Autor Wiadomość
Mime
PostWysłany: Nie 21:12, 25 Lip 2010    Temat postu:

ujmę to tak. nie wypowiem sie poki nie zobacze 2 pierwszych rozdzialow narazie prolog nie zasakakuje,
MaW
PostWysłany: Nie 18:18, 25 Lip 2010    Temat postu:

Mime - nie od razu Kraków zbudowano, to moja pierwsza próba z tekstem, w którym "coś się dzieję" Laughing
Niespokojna - jesteś drugą osobą, twierdzącą, że początek przypomina styl Kinga. Przyznaję się, że nie przeczytałem ani jednej jego książki Smile (ale zamierzam to zrobić)
Cytat:
Kurczę, nie lubię opowieści z imionami, nazwiskami i miastami, które istnieją.

Myślę, że w tej sprawie opinie są podzielone Smile Mi po prostu nie chciało się wymyślać nowych imion, a i chciałem żeby całość wyglądała jednak "Ziemsko". A co do tytułu. Z początku miał być "na chwilę", dopóki nie wpadnie mi do głowy coś lepszego. Jednak im dłużej on jest, tym bardziej się do niego przekonuję Wink

Dziękuję za komentarze!
Maciek
niespokojna
PostWysłany: Nie 12:50, 25 Lip 2010    Temat postu:

Nie wiem czemu, ale sam styl początku tego fragmentu zajechał mi Kingiem. Kurczę, nie lubię opowieści z imionami, nazwiskami i miastami, które istnieją. Może to moje zamiłowanie do własnej wyobraźni, więc zapewne nie wypowiem się obiektywnie, życie.

"Później wszystko wydarzyło się bardzo szybko."- kuje w oczy to zdanie, może spróbuj coś typu "Kolejne wydarzenia przewinęły się z prędkością światła." to oczywiście luźna propozycja.
Nie wiem czemu tak się uczepiłam Kinga, ale gdyby facet pisał banalne kryminały tak zapewne wyglądałby prolog w jednej z jego książek. Nie urzekło mnie, ale podoba mi się tytuł, choć ponoć jest roboczy i czekam na ciąg dalszy.
Mime
PostWysłany: Sob 21:47, 24 Lip 2010    Temat postu:

Cóż, powiedzmy że czasem ktoś próbuje być jak Ludlum czy Forsyth xD
MaW
PostWysłany: Pią 18:34, 23 Lip 2010    Temat postu: Uciekinier/ prolog

Cześć
Tytuł jest tymczasowy i ulegnie zmianie w bliżej nieokreślonej przyszłości Wink Proszę o krytykę.

