Forum Pisarskie podziemie Strona Główna
Zaloguj Rejestracja Profil Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości FAQ Szukaj Użytkownicy Grupy
Pierwsze Spotkanie

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Pisarskie podziemie Strona Główna -> Archiwum / Epika
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Sempai




Dołączył: 03 Lip 2007
Posty: 8
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 22:49, 04 Lip 2007    Temat postu: Pierwsze Spotkanie

Ciszę nocy przerwały zbliżające się odgłosy kroków i posapywań. Po chwili z zarośli, bezszelestnie wyłoniła się na w pół schylona postać. Przyklęknęła, jakby badając ziemie w poszukiwaniu pewnych widocznych tylko dla siebie znaków. Za nią, z głośnym trzaskiem łamanych gałęzi, wyszło dwóch chłopów z widłami.
- A ten co do cholery robi czarci syn? - zapytał jeden drugiego szeptem, który spłoszył sowę siedzącą na pobliskim konarze - Zali co on niby dureń zobaczy w takich ciemnościach? Chłop był niski, przysadzisty i dobrze umięśniony. W potężnych łapskach ściskał widły, a za pas włożoną miał siekierę. Jego chudy, drobny kompan sprawiał wrażenie przestraszonego.
- U.. ucisz się barania głowo - wyjąkał słabym głosem- jeszcze mroczny cię usłyszy.
- Nie boje się go - odpowiedział niepewnie pierwszy - w ogóle to co to za wymysł żeby go najmować?.. Sami byśmy sobie wcale dobrze poradzili.
- Zamknijcie się obaj - warknął elf wstając z ziemi. Światło księżyca padło mu na twarz ukazując lśniące srebrne tatuaże, które pokrywały skórę niczym siatka żył. Wspaniale wykute sejmitary zdawały się lśnić własnym światłem, gdy promienie załamywały się na obnażonej klindze. Nieznajomy miał na sobie skórznię, z pod której widać było kolczugę.
Chłopi z wioski Hintergrashien pierwszy raz spotkali mrocznego elfa. Wychowani na opowieściach o okrucieństwie tej rasy opowiadanych im od kołyski przestraszyli się czarnowłosego, nieznajomego podróżnego, który zawitał w ich osiedlu. Ten jednak przybył z propozycja rozwiązania ich problemu. Twierdził że, od wielu lat szuka bestii która porywa mieszkańców osady.
Zigrid i Myrkul wcale nie chcieli towarzyszyć elfowi w łowach na ową bestie..
- Jeżeli się nie uciszycie to na pewno nie wrócicie do swojej pięknej wioski – powiedział spokojnie mroczny elf.
Vilmor Hergaurin nie chciał wziąć ze sobą chłopów, ale stary sołtys zawzięcie obstawał przy tym żeby nie szedł sam. Nie mógł nic więcej zrobić. Krew dumnego mrocznego elfa burzyła się na samą myśl, że ktoś z ludzkiego plebsu śmiał mu się przeciwstawić. Nigdy dotąd po wyruszeniu z Gaern nie miał tak wielkiej chęci obrócić ostrza swojej broni przeciwko człowiekowi. Ale się powstrzymał. Nie mógł sobie pozwolić na tę przyjemność.. Nie teraz gdy jego największy wróg mógł być na wyciągnięcie sejmitaru.. Rządza zemsty i mordu kotłowała się w Vilmorze, a tych dwóch pachołków mogło przypłacić życiem jego zły humor. Zwłaszcza, jeżeli znów trop okaże się błędny. Ale jak na razie wszystko wskazywało na to, że Kirzinski ukrył się w lasach wokół wioski.
- I tak ma być – dodał, gdy chłopi przestępując z nogi na nogę milczeli – Kto się odezwie nie zapytany ten zginie na miejscu. Jesteśmy blisko.
Zwalisty Zigrid wyglądał jakby coś bardzo chciał powiedzieć względem takiego traktowania przez elfa, ale widząc nieruchomą twarz Hergaurina , zrezygnował i spuścił głowę wbijając wzrok w swoje buciory. Myrkul też się nie odezwał, starając się opanować drżenie rąk. Widły w jego rękach znaczyły ósemki w powietrzu.
