Autor Wiadomość
Sleepwalking
PostWysłany: Wto 21:29, 13 Lip 2010    Temat postu:

Haha, no zgadłeś z tymi herbatkami Wink
Alojzy.G.Cłopenowski
PostWysłany: Wto 21:17, 13 Lip 2010    Temat postu:

Sleeperka po prostu chce żeby jej wkółko piwka, soczki, herbatki stawiano :d Takie już dzisiejsze społeczeństwo. Myślą sobie : napiszę coś świetnego, ludziom się spodoba, a później będę sępić Very Happy Jak dla mnie byłaś, jesteś i będziesz najlepszą nauczycielką od angielskiego. Uwielbiam Twoje dzieła. Rozbawiają i za razem dają do myślenia. Półtora roku... Tyle nie wychodziłem z domu, ale to juz niedługo... Czekam na kolejne!
Lestat_de_Lincourt
PostWysłany: Wto 12:12, 13 Lip 2010    Temat postu:

/nima i już/
niespokojna
PostWysłany: Wto 2:22, 13 Lip 2010    Temat postu:

Ja się zgodzę z malleusem i więcej z siebie nie wykrzesam, po za standardowym: świetne!
Malleus
PostWysłany: Pon 16:37, 12 Lip 2010    Temat postu:

Jak już mówiłem... Cacuszko ! Ubóstwiam te klimaty tak samo jak wielokropki ! A 800 stron wierszy o tartaku mnie zniszczyło.
Sleepwalking
PostWysłany: Pon 16:22, 12 Lip 2010    Temat postu: Risky Business

Zdezelowany, zmęczony i zwiędły, taki był dziś Jan. Trzeba pisać, nie ma innej możliwości. Wszyscy mogą mnie zdeptać, zaleźć za skórę ,ale muszę pisać, do cholery.
W jego głowie lęgły się zdania niczym larwy, każda chcąca ujrzeć światło dzienne. Gdzieś tam, w czeluściach, królowa matka, obślizgła i niecierpliwa, tłoczyła swe krwawe życiodajne soki do ciał młodych.

Eeeeh, przerwać by tak. Alina dzwoniła przed godziną, powiedziała, że czeka na dole z watą cukrową (różową) i w liliowej sukience z koronkową lamówką. Ehhh, Alina to dziewczyna. Ona by mu nie pozwoliła sczeznąć przy klawiaturze maszyny. On aby ugłaskała i dala soku ze stumilowych jagód. Ten atrament tak strasznie ociera kartkę, a kartka, jak to ona, szorstka. Czy ja o musze robić? Nie. Alina mnie odświeża, nawadnia, doda mi inspiracji, to jest pewne jak grochówka w maju.

Rozrzucił bruliony po całym mieszkaniu. Hurra, wolny, nareszcie. Będę pisarzem co się zowie. Z własnym życiem prywatnym i lodami w parku co niedziela. Z marmurowym piecem, przy którym my z Alina będziemy się na starość grzać. Wezmę jeszcze tylko kwiaty dla niej. Ona zrozumie, nie wstawi mi bury jak ci wszyscy wieszcze wiszący na ścianach mego pokoiku.
Brał stopnie schodów w dwususowych skokach. Aliny nie było u źródła schodów, ale zostawiła wizytówkę, nie, kartkę zwykłą. „Spotkajmy się w „Kołysance”, będę z kimś”. Z kim? Oni zawsze spotykali się sami. A co tam, trzeba poznawać nowych ludzi, trzeba szumieć, wyszumieć się jak wierzba na wietrze.

Na dworze bryza jak zwykle świeża i dozgonnie prowadząca grzecznych przechodniów za rękę. O tam, widać róg kawiarni. „Są takie dni, takie dni, gdy biegnę do ciebie”- niepoprawnie zacytował Jan. Teraz jednak był Jankiem.
I oto Alina przy stoliku, z kimś. Ale co tam. Ale co to, zamówili tylko wodę ?Sodową?
Przywołał ją niezręcznym całusem. Nieznajomy schowany był w czarnej pelerynie i patrzył tępo w szklankę.

„Janek, to mój brat, Anzelm” - zaprezentowała Alinka swą małą i delikatną rączką. ”Poznajcie się”. Nieznajomy (nie, to Anzelm, pamiętaj) zwrócił na Jana oczy, nieobecne i zaszklone.

„Czy pan pije tę wodę, może ja wypiję,”- powiedział głupio Jan i zamilknął. Zresztą o czym tu było gadać .Nieznajomy trzymał słomkę w ustach i teraz ona była dla niego życiem, wiecznością.

„Czy Pan mieszka w tym mieście?” Kurde, jak on beznadziejnie się czuł. Miał wrażenie, że (Anzelm) w ogóle go nie widzi, a jednak widzi go na wylot.

Cisza.

„Alina, ja tam Twoje nowe pończochy”?


„A znosiły się, znosiły. Ja jednak wolę gadać o cyrkulacji powietrza, o gromach ciskanych przez Zeusa, twego psa, o bacznym spojrzeniu motocyklisty w upal”.

„Alina, co, gdzie, jak, gdzie my jesteśmy? Twój brat……..Twój Anzzzzzzzz…………eeelll….

Ktoś nic nie mówił, nie mówił i parzył go wzrokiem, wzrokiem sędziego…………………

Jan pędził do domu. Wziął w susach klatkę schodową po dwa, p trzy, po cztery stopnie.

Jest………….pokój jest…………………A gdzie biurko????/Może pośrodku, może pod kredensem, a tu przyczółek przyszłego pisarza. Będziemy tu razem, tak rozkwitniemy, Anzelmie.

Siedział do rana. Wyszło 800 stron poematu o tartaku. Potem poprawiał wszystkie przecinki, potem poprawiał wszystkie średniki, potem poprawiał……………….Swoje życie poprawiał. Tak, nigdy już nie wyjdzie z domu.

Powered by phpBB © 2001,2002 phpBB Group