Autor Wiadomość
Alojzy.G.Cłopenowski
PostWysłany: Śro 14:31, 24 Paź 2018    Temat postu:

Interpunkcja, a raczej jej brak utrudnia czytanie. Zanika przez to płynność i tekst krótki, ciągnie się w nieskończoność. Pilnowanie szyku zdań, podział na akapity by też pomógł. Więcej opisów, tak to tylko czynności i dialog. Dialog nienaturalny nie pasował mi do postaci. Zwłaszcza tego trzeciego ziomka. To On w końcu jakiś kozak, wyższy hierarchią, czy leszczyk co pada na kolana?
Cała fabuła nie porywa. Kolejna dziewczyna uwiedziona przez wampira. Jedyne co ciekawe to pomysł, że wampir karmił się strachem. Jak go wysysa, to już nie powinno być lęku w ofierzę. Ale może ja źle myślę. Ciekawiej by było gdyby wysysał wszystkie dobre emocje, zostawiając tylko te negatywne. Zastanów się nad takim pomysłem. I rozwiń bardziej to opko.
Głowa do góry i piszemy dalej.
Writer from Hell
PostWysłany: Czw 22:10, 13 Sie 2015    Temat postu: Re: Wieczna wędrówka w Bólu

Writer from Hell napisał:
Jak to się stało?
Dlaczego nie czuje już niczego?
Dotyku trawy na której leżę,chłodu wiatru który muska moją skórę.
Jedyne co czuje to strach przez tym kto stoi nade mną mimo że nie widzę Go to wiem że tam jest i obserwuję mnie lecz nie mam pojęcia na co czeka.

Jak to się stało?

Dzień zapowiadał się dość zwyczajnie.
Jak co rano śniadanie i pora do szkoły.
-Tylko wróć cała-Powiedziała mi jak zwykle mama kiedy wychodziłam z domu.
-Dobrze mamo ile jeszcze razy mi to powtórzysz? - Wtedy jeszcze nie wiedziałam że nie będzie mi dane już nigdy usłyszeć tego ponownie.
-Tyle razy ile trzeba- I ten jej uśmiech który nigdy jej nie schodził z Twarzy. Jego też widzę ostatni raz.
W szkole jak to w szkole spotkania ze znajomymi,obgadywanie z przyjaciółkami co raz to nowe tematy na ogół bezsensowne ale to właśnie w tym wszystkim najlepsze. Czasem mnie to męczyło. Jeszcze miałam do tego zatęsknić.
Ale przecież jeszcze nie wiecie kim jestem
Mam na imię Julia i mam 17 lat.
Chodzę do szkoły średniej.
Włosy koloru ciemnego brązu sięgają mi ledwo poniżej brody.
Jestem raczej niska,w szkole może znajdą się trzy osoby są niższe ode mnie.
Nie jestem brzydka ale nie uważam się też za ładną.
Więc czemu ktoś taki jak ON uśmiecha się do mnie?
ON ma na imię Viktor i jest bardzo przystojny ma krótkie czarne włosy,jest wyższy ode mnie o głowę i ma w sobie coś co sprawia że ciężko od niego oderwać wzrok a tacy nigdy nie zwracali na mnie uwagi tym dziwniejszy mi się wydał fakt jakoby miał posyłać mi flirtujące gesty. Pomijając fakt że nie jedna z ładniejszych dziewczyn w szkole chętnie widziałaby go jako swojego chłopaka i dawały mu to co jakiś czas do zrozumienia,więc czemu właśnie ja?
Nie to na pewno coś innego,nie możliwe żeby się mną zainteresował ktoś taki.
-Hey- Usłyszałam po wyjściu z klasy jeszcze w trakcie trwania dzwonka oznajmiającego koniec lekcji na dziś. To był On. Viktor stał za mną z tym samym uwodzicielskim uśmiechem którym śledził mnie dziś na każdej przerwie.
-Cześć- Odpowiedziałam nieśmiało ponieważ miałam wrażenie że płonę pod jego spojrzeniem.
-Jestem Viktor a Ty?
-Julia- Ledwo to wydukałam co raczej dało się zauważyć.
-Chciałabyś może pójść dziś ze mną na spacer po parku? Lubie długie spacery na świeżym powietrzu.