Trop był coraz wyraźniejszy. Wrażliwe na ciepło otoczenia oczy elfa rejestrowały coraz wyraźniejsze ślady po Kirzynskim. Gdyby nie to, że Kislevczyk wpadł w prymitywną pułapkę zastawioną przez chłopów, nawet tak doświadczony łowca jak Vilmor nie zdołałby podążać jego śladem po zmierzchu. Krew lśniła czerwono na liściach. Podniecony mroczny elf ruszył szybkim, miękkim krokiem trasą wyznaczoną krwią swojego zaprzysięgłego wroga. Chłopi jęcząc w duchu, powlekli się za nim, głośno szurając butami wśród zeschłych opadłych liści. Zbliżała się zima i Vilmor wiedział, że nie może dłużej zabawić w Imperium. Musiał zdążyć powrócić na południe, nim śnieg utrudni albo całkowicie uniemożliwi podróż. Już miał wyruszyć dwa tygodnie temu, gdy natknął się w Nuln na Myrkula. Został wysłany przez sołtysa z misją znalezienia łowcy czarownic, który mógłby ich uwolnić od grasującego tam potwora. Samotna wioska oddalona od cywilizacji i głównych szlaków była dobrą zimowa kryjówką dla Kirzinskiego. Vilmor bez wahania więc postanowił odłożyć wyjazd.
Teraz wiedział, że zrobił dobrze. Szedł szybko, zwinnie omijając i przeskakując zwalone pnie drzew. Ślad długą chwile stawał się coraz świeższy jednak zaczęło powoli go ubywać. Elf przystanął, zaklął po cichu w mrocznej mowie. Trop się urywał.
- Aż tak szybko się zregenerował? - wyszeptał sam do siebie. Vilmor wiedział, że każda bestia jego gatunku potrafi się regenerować z ran zadanych zwykłą bronią, ale nigdy proces ten nie przebiegał tak szybko. Kolejny raz młody Hergaurin doświadczał potęgi dzieła swojego ojca, którego ta potęga zabiła. Elf ocknął się z zadumy, gdy tuż za sobą usłyszał głuche tąpnięcie. Vilmor błyskawicznie okręcił się na pięcie wyszarpując sejmitary z pochew i przybierając pozycję do walki. Zamarł w tej pozycji widząc przerażonych chłopów. Wyglądało na to, że Zigrid nie poradził sobie z ostatnim pniem. Pochylony nad nim Myrkul zamarł z wyciągniętą na pomoc przyjacielowi ręką. Hergaurin się rozluźnił i schował broń groźnie patrząc na dwóch ludzi. Zigrid powoli gramolił się z ziemi.
- I co nas straszysz jak wiesz, że idziemy za Tobą - krzyknął – Pędzisz, jak by cię wilki samego Ulryka goniły, a mi do śmierci nie spieszno!
Myrkul zbladł jeszcze bardziej odsuwając się do tyłu, aż oparł się plecami o zwalony pień drzewa z którego spadł jego kompan.
Ręka Mistrza jednego z największych niegdyś klanów mrocznych elfów powędrowała do rękojeści. Płomienie gniewu zagrały mu w oczach gdy powoli zaczął wysuwać broń z pochwy mówiąc.
- Nie śpieszno ci do śmierci nędzny człowieku?.. - gdyby Zigrid potrafił dostrzec twarz elfa skrytą przed promieniami księżyca zobaczyłby, że usta Vilmora rozciągają się w paskudnym uśmiechu. Nagle w głowie elfa błysła pewna niepokojąca myśl . Puścił rękojeść sejmitaru i wskazał na skulonego pod drzewem Myrkula.
- Pochodnie! Natychmiast je rozpal! A Ty – zwrócił się do Zigrida, który odrzuciwszy widły i wyszarpnąwszy siekierę stał na szeroko rozstawionych nogach przed elfem - masz mu pomóc. I schowaj to. Twoja godzina jeszcze nie wybiła – ale wybije pomyślał przelotnie, bo gdy tylko chłopi zabrali się do rozpalania pochodni zaczął szukać zgubionego tropu. Wiedział, że z kilkoma łuczywami nie będzie mógł za nim podążać, ale chciał się zorientować w którym kierunku biegną. Po chwili odnalazł odciski łap w wilgotnej podściółce. Jego obawy się sprawdziły. Wiodły w stronę wioski. Elf błyskawicznie poderwał się z ziemi i bez słowa wyjaśnienia pobiegł. Poruszając się ze zwinnością typową dla swojej rasy, lawirując miedzy przeszkodami, myślał. Kirzynski miał nad nim przewagę kilkunastu minut, ale ta odległość się zwiększała . Nawet szybkonogi elf, jakim był Vilmor, nie mógł dorównać w biegu Kislevczykowi. Nie dotrze do osady na czas. Nie zdąży przeszkodzić Kirzynskiemu w uwięzieniu go na tym pustkowiu. Hergaurin wiedział, że nie zdoła podążać jego tropem nie zauważony, ale tego ruchu nie przewidział. Dalej biegł już nie myśląc tylko starając się regulować coraz szybszy oddech.
Tamten się nie zmęczy.
Zdyszany przystanął na chwilę, nasłuchując odgłosów z wioski. Do jego uszu jednak nie dochodził żaden niepokojący dźwięk. Może się mylił. Wziął głębszy oddech i, powoli przyśpieszając, ruszył. Nie biegł długo. Las zaczął się przerzedzać. Po chwili zobaczył pierwsze zabudowania. W osadzie panowała cisza. Powolnym ruchem dobył obu sejmitarów, ostrożnie zbliżając się do pierwszej z chałup.
