Malleus |
Wysłany: Wto 21:50, 20 Kwi 2010 Temat postu: Akademik |
|
Powoli odzyskiwałem świadomość. Czułem przejmujące łupanie w głowie i suchość w ustach , mogło to oznaczać jedną rzecz- Popijawa w akademiku. Akademik ten był po prostu wielkim szarym budynkiem w którym prawdziwe oznaki życia zaczynały się około 15 i nie dawały żyć mieszkańcom pobliskich bloków aż do późnej nocy, bądź do samego świtu. Mieszkałem tu od… miesiąca ? Góra trzech . Leżąc tak nie dopuszczałem do siebie przerażającej wizji poranka. Marzyłem o godzinkę dwie zbawiennego snu, lecz jak zwykle ciało zwyciężyło umysł więc powoli otwierałem oczy katując je okropnie jasnym światłem. Gdy otworzyłem swe oczy i przywykłem do światła podniosłem się z tapczanu który zapewne zajmował miejsce w śmietnikach kiedy moja prababka była jeszcze studentką. I ruszyłem w kierunku lodówki, a raczej kawałku żelaza w który wsypywało się wykradany sąsiadom lód , by alkohol i woda mineralna była w jako tako schłodzona. Wyjąłem z niej Butelkę wody mineralnej i łapczywie osuszyłem do dna jednym haustem . Pogrzebałem chwilkę w swoich rzeczach i rzeczach współlokatora ( w tym akademiku panuje prawdziwy komunizm ). Przeszukałem podłogę i sprawdziłem tapczan. Wreszcie swoje spodnie znalazłem na balkonie, wyjąłem z kieszeni telefon i sprawdziłem godzinę. 17.30… Przespałem wykłady… Nie pojawiłem się w pracy przez co szef dzwonił do mnie z dwadzieścia razy bym ruszył swój tłusty tyłek do roboty…. O ? Mama dzwoniła… Lepiej od razu do niej zadzwonię może przyniesie jakieś jedzonko którego nie będę musiał uprzedni zidentyfikować i Zabić. Jeden sygnał… Drugi… Trzeci…. Usłyszałem charakterystyczny trzask i lekko zachrypnięty głos swojej matki-
- Haloo ? Mareczku ? Czy to ty ?
- Tak Mamusiu kochana. Przepraszam że nie odebrałem ale zostawiłem telefon w domu… Skłamałem gładko używając słodkiego głosiku numer dwa.
- Mam bardzo smutną nowinę. (Nici z domowego obiadku . Przemknęło mi przez głowę) Twój wuj … Mój kochany braciszek… Popełnił samobójstwo wczorajszej nocy…
- Oj mamusiu to strasznie smutne. Przeszedłem do jedynki by pokazać że mniej zależy mi na tym co teraz mówi. Zresztą… nigdy nie przepadałem za wujem a on za mną.
-Pogrzeb w przyszłym tygodniu… Mam nadzieję że się pojawisz…
-Oczywiście mamo. Powiedziałem już zwyczajnym ,a nawet lekko zdołowanym tonem głosu . Muszę już kończy… zrobiłem sobie tylko krótką przerwę w nauce…
-Dobrze że tak pilnie się uczysz synku… w końcu za cztery miesiące zaczyna się sesja. Ta myśl mną wstrząsnęła. Jednak siedziałem tutaj dłużej niż mi się wydawało… Może powinienem zacząć się uczyć ?
Napisane 5 lat temu. NIC nie poprawiłem ^^ |
|