Totalnie mnie zatkało podczas gdy On uśmiechał się dalej w kuszący sposób. Nie wiedziałam co na to powiedzieć ale nie chciałam wyjść na nie miłą i nic nie powiedzieć.
-Ok- To jedyne co udało mi się wykrztusić. Chyba wyczuł moje zdenerwowanie bo powiedział:
-To wpadnę po Ciebie o 18 może być?
-Tak jasne-kolejna chwila zawahania. Ciężko było oprzeć się temu spojrzeniu.
Zrobiłam co mogłam żeby wyglądać jak najlepiej mimo że nie przywiązywałam do wyglądu aż takiej uwagi jak inne dziewczyny w moim wieku. Przyszedł po mnie tak jak powiedział. Mama była jeszcze w pracy także obyło się bez ceremonialnego "Dzień dobry czy mogę zabrać Pani córkę na spacer?".
- Gdzie planujesz pójść? - Zapytałam nieśmiało.
- Obojętnie...Nie ważne gdzie się idzie ważne z kim - Jego uśmiech był powalający,nie wiedziałam co się ze mną dzieje.
- Ok jak uważasz.
Poszliśmy do parku potem w dzielnice małych domków zamieszkałych głównie przez osoby starsze. Rozmowa z nim to było genialne przeżycie.
Mówił tak jakby wiedział o wszystkim ale nie dało się wyczuć zarozumialca tylko mędrca co było raczej dziwne skoro miał zaledwie 17 lat.
Już po kwadransie nabrałam pewności siebie,nie wiem jak to opisać ale jego zaskakująca dojrzałość jakby wpływała na mnie.
- Kim Ty właściwie jesteś hym? - Zapytałam wreszcie ze śmiechem- Wiesz bardzo dużo a Historie masz opanowaną lepiej niż nauczyciel i mówisz o wszystkim jakbyś tam był. Jesteś kosmitą czy żywym komputerem?
- Ani tym ani tym - odpowiedział parskając śmiechem - Jestem po prostu wampirem - powiedział przesadnie niskim głosem.
- A to ciekawe,to jakim cudem nie palisz się na słońcu?
- To brednie które wymyślili ludzie, nie palimy się na słońcu jakby to mogło być możliwe?
- Magia - Oboje byliśmy w znakomitych nastrojach. - To co jeszcze jest o was nie tak powiedziane?
- Nie jesteśmy bladzi i nie śpimy w trumnach znacznie wygodniejsze są łóżka,mimo że nie mam porównania nigdy nie spałem w trumnie.
- A jak zjesz czosnek to...?
- Babcia robiła świetną zupę czosnkową
- A zmiana w nietoperza ? - Oboje tak wczuliśmy się w tą rozmowę jakbym prowadziła wywiad z prawdziwym wampirem.
- A czy wyobrażasz mnie sobie jako latającego,ślepego gryzonia?
- A picie krwi ?
- Wole lemoniadę
- To co oprócz nazwy się zgadza?
- Widzisz z nami to jest tak - Urwał. Nagle jego ton wrócił do normalności i stał się śmiertelnie poważny. Nie wyczuwałam w nim nic z radości czy dobrego humoru z przed chwili. Gdy kontynuował był już ewidentnie smutny.
- Kiedyś pewien nieznany nikomu wampir został nakryty przez człowieka na tym jak rozprawiał się ze swoją zdobyczą. Oczywiście dopadł tego człowieka ale stało się coś nadzwyczaj dziwnego. To był pierwszy w historii naszego gatunku przypadek w którym jeden z nasz po zdemaskowaniu pozwolił żyć człowiekowi który go widział.
Miał widocznie poczucie humoru bo jedyne co utrwalił mu w pamięci to fakt że jesteśmy nieśmiertelni i jak się nazywamy, reszta bzdur o piciu krwi czy unikaniu słońca to po prostu jego wymysły którymi wypełnił głowę tego człowieka. Bo widzisz my kontrolujemy ludzkie zmysły. Wystarczy się trochę skupić i manipulujesz wszystkimi. Smak,węch,wzrok,dotyk,słuch.