Wioska składała się z dwóch rzędów domostw i większego domu sołtysa spełniającego rolę zajazdu. Tam zatrzymał się Vilmor, pośrodku.
Gdy osiągnął ścianę, wyjrzał za róg. Wszystko wyglądało normalnie, prócz uchylonych wrót stajni przy zajeździe. Ostrożnie, z podniesionymi ostrzami, wyszedł na jedyną ulicę w osadzie. Czyżby naprawdę pomylił się co do intencji wroga?
Urwał niedokończoną myśl na widok plamy krwi na ścianie przeciwległego domu. Czyli jednak nie. Popatrzył pod nogi, przykucnął rozglądając się na boki, po czym rozgarnął piach ręką. Pod warstwą świeżo nasypanego piasku była krew. Kirzynski zdołał ukryć prawie wszystkie ślady co dowodziło, że był tu o wiele wcześniej. Nie zdążył jednak zatrzeć wszystkiego i to pewnie uratowało elfa przed wejściem w pułapkę.
- Proszę, proszę, sam młody Vilmor Hergaurin raczył się pofatygować na spotkanie ze mną – odezwał się radosny głęboki glos dochodzący z przed karczmy. Słychać było w nim wyraźny północny akcent .
Mroczny elf poderwał się na równe nogi wznosząc ponownie oręż przeciwko swemu największemu wrogowi..
– Chciałem cię jakoś specjalnie.. przywitać, ale nie miałem dość czasu – stwierdził mężczyzna.
Kislevczyk stał na rzut noża od łowcy, patrząc na niego z szczerym uśmiechem na twarzy.
Tego mroczny elf w nim nienawidził najbardziej. Pamiętał ten uśmiech, gdy po przemianie uczniowie Kaldamira, brata Vilmora, zakuwali go w magiczną obrożę, która powinna go zniewolić i zmusić do poddania się władzy jego ojca. Tamtym uśmiechem ten nadzwyczajny człowiek zwiastował klęskę swoich oprawców.
Teraz stojący przed nim siedmiostopowy, barczysty brunet uśmiechał się w ten sam sposób. Miał na sobie podarte, przykrótkie spodnie zdarte z jakiegoś wieśniaka. Vilmor doskonale widział potężną muskulaturę, ruchome bicepsy wyćwiczone do doskonałości.
Spoglądając na ukośną bliznę, pamiątkę po Gorthadzie, szpecącą przystojną twarz mężczyzny, Vilmor przypomniał sobie walkę jego ojca. Młody Hergaurin był lepszym szermierzem i Kirzinski to wiedział. Szanse były wyrównane.
- Nie zapominaj, że zemsta jest słodka Kislevczyku – odpowiedział spokojnym głosem – chyba nie myślisz, że pozwoliłbym odebrać sobie te przyjemność?..
- Rozbawiłeś mnie młody elfie. Zemsta? – zaśmiał się gromko – A od kiedy to wasza rasa praktykuje mszczenie się na zabójcach swoich ojców? Czy nie prawdę powiadam twierdząc, że sam byś to zrobił wcześniej czy później?
- Nie mszczę się za ojca tylko za upadek wielkiego planu, którego egzekutorem miał być Gorthad, a także za to, że przez ciebie nasz klan stracił potęgę. – Vilmor musiał zyskać na czasie. Nie mógł się bronić na czystym polu. Zostałby zmiażdżony samym impetem natarcia. Powoli zaczął się przesuwać w kierunku najbliższego domu. Ściana uniemożliwi przynajmniej Kirzinskiemu atak z rozbiegu.
- Twój ojczulek sam mnie zniewolił i poniósł tego konsekwencje – powiedział już poważnym tonem – Ale jestem mu po części wdzięczny za to, co mi zrobił. Dobrze mi z tym. Już dawno bym umarł, a tak żyje i rosnę w siłę – dodał znowu uśmiechnięty, jakby nie zwracając uwagi na przemieszczającego się mrocznego elfa.
- To nie zmienia faktu, że jesteś jedynie skażonym darem półczłowieczkiem – Vilmor starał się sprowokować Kirzynskiego do ataku. Walczący w furii był bardziej skłonny do popełniania błędów - Wiesz, że mój klan odnajduje, zabija a potem patroszy takich jak ty. Myślisz że będziesz zdolny do uciekania w nieskończoność? Jeśli nie ja, to ktoś inny z moich braci w końcu zatknie twój łeb, w jakiej formie by on nie był, na murach Gaern, gdzie zaczęła się twoja długa ucieczka.
Wbrew nadziei Hergaurina. Potężny Kislevczyk nie wpadł w złość. Wysłuchawszy przemowy elfa powoli ruszył w jego stronę mówiąc.
- Będą mnie ścigać mówisz? A wiesz co będę z nimi robił?.. To co za chwile zrobię z tobą, butny młodzianie.
