieć o czym myśli. O niczym to wymijająca odpowiedź. Całkiem przyjemnie czuć emocje zagubienia, samotności, takiej pustki. Probsuje i pisz dalej ziomeczku.
byhiddy
PostWysłany: Nie 18:43, 23 Sie 2015    Temat postu: Wszystko do spełnienia

- O czym myślisz? - Spytałem, gdy jak zwykle leniwie zataczała palcem wskazujący okręgi wzdłuż wyszczerbionego brzegu białego kubka z wytartą nazwą jakiegoś zespołu na zewnątrz i parującą herbatą w środku.
- O niczym. - Odpowiedziała nikłym głosem, uśmiechając się przy tym nieznacznie, jakby dla zatarcia pozorów. Wzrok miała wciąż utkwiony w napoju, niczym w zwierciadle, które znało odpowiedzi na wszystkie pytania, ale nie udzielało ich bez odpowiedniej ofiary. Zastanawiałem się, o co mogłaby zapytać, gdyby rzeczywiście tak było.
Jej oczy były takim zwierciadłem.

Za każdym razem, gdy tam szedłem, miałem nadzieję, że mi opowie. O swoim życiu, o sobie; o tym, czego nie chciała mówić. I za każdym razem zostawała mi tylko nadzieja.

To "nic", o którym ciągle myślała, musiało być niezwykle interesujące, bo zaintrygowało nawet mnie. Do tego stopnia, że przez kilka miesięcy nie rezygnowałem z odwiedzin w nietypowym, jak dla mnie, miejscu. O tym za chwilę.
Mówią, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła. Ja nigdy nie byłem wścibski, znałem krótsze drogi do szatańskich rejonów. W wieku osiemnastu lat zasłużyłem sobie na to, żeby zostać zawieszonym w prawach ucznia. Niestety tylko na tydzień. Rok później za poważniejsze pobicie zostałem skazany na miesiąc pracy w czynie społecznym. Nie zbierałem śmieci, ani nic w tym rodzaju. Miałem być maskotką, która trzy razy w tygodniu umila czas dzieciom w domu dziecka. Polegało to na czytaniu bajek i na głupich zabawach. Stwierdzili, że będzie to najodpowiedniejsza forma zadośćuczynienia, która pozwoli mi przy okazji wejść na właściwą ścieżkę do zmian na lepsze. Może tylko na czas pobytu w tym miejscu, bo było mi nawet żal tych biednych maluchów. Ale po wszystkim mogłem śmialo wrócić do domu i kultywować dotychczasowy tryb życia. Rodziców zazwyczaj nie było. Mieli wspólną firmę. Tata wyjeżdżał w delegacje, a mama zajmowała się formalnościami w biurze. Gdy ostatecznie wracałem do mieszkania, około północy, ona tonęła w stertach dokumentów, prawie mnie nie zauważając. A może w ogóle mnie nie widziała. W święta bylo tak samo. Kolację wigilijną zjedliśmy w pośpiechu, a głownym tematem rozmowy była praca. Nigdy nie jadaliśmy razem posiłków. Mama przy papierach, ja w swoim pokoju. Albo na mieście.
Tego dnia miało być inaczej. Mama zadeklarowała, że przyrządzi rybę, pierogi i wiele innych dań. Babci zleciła jedynie ugotowanie barszczul Ostatecznie na stole wigilijnym zamiast dwunastu potraw było dwanaście nieszczęść i babciny barszcz oraz odgrzane pierogi z paczki. Jako prezent dostałem kilka stuzłotowych banknotów. Zawsze to robili- dawali pieniądze, jakby to miało mi zrekompensować brak normalności. Ze złości postanowiłem zrobić coś dobrego. Po kolacji udałem się do największego w mojej miejscowości sklepu z zabawkami, który był czynny całą dobę, nawet w święta, i kupiłem wszystko to, co chciałem posiadać będąc małym chłopcem.
W domu dziecka było niezwykle wesoło. Po niektóre dzieciaki przyjechali ich rodzice zastępczy, inne musiały zadowolić się prezentami od świętego Mikołaja, w roli którego wystąpił dyrektor placówki. Były to głownie maskotki i gry edukacyjne ze zbiórek charytatywnych. Dyskretnie podłożyłem jeszcze jeden worek z podarunami pod choinkę. Panował tam przyjemny klimat. Nie pamiętam, kiedy ostatnio w moim domu było tak życzliwie. Ktoś grał na gitarze, ktoś na pianinie, ktoś śpiewał kolędy. Na wszystkich twarzach gościły uśmiechy. Jedynie ona siedziała na uboczu, popijając gorącą herbatę z białego kubka. Sprawiała wrażenie, jakby jej myśli wędrowały sto mil stąd. W jej oczach skrzyła się tęsknota, której powodu nie potrafiłem odgadnąć, choć wydawał się tak oczywisty. Usiadłem obok, przy kominku. Świeżo dołożone drewno rzucało we wszystkie strony iskrami, wydając przy tym miłe, rozgrzewające dźwięki. Przypatrywałem się jej, sądząc, że tego nie zauważy.
- Witaj, święty Mikołaju. Co cię tak zaciekawiło? - Zaskoczyła mnie. Chyba była taką samą obserwatorką, jak ja.
- Dziewczyna, która żyje w innym świecie. Ten świat musi być bardzo interesujący.
Tylko się uśmiechnęła. A a już wiedziałem, że chcę wiedzieć, o czym myśli.

Powered by phpBB © 2001,2002 phpBB Group