Bez ograniczeń
Wtedy można człowiekowi wmówić wszystko i nie ma możliwości wykrycia że to kłamstwo-
Nie wiedziałam co powiedzieć, totalnie mnie zatkała ta nagła powaga i to o czym mówił z takim poczuciem pewności swoich słów. Czyżby naprawdę w to wierzył?
-Viktor o czy...
-Wyjaśnienia Cie nie przekonają- Przerwał mi w pół słowa - Musisz to zobaczyć na własne oczy.
To co się stało w tym momencie sprawiło że zamarłam z otwartymi ustami z przerażenia. Nie szliśmy przez osiedle. Nawet nie byliśmy w pobliżu. Znajdowaliśmy się na tyłach starego dworu w gotyckim stylu. Ogród był mroczny mimo to posiadał swój urok. Stara ławka sprzed kilkuset lat wyglądała jakby została zrobiona wczoraj. Ozdoby ogrodowe, rzeźby z każdego zakątka ziemi. Cały zaś ogród otoczony był bujną roślinnością. Nie wiedziałam jak się tu znalazłam ale jedno było pewne. Słowa Viktora mimo że niewiarygodne stawały się rzeczywistością.
-Ale co...Jak?
-Jak się tu znaleźliśmy? Już wspominałem. Kontroluję Twoje zmysły. Potrafię sprawić że zobaczysz zupełnie inne miejsce niż to do którego Cię prowadzę bo kontroluję Twój wzrok. Poczujesz że spacerujemy po parku,jemy razem lody lub słuchamy rozmowy przechodzących ludzi przez kontrole Twojego węchu,smaku,słuchu. Dotyk podpowiadał CI że idziesz mimo że stałaś w miejscu tutaj już od jakiegoś czasu.
Właściwie to przyprowadziłem Cię tu prosto sprzed Twojego domu.-
Nie wiedziałam co robić czy mówić. Byłam sparaliżowana strachem, jedynie patrzyłam przed siebie tak jakbym szukała ratunku tyle że nie było gdzie. Lecz najgorsza była twarz Viktora. Nie wyrażała radości czy podniecenia jakie zwykle towarzyszy podobnym sytuacją. To była twarz człowieka smutnego człowieka... Zmęczonego bezkresną wędrówką.
-Przykro mi, nienawidzę swojego istnienia ale inaczej nie możemy żyć. Wampiry mają swój pokarm i jest nim strach. Wybacz, postaram się to zrobić jak najszybciej.
Nagle poczułam zimny dreszcz na plecach. W miejscu w którym dosłownie sekundę temu widziałam Viktora stał mężczyzna którego wiek wykraczał po za ludzkie wyobrażenia. W jednej chwili która zdawała mi się trwać kilka godzin zobaczyłam całe zło wyrządzone w przeszłości na ziemi. Żal,smutek,rozpacz i strach przepływały prze ze mnie jak poganiane ręką samego diabła. Padłam na ziemię otwierając usta w niemym okrzyku przerażenia. Czułam jakby coś opuszczało moje ciało i słyszałam syczenie coś jak... Głośne wsysanie powietrza tyle że to nie był zwykły wdech. Viktor "stary" klęczał obok mnie i łapczywie wciągał to co się ze mnie wydobywało a mianowicie był to strach w czystej postaci który dzięki niemu był w jakimś stopniu widzialny jak mgiełka lub para wodna.
Po chwili wstał i był to już ten sam Viktor z którym miło spędziłam dzień a w każdym razie tak mi się wydawało. Był znowu młody i przystojny jak wcześniej.
Tak to się własnie stało.
Teraz leżę sparaliżowana strachem w oczekiwaniu na najgorsze.
Viktor obserwuję mnie bez słowa. Nagle milczenie przerywa czyjś głos. Głos nie tak miły jak Viktora. Był to głos pozbawiony wszelkich zahamowań czy współczucia. Przesiąknięty złem jak najpewniej jego właściciel którego z resztą nie widziałam bo bałam się podnieść głowę.
-To Ona? niezła bracie niezła. Mogę ją sobie zabrać?
Czułam że pochyla się nade mną i nie opuszczało mnie wrażenie że stwierdzenie "Zabrać" oznaczało potraktować przedmiotowo i sprawić nieskończenie wiele cierpienia.
- Nie warz się. Ona nie jest dla Ciebie.