Po tych słowach mężczyzną wstrząsnął dreszcz. W ułamek sekundy po nim, skoczył z szybkością węża i wyprowadził potężny cios wymierzony w klatkę piersiową elfa. Vilmor błyskawicznie uniknął, wykonując pół piruet. W chmurze drzazg sypiących się z trafionej przez Kirzynskiego ściany, drugi cios o mało co nie powalił Hergaurina, któremu udało się sparować uderzenie skrzyżowanymi klingami. Kislevczyk odskoczył, mierząc uważnym wzrokiem wojownika. Jego ręka powoli wracała do ludzkiego kształtu.
Testował go. Ta myśl przemknęła przez myśl Vilmorora w chwili, gdy przeciwnik ponowił atak. Szybkie ciosy w ramię, nogę i głowę. Elf, wykonując kolejne uniki widział, jak Kislevczyk coraz bardziej się przygarbia, rysy twarzy wydłużają się, a owłosienie rozrasta po całym ciele. Ostatni cios potężnej łapy Vilmor zwinnie odbił ostrzem lewego sejmitaru, jednocześnie tnąc wroga pod szczęke. Trysnęła krew. Bestia, już teraz całkowicie przemieniona, ryknęła ogłuszająco i rzuciła się na elfa ciężarem całego ciała. Vilmor nie zdołał uskoczyć na czas i siła uderzenia odrzuciła go na bok. Cudem utrzymując broń, ciężko zwalił się na ziemie obok rozjuszonego wilkołaka. Ten odwrócił się w stronę leżącego przeciwnika i skoczył, żeby go dobić, tak jak kiedyś jego ojca, ale elf był na to przygotowany. Wbił głowicę sejmitaru w ziemię i złapał go oburącz, gdy z całym impetem swojego ogromnego ciała spadł na niego Kirzynski.
Zaległa ciemność. Nakryty ciałem wroga z trudem łapał oddech. Doskonale dało się słyszeć trzeszczenie jego żeber. Ciepło powoli rozlewało się po ciele Hergaurina. Niewiarygodnie zmęczony tak szybkim starciem, zebrał się na nadludzki wysiłek i zepchnął z siebie potężne cielsko wilkołaka. Już świtało. Powoli, cały we krwi przeciwnika, krzywiąc się z bólu wstał. W poranionych własną bronią rękach trzymał rękojeść swego złamanego srebrnego sejmitaru. Klinga sterczała z piersi rozłożonego na plecach Kirzynskiego. Drugi leżał obok. Elfowi zakręciło się w głowie i usiadł ciężko na ziemi obok bezwładnego ciała wroga. Krew powoli przestawała cieknąć z rany dookoła ostrza. Po pewnym czasie ponowił próbę utrzymania się na nogach. Obolały, powoli podniósł się ponownie z ziemi i powlókł do leżącego trupa wilkołaka. Obejrzał ranę. Klinga przeszła przez korpus Kirzynskiego na wylot, ale..
Szybkim ruchem uniósł ogromny łeb bestii. W pierwszych promienia wstającego słońca jakie na nich padły zobaczył zwężające się czarne źrenice. Poczuł mocny uścisk ludzkiej ręki na gardle. Z przerażeniem obserwował podnoszącego się z ziemi Kirzynskiego, szybko tracącego wilczy wygląd. Dopiero, gdy stopy mrocznego elfa uniosły się z ziemi, zareagował. Odruchowo dłonie powędrowały do pochew. Nie znalazł jednak w nich żadnej broni. Kopnął więc mężczyznę z całych sił, jakie mu pozostały w brzuch. Kirzynski jedynie się uśmiechnął. Rana na podbródku już się goiła.
- Pewnie myślałeś że ci się udało zuchwały durniu, co? – z twarzy Kislevczyka nie schodził tak dobrze znany Vilmorowi uśmiech. Zaczynało mu brakować powietrza. Skupił uwagę na ostrzu dalej sterczącym z piersi wilkołaka. Złapał oburącz ramię którym go trzymał i wyprowadzając cios po łuku kopnął w klingę. Na nowo z rany trysnęła krew. Kirzynski z na wpół zwierzęcym, a na wpół ludzkim rykiem rzucił elfem w słup podtrzymujący dach nad czymś w rodzaju werandy przy najbliższym domu. Vilmor uderzył, zawalając daszek, który z chrzęstem opadł na bezwładne ciało elfa.
Hergaurinowi pociemniało w oczach, a pod czaszką dudniło, jakby cała artyleria Imperium urządziła sobie w niej poligon. Z trudem rozchylił powieki. Spomiędzy słomy i belek, zobaczył Kirzynskiego stojącego opodal. Cały nagi i okrwawiony, złapał za ostrze rękami i jednym ruchem wyszarpnął je ze swojego ciała.
Szybko się z tego nie wyliżesz, pomyślał z satysfakcją mroczny elf i zamknął oczy. Po chwili usłyszał dźwięk odwalanych belek.