Prolog

Ciężarówka Daniela Becketta mknęła autostradą otoczona zewsząd ciemnościami i strugami deszczu. W kabinie kierowcy siedział mężczyzna, około czterdziestki, z lekkim zarostem na twarzy i rzadkimi, zaczesanymi starannie na bok, włosami. Rękoma trzymał kierownicę, a między palcami prawej dłoni, papierosa, z którego sączyła się strużka nieprzyjemnie pachnącego dymu. Pod gęstymi brwiami widniały wielkie, brązowe oczy, wlepione teraz w jezdnie. Mimo późnej pory, Daniel nie czuł zmęczenia, bo kilka godzin temu zatrzymał się w motelu, aby zregenerować siły i wyjechał stamtąd dosłownie kilka minut temu. Przednią szybę ciężarówki bombardowały miliony kropel deszczu, wypełniając pojazd głośnym hałasem. Czasami, temu dźwiękowi towarzyszyło radio. Ono jednak działało tylko wyrywkowo, kiedy odbierało, zakłócany przez burzę sygnał, jednak zwykle milczało. Delikatne światło, padające z góry, oświetlało kabinę. Na siedzeniu pasażera leżała mapa Stanów Zjednoczonych, niedokończona kanapka oraz butelka coli. Daniel od czasu do czasu brał papierosa do ust, wydzielając przy tym nową porcję śmierdzącego, szarego dymu, który mieszając się z wonią lasu, wydobywającą się z odświeżacza powietrza, tworzył duszącą mieszankę, która niejednego przyprawiłaby o zawrót głowy czy wymioty. Przez lekko uchylone okno wpadała skąpa ilość orzeźwiającego, zimnego wiatru, który w większych ilościach mógłby usunąć nieprzyjemny smród z kabiny.
W radiu odezwał się cichy, kobiecy głos informujący o fatalnej pogodzie w całym stanie Północna Dakota, przez który właśnie przejeżdżał Daniel. Wiadomość ta przyprawiła go o irytację. Jeszcze osiem godzin temu nie zapowiadano deszczu, i to dlatego postanowił wyruszyć w trasę. Gdyby wiedział, jaka będzie pogoda, przeczekałby ulewę w motelu. Więc gdy tylko wyjechał, lunął niespodziewanie deszcz. Nie widział sensu zawracania do motelu, dlatego postanowił, że będzie ostrożny i wyruszył w trasę.
Tymczasem monotonną jazdę przerwała cicha melodia wydobywająca się z kieszeni koszuli Daniela. Mężczyzna wygrzebał telefon i łamiąc drogowe przepisy, odebrał. Usłyszał podenerwowany głos swojego znajomego, Davida Johnsona.
- Daniel! – wyszeptał niskim głosem
- Tak? Czemu szepczesz? – zapytał Daniel zaskoczony tonem głosu swojego znajomego
- Oni tu są. Ci z Asac’u. – odparł.
- To znaczy gdzie są?
- Oni coś knują. Daniel, jedź na policję, szybko! – dodał, ignorując pytanie Daniela.
- David, uspokój się. O co chodzi? I czemu szepczesz? Stało się coś?
- Pracownicy Asac’u to oszuści. Chcą nas wyeliminować. Chcą być jedyni w kraju.
- Jak to chcą nas wyeliminować? – zapytał śmiertelnie poważnym tonem Daniel.
- Chcą pozbyć się konkurencji. Daniel jedź na policję! Oni szykują jakiś zamach!
- David spokojnie. Wyjdź stamtąd i idź do domu. Ja już wracam do miasta. Będę u ciebie za pół godziny.
- Ja nie mogę stąd wyjść. Daniel, oni tu idą!
Serce Daniela pulsowało coraz szybciej. Czuł, że jego przyjacielowi grozi niebezpieczeństwo. Ogarnęło go wrażenie bezradności. Chciał jakoś pomóc, ale nie wiedział nawet gdzie znajduję się David.
- Uciekaj… - powiedział Daniel, ale nie dokończył zdania, bo w tym samym momencie usłyszał w słuchawce męski głos.
- Oddawaj to! – wrzasnął tajemniczy mężczyzna, a potem Daniel usłyszał w słuchawce trzaśnięcie. Milczał. Czuł się, jakby był z Davidem. Słyszał dokładnie każde słowo wypowiedziane przez tajemniczych mężczyzn. Byli przerażeni, podobnie jak on. Bali się, że David przekazał wiadomość Danielowi. Potem zapadła cisza, dało się słyszeć tylko jakieś ciche i niezrozumiałe szepty. Po trwającym kilka chwil milczeniu, jeden z nich znowu się odezwał:
- No dobra, z kim rozmawiałeś, gadaj!
- Ja… z nikim… Chciałem zadzwonić, przyznaję, ale wtedy wyrwaliście mi komórkę – odpowiedział David przerażonym głosem.
Nagle Daniel usłyszał szmery, a potem wyraźny, niski głos.
- Kim jesteś? Gadaj, inaczej on zginie! – zagroził
Daniel poczuł jak trzęsą mu się ręce.
- Daniel Beckett – odparł przestraszonym głosem
- Aaa… To ty… - odpowiedział i odłożył na chwilę słuchawkę, kierując się do swoich towarzyszy – To Beckett. Z nim nie będzie problemu. Przecież on jest już wyeliminowany.
Daniela zmroziło. Wyeliminowany… Cokolwiek to znaczyło, zrozumiał że musi coś zrobić, i to szybko. Jednak wtedy usłyszał głos innego mężczyzny.
- A jeśli on zdążył już przekazać komuś, to co usłyszał?
- Racja Anthony, nie pomyślałem o tym. Sugerujesz coś?
- Zapewne zadzwonił do Anny – odparł Anthony.
Daniela całkowicie zatkało. „ Skąd oni wiedzą o mojej żonie” – pomyślał.
- Racja. Przecież do kogo innego mógłby zadzwonić? W takim razie, wygląda na to że musimy rozprawić się także z jego rodziną – odparł.
Wtedy Daniel usłyszał w słuchawce krzyk swojego przyjaciela a potem huk. Instynktownie oderwał słuchawkę od ucha i rzucił ją na siedzenie pasażera. Próbował się uspokoić, jednak z marnym skutkiem. O co chodziło jego przyjacielowi? Jaki zamach? I kim byli ci mężczyźni? Te pytania, jak i inne przelatywały mu przez głowę, jednak nie marnował czasu, aby próbować na nie odpowiedzieć. Nerwowo zaczął rozglądać się po drogowskazach. Postanowił skręcić za dwieście metrów i pojechać do najbliższego miasta na policję. Po kilku sekundach z mroku wyłonił się zjazd z autostrady. Daniel wcisnął pedał hamulca, aby prawidłowo wejść w zakręt, ale nic się nie działo. Nerwowo uderzał nogą w hamulec, ale pojazd nadal pędził z pełną prędkością. Mężczyzna skręcił kierownicą, próbując wrócić na autostradę, ale było już za późno. Później, wszystko wydarzyło się bardzo szybko. Ciężarówka przewróciła się na śliskiej jezdni i zsunęła się z drogi. Danielem rzuciło jak zwykłą, szmacianą lalką, a potem wszystko ucichło…

Powered by phpBB © 2001,2002 phpBB Group