- Daj spokój Vik, przecież już się najadłeś. Nie bądź samolubny wiesz że nie mogę opuścić posiadłości. Daj mi ją!
Ostatnie stwierdzenie bardziej przypominało rozkaz lecz dało się dosłyszeć nutkę desperacji kogoś kto nie może mieć tego co potrzebne mu najbardziej. Postąpił krok w stronę Viktora lecz był to krok trochę nazbyt gwałtowny. Viktor dalej stojąc do niego odwrócony plecami wyszeptał.
-Ona-Nie-Jest-Dla-Ciebie. Czy Ty to rozumiesz?
W tym momencie Właściciel złego głosu padł na kolana chwytając się za głowę i wyjąc wniebogłosy.
-Znudziło mi się mówienie Ci tego ale powiem jeden ostatni raz, zapamiętaj to więc dobrze. Pamiętaj o hierarchii w rodzinie. Wampir nie powinien występować przeciw innemu wampirowi. Mimo że Ty już nie jeden raz wystąpiłeś w złości przeciw mnie darowałem Ci to. Naginałem tą zasadę na Twoją korzyść lecz to był ostatni raz. Jeżeli jeszcze raz sprawisz że uznam że zapomniałeś o tym ja zapomnę na chwile że jesteś moim bratem i resztę swoich marnych dni spędzisz w przekonaniu że jesteś trzy letnią dziewczynką.
Nie potrafiłam pojąć co się dzieje wokół mnie. Niech mi ktoś pomoże. Chciałam krzyczeć lecz strach górował nade mną.
-Krzyki w niczym Ci nie pomogą- Powiedział jakby czytał w moich myślach.
-Tak wiem o czym myślisz. Nie potrafisz tego ukryć przede mną.-Chwila zawahania- przepraszam Cię. Jak już mówiłem nie cierpię swojej egzystencji ale nie potrafię inaczej, taka już nasza natura.
Podniósł mnie z ziemi i poprawił ubranie. Spojrzał mi prosto w oczy.
nie czułam już niczego. Widziałam w jego oczach żal za to co zrobił i łzy były tego dowodem. Płakał jednak próbował trzymać się dzielnie.
-Lubię Cię Julio, może to i dziwnie brzmi lecz-Tu głos mu się załamał i dalej mówił płaczliwym tonem pełnym żałości- Lecz nie potrafię zmienić swojej natury, nie umiem choćbym nie wiem ile razy próbował. Jestem zmęczony. Tak bardzo zmęczony ciągłą wędrówką która nie ma końca a początku jej nie pamiętam. Nie potrafię też zliczyć ile razy próbowałem znaleźć sposób na zakończenie tego parszywego żywota lecz bezskutecznie. Bo widzisz wy ludzie znacie wampiryzm jako dar dla ludzi pozbawionych sumienia jak mój brat który pożałuję że próbował Cię tknąć lecz tak na prawdę to nie jest dar tylko przekleństwo.
Przytulił mnie i nie dało się już zrozumieć co mówi. Przez skomlenie płaczu dało się zrozumieć poszczególne słowa wyrwane ze zdania jak "Żal", "Poczucie winy","...Muszę stale to robić...","...Kochałem ją lecz zmarła ze starości a ja nie mogłem umrzeć u jej boku..."
Nawet zrobiło mi się go żal ponieważ przez ten kontakt i jego emocję nieświadomie przekazał mi część swojego istnienia, Wiedziałam co czół, Poznałam ogrom bólu i żalu jaki towarzyszy mu od zarania dziejów tego świata. Wiedziałam też co się musi zaraz stać. Uniosłam ręce i przytuliłam go mocno.
- Nie bój się - Wyszeptałam - Wszystko będzie dobrze. Wiem co musisz zrobić więc zrób to szybko.
Podniosłam wzrok i dostrzegłam żal który niesie na sobie od początku ludzkiego istnienia. Pocałowałam go w czoło a On kładąc mi jedną dłoń na policzku drugą z tyłu głowy wyszeptał mi do ucha:
- Dziękuję...
Ledwo dało się dostrzec szybki ruch tak mu dobrze opanowany, rozległ się cichy trzask łamanych kręgów szyjnych i padłam na trawę bez życia.