- Pamiętasz jak mówiłem, że każdemu tobie podobnych będę robił to samo? – odezwał się radosny głos – Jeszcze z tobą nie skończyłem. Domyślasz się o co mi chodzi?
Vilmor wiedział, o czym mówił wilkołak, ale się zdziwił słysząc te słowa.
On nie wie. Pełna nadziei myśl zaświtała w obolałej głowie mrocznego elfa.
Tymczasem Kirzynski odwalił wszystkie belki blokujące mu dojście do Hergaurina. Złapał go za wiązanie skórzni, noszonej na kolczudze i postawił do pionu opierając o ścianę. Przemówił z twarzą blisko twarzy elfa.
- Dzięki mnie będziesz miał niecodzienną możliwość posmakowania życia jakie wiedzie zwierzyna Twojego klanu, młody Hergaurinie – Kislevczyk już się nie uśmiechał - Sam się przekonasz jak to jest mieć wrogów czających się na ciebie na każdym kroku. Będziesz wiedział jak to jest zostać skazanym na wieczne wygnanie. I mam nadzieje, że kiedyś dopadną cię twoi dawni podwładni i należycie spełnią swoje obowiązki.
Vilmor nie miał nawet siły, żeby napluć w twarz swojemu wrogowi. Po chwili milczenia, w czasie której Kirzynski czekał czy elf nic nie odpowie, Kislevczyk wyszczerzył zęby w uśmiechu. Kły nabierały długości i ostrości gdy powoli rozszerzał usta, pochylając się nad ramieniem bezsilnego Vilmora. Elf poczuł palący, ostry ból w ramieniu, gdy szczęki wilkołaka zacisnęły się przebijając skórę i miażdżąc kości. Był bliski stracenia przytomności, gdy w końcu, Kirzynski oderwał okrwawioną twarz od strzaskanego ramienia. Puścił Vilmora, który powoli osunął się po drewnianej ścianie, znacząc na niej krwawy ślad.
- Dobra. Wybacz, że nie zabawię dłużej, ale czas mnie goni – powiedział ze swą zwykłą wesołkowatością, ocierając twarz z krwi – Żegnaj mroczny elfie. Może kiedyś się spotkamy w innych okolicznościach i wtedy podziękujesz mi za to, co uczyniłem.
Raźnym, miękkim krokiem olbrzym odszedł zostawiając Vilmora, który jeszcze jakiś czas siedział z zamkniętymi oczami, oparty plecami o ścianę. Po chwili otworzył oczy i począł mamrotać pod nosem w mrocznej mowie. Powtórzył kilka razy tę samą formułkę po czym zamarł, rozkoszując się ciarkami rozchodzącymi się po całym ciele. Czarne tatuaże pokrywające jego ciało w miejscach przebiegu większych żył, poczęły się świecić ostrym srebrnym światłem, magicznie unicestwiając płynący we krwi dar likantropii.
- Kiedy wrócę do Gaern – powiedział z wysiłkiem sam do siebie – mianuje Maldamira głównym magiem i dam mu co tylko zechce – mroczny elf powoli dochodził do siebie – a co spodoba się i mnie oczywiście.
Hergaurin był na siebie wściekły. Nie docenił wroga i teraz przyjdzie mu za to płacić. Koń, którego zostawił w stajni przy karczmie pewnie już dawno nie żyje, a w wiosce z tego co wiedział nie było innego nadającego się pod wierzch. Nagle elf zwrócił uwagę na ciszę otaczającą wymordowaną wioskę. Kirzynski musiał jednak przybyć tu o wiele wcześniej od niego. Nie było nawet psów, od których jeszcze wczoraj się tu roiło. Hergaurin ostrożnie, by nie poruszyć strzaskanego ramienia podniósł się z ziemi. Poczuł ucisk w klatce piersiowej. Miał złamane kilka żeber, ale oddychał swobodnie. Podniósł z ziemi swój ocalały sejmitar, schował do pochwy i ruszył w stronę karczmy. W stajni tak jak się spodziewał, zastał ścierwo swojego wierzchowca obsadzone przez rój much. Drzwi do karczmy były wyłamane. Wszedł do środka. Poczuł metaliczny posmak krwi w powietrzu i zauważył bezgłowe ciało karczmarza leżące na kontuarze. Samej głowy nie widział. Wlokąc się z trudem wyszedł na górę po swoje rzeczy. Nie było tego wiele, ale opuścił karczmę z tobołkiem, ciężkim od żywności na wędrówkę.
Zebrał jeszcze, i schował uprzednio dokładnie je wyczyściwszy, części swojej złamanej broni, i ruszył rzadko uczęszczanym leśnym traktem prowadzącym do Nuln. Na drodze, na strzał łuku od osady, leżały zmasakrowane ciała Zigrida i Myrkula.
Vilmor uśmiechnął się lekko. Kirzynski go wyręczył.
Spotkamy się Kislevczyku na pewno.. Ale okoliczności będą te same, a ja przygotowany..