Nie chowam do niego urazy. Po poznaniu jego bólu wiedziałam jak bardzo byłam mu potrzebna. Obserwuję jego wędrówkę która nie ma końca ponieważ jestem przy nim i co jakiś czas daje o sobie znać. On wie że nie jest sam. Teraz oboje czujemy spokój.
Nie zawsze wszystko jest takie jakby nam się wydawało.
Życie nie koniecznie musi być cudem a śmierć końcem.
Jeżeli w grę wchodzi miłość to nie ma granic ludzkiego istnienia ani muru którego nie można pokonać.
Writer from Hell
PostWysłany: Czw 22:09, 13 Sie 2015    Temat postu: Wieczna wędrówka w Bólu

Jak to się stało?
Dlaczego nie czuje już niczego?
Dotyku trawy na której leżę,chłodu wiatru który muska moją skórę.
Jedyne co czuje to strach przez tym kto stoi nade mną mimo że nie widzę Go to wiem że tam jest i obserwuję mnie lecz nie mam pojęcia na co czeka.

Jak to się stało?

Dzień zapowiadał się dość zwyczajnie.
Jak co rano śniadanie i pora do szkoły.
-Tylko wróć cała-Powiedziała mi jak zwykle mama kiedy wychodziłam z domu.
-Dobrze mamo ile jeszcze razy mi to powtórzysz? - Wtedy jeszcze nie wiedziałam że nie będzie mi dane już nigdy usłyszeć tego ponownie.
-Tyle razy ile trzeba- I ten jej uśmiech który nigdy jej nie schodził z Twarzy. Jego też widzę ostatni raz.
W szkole jak to w szkole spotkania ze znajomymi,obgadywanie z przyjaciółkami co raz to nowe tematy na ogół bezsensowne ale to właśnie w tym wszystkim najlepsze. Czasem mnie to męczyło. Jeszcze miałam do tego zatęsknić.
Ale przecież jeszcze nie wiecie kim jestem
Mam na imię Julia i mam 17 lat.
Chodzę do szkoły średniej.
Włosy koloru ciemnego brązu sięgają mi ledwo poniżej brody.
Jestem raczej niska,w szkole może znajdą się trzy osoby są niższe ode mnie.
Nie jestem brzydka ale nie uważam się też za ładną.
Więc czemu ktoś taki jak ON uśmiecha się do mnie?
ON ma na imię Viktor i jest bardzo przystojny ma krótkie czarne włosy,jest wyższy ode mnie o głowę i ma w sobie coś co sprawia że ciężko od niego oderwać wzrok a tacy nigdy nie zwracali na mnie uwagi tym dziwniejszy mi się wydał fakt jakoby miał posyłać mi flirtujące gesty. Pomijając fakt że nie jedna z ładniejszych dziewczyn w szkole chętnie widziałaby go jako swojego chłopaka i dawały mu to co jakiś czas do zrozumienia,więc czemu właśnie ja?
Nie to na pewno coś innego,nie możliwe żeby się mną zainteresował ktoś taki.
-Hey- Usłyszałam po wyjściu z klasy jeszcze w trakcie trwania dzwonka oznajmiającego koniec lekcji na dziś. To był On. Viktor stał za mną z tym samym uwodzicielskim uśmiechem którym śledził mnie dziś na każdej przerwie.
-Cześć- Odpowiedziałam nieśmiało ponieważ miałam wrażenie że płonę pod jego spojrzeniem.
-Jestem Viktor a Ty?
-Julia- Ledwo to wydukałam co raczej dało się zauważyć.
-Chciałabyś może pójść dziś ze mną na spacer po parku? Lubie długie spacery na świeżym powietrzu.
Totalnie mnie zatkało podczas gdy On uśmiechał się dalej w kuszący sposób. Nie wiedziałam co na to powiedzieć ale nie chciałam wyjść na nie miłą i nic nie powiedzieć.
-Ok- To jedyne co udało mi się wykrztusić. Chyba wyczuł moje zdenerwowanie bo powiedział:
-To wpadnę po Ciebie o 18 może być?
-Tak jasne-kolejna chwila zawahania. Ciężko było oprzeć się temu spojrzeniu.

///////////////////////////////////////


Zrobiłam co mogłam żeby wyglądać jak najlepiej mimo że nie przywiązywałam do wyglądu aż takiej uwagi jak inne dziewczyny w moim wieku. Przyszedł po mnie tak jak powiedział. Mama była jeszcze w pracy także obyło się bez ceremonialnego "Dzień dobry czy mogę zabrać Pani córkę na spacer?".
- Gdzie planujesz pójść? - Zapytałam nieśmiało.
- Obojętnie...Nie ważne gdzie się idzie ważne z kim - Jego uśmiech był powalający,nie wiedziałam co się ze mną dzieje.
- Ok jak uważasz.
Poszliśmy do parku potem w dzielnice małych domków zamieszkałych głównie przez osoby starsze. Rozmowa z nim to było genialne przeżycie.
Mówił tak jakby wiedział o wszystkim ale nie dało się wyczuć zarozumialca tylko mędrca co było raczej dziwne skoro miał zaledwie 17 lat.
Już po kwadransie nabrałam pewności siebie,nie wiem jak to opisać ale jego zaskakująca dojrzałość jakby wpływała na mnie.
- Kim Ty właściwie jesteś hym? - Zapytałam wreszcie ze śmiechem- Wiesz bardzo dużo a Historie masz opanowaną lepiej niż nauczyciel i mówisz o wszystkim jakbyś tam był. Jesteś kosmitą czy żywym komputerem?
- Ani tym ani tym - odpowiedział parskając śmiechem - Jestem po prostu wampirem - powiedział przesadnie niskim głosem.
- A to ciekawe,to jakim cudem nie palisz się na słońcu?
- To brednie które wymyślili ludzie, nie palimy się na słońcu jakby to mogło być możliwe?
- Magia - Oboje byliśmy w znakomitych nastrojach. - To co jeszcze jest o was nie tak powiedziane?
- Nie jesteśmy bladzi i nie śpimy w trumnach znacznie wygodniejsze są łóżka,mimo że nie mam porównania nigdy nie spałem w trumnie.
- A jak zjesz czosnek to...?
- Babcia robiła świetną zupę czosnkową
- A zmiana w nietoperza ? - Oboje tak wczuliśmy się w tą rozmowę jakbym prowadziła wywiad z prawdziwym wampirem.
- A czy wyobrażasz mnie sobie jako latającego,ślepego gryzonia?
- A picie krwi ?
- Wole lemoniadę
- To co oprócz nazwy się zgadza?
- Widzisz z nami to jest tak - Urwał. Nagle jego ton wrócił do normalności i stał się śmiertelnie poważny. Nie wyczuwałam w nim nic z radości czy dobrego humoru z przed chwili. Gdy kontynuował był już ewidentnie smutny.
- Kiedyś pewien nieznany nikomu wampir został nakryty przez człowieka na tym jak rozprawiał się ze swoją zdobyczą. Oczywiście dopadł tego człowieka ale stało się coś nadzwyczaj dziwnego. To był pierwszy w historii naszego gatunku przypadek w którym jeden z nasz po zdemaskowaniu pozwolił żyć człowiekowi który go widział.
Miał widocznie poczucie humoru bo jedyne co utrwalił mu w pamięci to fakt że jesteśmy nieśmiertelni i jak się nazywamy, reszta bzdur o piciu krwi czy unikaniu słońca to po prostu jego wymysły którymi wypełnił głowę tego człowieka. Bo widzisz my kontrolujemy ludzkie zmysły. Wystarczy się trochę skupić i manipulujesz wszystkimi. Smak,węch,wzrok,dotyk,słuch.
Bez ograniczeń
Wtedy można człowiekowi wmówić wszystko i nie ma możliwości wykrycia że to kłamstwo-
Nie wiedziałam co powiedzieć, totalnie mnie zatkała ta nagła powaga i to o czym mówił z takim poczuciem pewności swoich słów. Czyżby naprawdę w to wierzył?
-Viktor o czy...
-Wyjaśnienia Cie nie przekonają- Przerwał mi w pół słowa - Musisz to zobaczyć na własne oczy.