Przypis autora: To jest w sumie "wstęp" do głównego opowiadania które właśnie pisze :]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
memento
Administrator



Dołączył: 28 Wrz 2006
Posty: 2086
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ja mam wiedzieć

PostWysłany: Sob 14:14, 07 Lip 2007    Temat postu:

"Elf poczuł palący, ostry ból w ramieniu, gdy szczęki wilkołaka zacisnęły się przebijając skórę i miażdżąc kości." po czym pochodził sobie trochę po wiosce wziął plecaczek i ruszył dalej, wczesniej jeszcze pare razy przywalił o ściane i dach:D Imperium... znowu... Ale tak poza tym jedna z nielicznych opowieści fantasy na tym forum która wciąga.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hexet




Dołączył: 26 Cze 2007
Posty: 389
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Pustaci-pół Nietzsche' go

PostWysłany: Sob 23:13, 14 Lip 2007    Temat postu:

Mnie się nie podoba, jest sztywne i odnosze wrażenie jakby zostało napisane od chwiejnego książkowego schematu.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adawo




Dołączył: 23 Paź 2006
Posty: 433
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Olkusz

PostWysłany: Czw 10:19, 19 Lip 2007    Temat postu:

Początek bardzo dobry, reszta przeciętną... A końcówka w amerykańskich filmów. Dostał, prawie zginą, wstał, poszedł dalej. Choć sam pomysł elfa tropiącego wilkołaka jest dobry. Ogólnie całość oceniam oscylujące 3.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Pisarskie podziemie Strona Główna -> Archiwum / Epika Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group, Theme by GhostNr1