To co się stało w tym momencie sprawiło że zamarłam z otwartymi ustami z przerażenia. Nie szliśmy przez osiedle. Nawet nie byliśmy w pobliżu. Znajdowaliśmy się na tyłach starego dworu w gotyckim stylu. Ogród był mroczny mimo to posiadał swój urok. Stara ławka sprzed kilkuset lat wyglądała jakby została zrobiona wczoraj. Ozdoby ogrodowe, rzeźby z każdego zakątka ziemi. Cały zaś ogród otoczony był bujną roślinnością. Nie wiedziałam jak się tu znalazłam ale jedno było pewne. Słowa Viktora mimo że niewiarygodne stawały się rzeczywistością.
-Ale co...Jak?
-Jak się tu znaleźliśmy? Już wspominałem. Kontroluję Twoje zmysły. Potrafię sprawić że zobaczysz zupełnie inne miejsce niż to do którego Cię prowadzę bo kontroluję Twój wzrok. Poczujesz że spacerujemy po parku,jemy razem lody lub słuchamy rozmowy przechodzących ludzi przez kontrole Twojego węchu,smaku,słuchu. Dotyk podpowiadał CI że idziesz mimo że stałaś w miejscu tutaj już od jakiegoś czasu.
Właściwie to przyprowadziłem Cię tu prosto sprzed Twojego domu.-
Nie wiedziałam co robić czy mówić. Byłam sparaliżowana strachem, jedynie patrzyłam przed siebie tak jakbym szukała ratunku tyle że nie było gdzie. Lecz najgorsza była twarz Viktora. Nie wyrażała radości czy podniecenia jakie zwykle towarzyszy podobnym sytuacją. To była twarz człowieka smutnego człowieka... Zmęczonego bezkresną wędrówką.
-Przykro mi, nienawidzę swojego istnienia ale inaczej nie możemy żyć. Wampiry mają swój pokarm i jest nim strach. Wybacz, postaram się to zrobić jak najszybciej.
Nagle poczułam zimny dreszcz na plecach. W miejscu w którym dosłownie sekundę temu widziałam Viktora stał mężczyzna którego wiek wykraczał po za ludzkie wyobrażenia. W jednej chwili która zdawała mi się trwać kilka godzin zobaczyłam całe zło wyrządzone w przeszłości na ziemi. Żal,smutek,rozpacz i strach przepływały prze ze mnie jak poganiane ręką samego diabła. Padłam na ziemię otwierając usta w niemym okrzyku przerażenia. Czułam jakby coś opuszczało moje ciało i słyszałam syczenie coś jak... Głośne wsysanie powietrza tyle że to nie był zwykły wdech. Viktor "stary" klęczał obok mnie i łapczywie wciągał to co się ze mnie wydobywało a mianowicie był to strach w czystej postaci który dzięki niemu był w jakimś stopniu widzialny jak mgiełka lub para wodna.
Po chwili wstał i był to już ten sam Viktor z którym miło spędziłam dzień a w każdym razie tak mi się wydawało. Był znowu młody i przystojny jak wcześniej.
Tak to się własnie stało.
Teraz leżę sparaliżowana strachem w oczekiwaniu na najgorsze.
Viktor obserwuję mnie bez słowa. Nagle milczenie przerywa czyjś głos. Głos nie tak miły jak Viktora. Był to głos pozbawiony wszelkich zahamowań czy współczucia. Przesiąknięty złem jak najpewniej jego właściciel którego z resztą nie widziałam bo bałam się podnieść głowę.
-To Ona? niezła bracie niezła. Mogę ją sobie zabrać?
Czułam że pochyla się nade mną i nie opuszczało mnie wrażenie że stwierdzenie "Zabrać" oznaczało potraktować przedmiotowo i sprawić nieskończenie wiele cierpienia.
- Nie warz się. Ona nie jest dla Ciebie.
- Daj spokój Vik, przecież już się najadłeś. Nie bądź samolubny wiesz że nie mogę opuścić posiadłości. Daj mi ją!
Ostatnie stwierdzenie bardziej przypominało rozkaz lecz dało się dosłyszeć nutkę desperacji kogoś kto nie może mieć tego co potrzebne mu najbardziej. Postąpił krok w stronę Viktora lecz był to krok trochę nazbyt gwałtowny. Viktor dalej stojąc do niego odwrócony plecami wyszeptał.
-Ona-Nie-Jest-Dla-Ciebie. Czy Ty to rozumiesz?
W tym momencie Właściciel złego głosu padł na kolana chwytając się za głowę i wyjąc wniebogłosy.
-Znudziło mi się mówienie Ci tego ale powiem jeden ostatni raz, zapamiętaj to więc dobrze. Pamiętaj o hierarchii w rodzinie. Wampir nie powinien występować przeciw innemu wampirowi. Mimo że Ty już nie jeden raz wystąpiłeś w złości przeciw mnie darowałem Ci to. Naginałem tą zasadę na Twoją korzyść lecz to był ostatni raz. Jeżeli jeszcze raz sprawisz że uznam że zapomniałeś o tym ja zapomnę na chwile że jesteś moim bratem i resztę swoich marnych dni spędzisz w przekonaniu że jesteś trzy letnią dziewczynką.
Nie potrafiłam pojąć co się dzieje wokół mnie. Niech mi ktoś pomoże. Chciałam krzyczeć lecz strach górował nade mną.
-Krzyki w niczym Ci nie pomogą- Powiedział jakby czytał w moich myślach.
-Tak wiem o czym myślisz. Nie potrafisz tego ukryć przede mną.-Chwila zawahania- przepraszam Cię. Jak już mówiłem nie cierpię swojej egzystencji ale nie potrafię inaczej, taka już nasza natura.
Podniósł mnie z ziemi i poprawił ubranie. Spojrzał mi prosto w oczy.
nie czułam już niczego. Widziałam w jego oczach żal za to co zrobił i łzy były tego dowodem. Płakał jednak próbował trzymać się dzielnie.
-Lubię Cię Julio, może to i dziwnie brzmi lecz-Tu głos mu się załamał i dalej mówił płaczliwym tonem pełnym żałości- Lecz nie potrafię zmienić swojej natury, nie umiem choćbym nie wiem ile razy próbował. Jestem zmęczony. Tak bardzo zmęczony ciągłą wędrówką która nie ma końca a początku jej nie pamiętam. Nie potrafię też zliczyć ile razy próbowałem znaleźć sposób na zakończenie tego parszywego żywota lecz bezskutecznie. Bo widzisz wy ludzie znacie wampiryzm jako dar dla ludzi pozbawionych sumienia jak mój brat który pożałuję że próbował Cię tknąć lecz tak na prawdę to nie jest dar tylko przekleństwo.
Przytulił mnie i nie dało się już zrozumieć co mówi. Przez skomlenie płaczu dało się zrozumieć poszczególne słowa wyrwane ze zdania jak "Żal", "Poczucie winy","...Muszę stale to robić...","...Kochałem ją lecz zmarła ze starości a ja nie mogłem umrzeć u jej boku..."
Nawet zrobiło mi się go żal ponieważ przez ten kontakt i jego emocję nieświadomie przekazał mi część swojego istnienia, Wiedziałam co czół, Poznałam ogrom bólu i żalu jaki towarzyszy mu od zarania dziejów tego świata. Wiedziałam też co się musi zaraz stać. Uniosłam ręce i przytuliłam go mocno.
- Nie bój się - Wyszeptałam - Wszystko będzie dobrze. Wiem co musisz zrobić więc zrób to szybko.
Podniosłam wzrok i dostrzegłam żal który niesie na sobie od początku ludzkiego istnienia. Pocałowałam go w czoło a On kładąc mi jedną dłoń na policzku drugą z tyłu głowy wyszeptał mi do ucha:
- Dziękuję...
Ledwo dało się dostrzec szybki ruch tak mu dobrze opanowany, rozległ się cichy trzask łamanych kręgów szyjnych i padłam na trawę bez życia.
Nie chowam do niego urazy. Po poznaniu jego bólu wiedziałam jak bardzo byłam mu potrzebna. Obserwuję jego wędrówkę która nie ma końca ponieważ jestem przy nim i co jakiś czas daje o sobie znać. On wie że nie jest sam. Teraz oboje czujemy spokój.
Nie zawsze wszystko jest takie jakby nam się wydawało.
Życie nie koniecznie musi być cudem a śmierć końcem.
Jeżeli w grę wchodzi miłość to nie ma granic ludzkiego istnienia ani muru którego nie można pokonać.

Powered by phpBB © 2001,2002 phpBB Group